12 kwietnia 2016

Angus Watson "Czas żelaza"

Zazwyczaj dzielę książki na trzy kategorie. Pierwszą stanowią dzieła, które przywracają czytelnikom wiarę w istnienie dobrej literatury. W szeregi drugiej wchodzą, te które nigdy nie powinny powstać: literackie koszmarki, które marnują tylko czytelniczy czas. Do trzeciej kategorii zaliczam publikacje plasujące się gdzieś pomiędzy pierwszą a drugą kategorią. Tych zazwyczaj jest najwięcej, ale to dzięki nim doceniam książkowe perełki. Publikacje stanowiące trzecią grupę to dzieła przeciętne, albo całkiem niezłe; z niewykorzystanym potencjałem, ale ciekawymi elementami. Z przykrością stwierdzam, że w szeregi tej kategorii weszła kolejna książka – powieść Angusa Watsona pod tytułem Czas żelaza. Autor jest fanem powieści historycznych oraz epickiej fantasy, niestety zagłębiając się w lekturę nie odniosłam wrażenia, aby publikacja była wystarczająco historyczna, ani tym bardziej zadowalająco epicka.

Powieść rozgrywa się w tzw. brytyjskiej epoce żelaza. W 55 roku przed Chrystusem Brytania została zaatakowana przez rzymskich legionistów pod wodzą Juliusza Cezara. Wtedy właśnie rozpoczęła się trwająca stulecia rzymska okupacja brytyjskich Celtów. Autor twierdzi, że w swej powieści opowiada prawdziwą historię tamtych wydarzeń. Opowieść przedstawia z punktu widzenia kilku głównych bohaterów, tj. podstarzałego najemnika Duga, zdradzonej i poszukującej zemsty łuczniczki Lowy, sieroty o imieniu Wiosna oraz Ragnalla Owczego Króla. Wskutek szeregu zbiegów okoliczności i trafnych bądź nie, osobistych wyborów cała czwórka zawiera szyki by zgładzić okrutnika Zadara.

Pomysł na powieść narodził się podczas zwiedzania brytyjskiej forty, a rozwinął się kiedy Watson przemierzał starożytne brytyjskie szlaki podczas pracy nad artykułami dla gazety, w której wówczas pracował. Trudno więc określić z jakich źródeł czerpał swoją wiedzę. Odnoszę nawet wrażenie, że jego niewiedza w temacie została sprytnie przemilczana. Dlatego śmiem twierdzić, że powieść Czas żelaza to czysta fikcja literacka, zawierająca jako takie elementy historyczne. Jeśli zaś mam pisać o fantazji autora, to akurat tej trudno mu odmówić. Bohaterowie mają masę przygód; wpadają w tarapaty, z których błyskawicznie się wyplątują; podróżują i walczą. Jednak pomimo tego, że towarzyszyłam im przez ponad 760 stron powieści, trudno mi napisać, że stali mi się bliscy. Przy przedstawianiu postaci zabrakło pierwiastka ludzkiego. Wszystkie ich cechy charakteru zostały spłaszczone, a niekiedy wydaje się, że są dość skrajne i przeczą sobie. Okrutnicy zdają się być śmieszni, bohaterowie tchórzliwi, miłość płytka, sympatia podszyta niechęcią, a przygody dość niewiarygodne. Skłamałabym jednak gdybym napisała, że lektura wcale mnie nie zainteresowała. Okazuje się bowiem, że autorowi udało się coś, co często nie wychodzi innym, bardziej utalentowanym pisarzom. Fabuła jego powieści jest przepełniona akcją. Dzięki temu Czas żelaza posiada dobre, a nawet bardzo dobre fragmenty, choć to zdecydowanie nie wystarcza by trafiła do grona książek rewelacyjnych. Takich, które sprawiają, że w bohaterach można się zadurzyć, a emocje towarzyszące śledzeniu ich przygód rozsadzają ciało. Z nutą żalu zauważyłam także opis żywcem wyjęty z przypowieści biblijnej o mądrym Królu Salomonie. Szkoda, że autorowi nie wystarczyła jedynie inspiracja.

Czas żelaza to powieść przeciętna. Dużo wysiłku kosztuje przebrnięcie przez pierwsze rozdziały, później jest już lepiej (szczególnie dzięki wspomnianemu przeze mnie szybkiemu tempu akcji). Zakończenie nie zaskakuje, ale trzyma poziom najlepszych fragmentów tej książki, więc może ugłaskać tych czytelników, których lektura po prostu rozczarowała.

Tytuł: "Czas żelaza"
Autor: Angus Watson
Tłumacz: Maciej Pawlak
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Tytuł oryginalny: Age of Iron
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Wydanie: I
Cena: 44,90 zł

06 marca 2016

Ninni Schulman - Odpowiedz, jeśli mnie słyszysz

Skandynawska literatura odznacza się pewnym specyficznym klimatem. Pisarze z tamtego rejonu świata mają lekkie i lotne umysły, ale dość ciężkie pióra. Tak samo jest niestety w przypadku szwedzkiej dziennikarki Ninni Schulman, która zadebiutowała w 2010 roku powieścią Dziewczyna ze śniegiem we włosach. Ten kryminał rozpoczął cykl, w którego skład obecnie wchodzą trzy powieści: wspomniana już Dziewczyna…, Mężczyzna, który przestał płakać oraz Odpowiedz, jeśli mnie słyszysz. Ostatnią miałam okazję przeczytać i choć muszę przyznać, że była to lektura trudna, to nie sposób odmówić jej pewnego uroku, który z pewnością jest w stanie przyciągnąć miłośników powolnych i lekkich kryminałów, w których wątki społeczne są mroczniejsze niż jakakolwiek zbrodnia.
Małe miasteczko Hagfors, dwadzieścia osób, jedno polowanie, ogromny ośnieżony las, jeden martwy mężczyzna i jedna zaginiona nastolatka. Rusza śledztwo, które ma ustalić, czy śmierć jednego z uczestników polowania była przypadkowa, czy też może zaplanowana z zimną krwią. Równocześnie trwają poszukiwania córki nieboszczyka. Magdalena Hansson jest przebywającą na urlopie macierzyńskim dziennikarką, której związek przeżywa kryzys… a może to sama Magda go przeżywa? Tak czy siak, kobieta ma wszystkiego dość, a kiedy dowiaduje się, że jej ojciec był w grupie łowców w lesie, kiedy padł pechowy strzał, postanawia bliżej przyjrzeć się tej sprawie. To właśnie bohaterka odkrywa, że zabity miał wiele sekretów i wielu wrogów, a każdy z nich mógł pragnąć jego śmierci…

Ta powieść ma dokładnie tyle samo stron mocnych co słabych. Moim głównym zarzutem są antypatyczni bohaterowie. W całej książce nie trafiła się ani jedna postać, do której zapałałabym sympatią. To hamowało moją potrzebę poznania prawdy, rozwiązania zagadki tajemniczej śmierci, oraz odkrycia sekretów mieszkańców małego, sennego i ośnieżonego miasteczka. Mnogość obco brzmiących nazwisk i nazw przeszkadzała mi w skupieniu się na ważnych wątkach tej historii, ponieważ co chwila próbowałam sobie przypomnieć kto jest kim, albo gdzie wcześniej i w jakich okolicznościach takie nazwisko się pojawiło. Nie narzekam na różnorodność, a raczej na jej nieumiejętne wkomponowanie w ramy opowieści. Tym samym uważam styl Ninni Schulman za chłodny i dość surowy. Moje kolejne słowa powinny osłodzić te zniechęcające spostrzeżenia, bowiem plusem Odpowiedz, jeśli słyszysz jest jej dość szybki, jak na skandynawskie standardy, rozwój akcji. Autorka unika rozbudowanych opisów emocji, krajobrazów i innych elementów, w których opisywaniu lubuje się większość nordyckich pisarzy, a jednocześnie potrafi stworzyć unikatowy mroźny klimat tak charakterystyczny dla tego typu literatury.

Książka Schulman nie wyróżnia się niczym wyjątkowym. Jest to dobrze wykreowana i dosyć poprawna opowieść o tajemnicach, które bywają zabójcze. Czas spędzony z tą lekturą nie jest stracony, ale nie należy się po niej spodziewać zbyt wiele. Emocje, których dostarcza są raczej ograniczone, gdyż nawet dość zaskakujące zakończenie nie szokuje. Ot, zwykła książka, którą można przeczytać.

Recenzja została opublikowana na portalu NASZE RECENZJE.

09 lutego 2016

Paweł Kornew - Lodowa cytadela

Przyznaję bez bicia, że na mój odbiór powieści Lodowa cytadela autorstwa Pawła Kornewa, w ogromnej mierze wpłynął fakt, rozpoczęcia przygody z uniwersum Przygranicza od tejże. Zupełnie przegapiłam informację o tym, że to już 5 tom cyklu, którego kompletnie nie znam, a dla czytelnika absolutnie niezaznajomionego z poprzednimi powieściami świat Przygranicza może stanowić magię, niestety zdecydowanie czarną...

Jewgienij Apostoł to spryciarz i lokalny biznesmen, który nauczył się radzić sobie w Forcie jak najlepiej (skoro już tu trafił). Znany i (dość) lubiany Apostoł pewnego dnia staje oko w oko ze śmiercią, jednak nasłani na niego zabójcy, nie są aż takimi profesjonalistami by przechytrzyć jasnowidzenie Jewgienija. Dzięki temu mężczyźnie udaje się uciec. Jednak bohater nie ma wątpliwości, że ten kto nasłał na niego speców nie poprzestanie na jednym razie. Jewgienij podejmuje próbę dowiedzenia się komu zależy na jego śmierci. W między czasie nie zapomina jednak o interesach, a okazja do zrobienia świetnego biznesu trafia mu się bardzo szybko.

Niesamowicie trudno było mi przebrnąć przez pierwsze 100 - 150 stron. Nie zrozumiałam tego świata, choć strasznie się starałam poznać zasady w nim panujące. Jednak największy kłopot sprawili mi bohaterowie. Apostoł jest dość interesującą postacią, ale nie zmienia to faktu, że na tle ogromu innych postaci literackich znanych z powieści fantastycznych, wypada dość przeciętnie. Zresztą przymiotnik przeciętny całkiem dobrze oddaje charakter tej powieści. Nie jest zła (trafiłabym do literackiego piekła, gdybym napisała inaczej), ale tyłka też nie urywa. Dużo w powieści dialogów, które zielonemu czytelnikowi pomagają w zrozumieniu aktualnej fabuły, ale nijak nie wprowadzają w świat wykreowany. Czasem tak bywa, że czytelnika nie porywa ani fabuła, ani bohaterowie, ani też sposób opowiadania - w tym przypadku tak jest ze mną.

Muszę jednak oddać lekturze, choć część honoru ponieważ nie wiem, jak odebrałabym tę historię gdybym wcześniej znała inne książki z cyklu Przygranicze. Jednakże i tu mogę mieć pewne przemyślenia, przynajmniej po zapoznaniu się z opiniami funkcjonującymi w mediach - niektórzy wierni fani twórczości autora poczuli się nieco rozczarowani. Wygląda więc na to, że po prostu źle trafiłam. Dlatego chętnie sięgnę po poprzednie tomy cyklu, gdzie ponoć już sam główny bohater dodaje wartości całkiem ciekawej fabule. Lodowa cytadela będzie znośnym elementem kolekcji książek napisanych przez Kornewa, nie polecam jednak zaczynać od tej właśnie pozycji.

OCENA: 3/6

NA PLUS:
+  świat wykreowany

NA MINUS:
- bohaterowie
- trudność w zrozumieniu realiów

TYTUŁ: Lodowa cytadela
AUTOR: Paweł Kornew
TŁUMACZENIE: Rafał Dębski
CYKL: Przygranicze tom 5
SERIA: Fabryczna zona
WYDAWNICTWO: Fabryka słów 2015
LICZBA STRON: 560
CENA: 39,90 zł

Recenzja została opublikowana na portalu DUZEKA.

04 lutego 2016

Aneta Jadowska - Ropuszki

Jeszcze kilka dni temu byłam przekonana, że takie coś jak polskie urban fantasy nie istnieje. Mój pogląd uległ zmianie po zapoznaniu się z Dorą Wilk, bohaterką cyklu powieści autorstwa młodej pisarki Anety Jadowskiej. Trudno powiedzieć, żeby autorka miała silną konkurencję pośród rodzimych pisarzy, jednak, choć ta zbytnia niemożność porównania może być dość przygnębiająca, nie ma to wpływu na pozytywny odbiór historii rozgrywających się w pełnym magii uniwersum Trójprzymierza.

Ropuszki to najnowsza, nieco inna od poprzednich, książka rozpoczynająca nowy cykl. Jak sama autorka napisała we wstępie, Ropuszki stanowią swoiste dopełnienie wszystkich znanych już czytelnikom przygód Dory, Witkaca i innych bohaterów mieszkających w Toruniu oraz Thornie. Autorka postanowiła bowiem wypełnił niektóre fabularne luki, jakie pojawiły się w jej poprzednich książkach. Uchyliła więc rąbka tajemnicy na temat tego, co działo się z bohaterami jej opowieści poza kamerami, czyli w momentach, gdy czytelnicy nie mogli im towarzyszyć. Ropuszki potwierdzają bajeczną teorię, że wszystkie spisane historie żyją własnym życiem i zawsze jest coś dalej, nawet kiedy teoretycznie dana opowieść dobiegła końca.

Niewtajemniczonym przyda się zapewne informacja, że Dora Wilk jest policjantką (przynajmniej na pewnym etapie swojego życia) i mieszka w Toruniu (również przez pewien czas), jest także wiedźmą (przez całe swoje życie, choć odkrywa to stosunkowo późno) o bardzo nietypowych genach, a nasze polskie miasto kojarzone z piernikami, graniczy z równoległym światem, zamieszkałym przez różne magiczne istoty.

Jak już wspomniałam, Ropuszki to zbiór opowiadań dotyczący jednego uniwersum. Historie w nim zawarte mają wyrównany poziom i (co cieszy) nie trzeba znać poprzednich powieści autorki, by czerpać radość z tej lektury. Jadowska ma lekkie pióro i opowiada swoje historie w dość prosty i żartobliwy sposób, choć to ostatnie generuje we mnie ambiwalentne uczucia, bowiem po wyeliminowaniu fragmentów dowcipnych lub też lekko wulgarnych okazuje się, że niewiele zostało treści wyjętych wprost z klasycznych kryminałów noir, a właśnie je cenię w urban fantasy najbardziej. Jadowska wplata oczywiście dramatyczne historie, dotyka prawdziwych problemów oraz tematów tabu, ale jej opowiadaniom brakuje brutalnej realności i mroku. Właśnie to sprawia, że Ropuszki plasują się gdzieś na granicy między literaturą skierowaną do starszej młodzieży a dorosłych, choć bohaterowie tego zbioru sami należą zdecydowanie do grupy tych drugich. Sięgając po Ropuszki trzeba mieć świadomość, że nie odnajdzie się w tym zbiorze mrocznych i krwawych opowieści, choć akcji w nich nie brakuje. Po prostu są to opowiadania bardziej w stylu filmowej Szklanej pułapki niż np. Chinatown.

Odpowiedzialne za publikację wydawnictwo Fabryka Słów, jak zwykle dało radę i ozdobiło Ropuszki klimatycznymi rysunkami, zaproponowało też przystępną cenę, dlatego zbiór będzie doskonałym uzupełnieniem kolekcji książek Jadowskiej. Może też dać ogląd na styl pisarki, tym samym pomóc przy decyzji o zapoznaniu się z całą Heksalogią o Wiedźmie.

OCENA: 4/6

NA PLUS:
+ po mimo nawiązań do innych powieści można czytać osobno
+ ciekawi bohaterowie
+ intrygujący świat
+ wciągające zagadki kryminalne

NA MINUS:
- trochę zbyt dużo sensacji, a zbyt mało "tajemnicy"
- dwa/trzy słabsze opowiadania

Tytuł: "Ropuszki"
Autor: Aneta Jadowska
Wydawnictwo: Fabryka Słów 2015
Seria wydawnicza: Fantastyczna fabryka
Seria: Dora Wilk
Liczba stron: 528
Cena: 39,90 zł

Recenzja została opublikowana na portalu PARADOKS.

28 stycznia 2016

Dick Lehr & Gerard O'Neill "Pakt z diabłem"

Oglądając amerykańskie filmy i seriale sensacyjne, zachodziłam i nadal zachodzę w głowę na jakich zasadach opierają się tamtejsze struktury władzy. Jak to się dzieję, że FBI, policja stanowa i lokalna, a nawet CIA i inne instytucje rządowe wchodzą sobie non-stop w drogę?

Moja wiedza w tym temacie wciąż jest niekompletna, jednak za sprawą genialnej reporterskiej książki Pakt z diabłem co nieco się wyjaśniło, choć konflikt interesów między komórkami odpowiedzialnymi za utrzymywanie porządku w miastach wszystkich amerykańskich stanów, to jedynie mała część problemów społecznych podjętych w tej publikacji.

Pakt z diabłem zrelacjonowali dwaj dziennikarze śledczy, jednak historię stworzyło życie oraz ludzie, których losy splotły się pewnego letniego dnia 1948 roku. Johna Connolly i Jamesa Siwego Bulgera dzieliło kilka lat, jednak obydwaj wychowywali się w tej samej dzielnicy w Bostonie. Siwy od najmłodszych lat pracował na reputację twardziela. Connolly będący dzieckiem zapatrzył się na tę żywą legendę i choć ich drogi się rozeszły to kilkanaście lat później mężczyźni spotkali się ponownie, a spotkanie to zaowocowało jedną z najgłośniejszych afer korupcyjnych końca XX wieku. Connolly był już bowiem ważną postacią w bostońskim oddziale FBI, z kolei Bulger figurował dość wysoko na liście płac lokalnej irlandzko-amerykańskiej mafii.

W latach 70. XX wieku sen z powiek bostońskiej władzy spędzała prężnie działająca i silna mafia włosko-amerykańska znana jako La Cosa Nostra. Connolly postanowił zwerbować Bulgera, jako informatora, który miałby pomóc w rozbiciu La Cosa Nostry. Pakt z diabłem krok po kroku opisuje ewolucję tego układu oraz brudne interesy, które zaczęły łączyć FBI oraz mafię.

Dick Lehr i Gerard O'Neill są byłymi dziennikarzami, którzy zajmowali się tą sprawą od początku. Przed wiele lat nikt nawet nie przypuszczał, że Bulger (Irlandczyk z pochodzenia, a Irlandczycy najbardziej brzydzą się właśnie kapusiami) jest donosicielem. Długo nikt nie chciał uwierzyć w tę teorię, którą nieliczni przekazywali sobie podczas poufnych rozmów. Jednak w końcu coś uległo zmianie...

Książka jest świetna! Napisana jak najlepszy kryminał, nie dziwi więc fakt, że została zekranizowana. Już pierwsze rozdziały wprowadzają odpowiedni klimat i przedstawiają w barwny sposób historię. Przypisy zawarte na końcu oraz omówienia poszczególnych rozdziałów ukazują rzetelną pracę twórców, a że jest to kolejne, uzupełnione o nowe fakty wydanie to zdecydowanie należy tę książkę polecić. Lektura wyraźnie ukazuje, że autorzy doskonale znali tę sprawę bowiem potrafili przedstawić jej najmniejsze detale i przekazać ogromne napięcie, jakie towarzyszyło całej sprawie. Kolejne fragmenty tej korupcyjnej układanki dziennikarze ukazują krok po kroku, dzięki czemu czytelnik nawet na chwilę na traci zainteresowania. Pakt z diabłem jest jedną z najlepszych książek przedstawiających nie tylko prawdziwą historię, ale także proces dziennikarskiego śledztwa. Rzetelna, prawdziwa i brutalna!

OCENA: 5/6

NA PLUS:
+ wybitny kunszt reporterski
+ przyjazny czytelnikowi styl
+ barwnie opisani bohaterowie
+ ciekawa historia
+ prawdziwa historia

NA MINUS:
- dłużyzny (w niektórych fragmentach)

TYTUŁ: Pakt z diabłem
AUTOR: Dick Lehr & Gerard O'Neill
GATUNEK: Reportaż
WYDAWNICTWO: Marginesy 2015
TŁUMACZENIE: Przemysław Bieliński, Robert Waliś
LICZBA STRON: 528
CENA: 39,90 zł

Recenzja została opublikowana na portalu DUŻEKA.

12 stycznia 2016

Victoria Gische - Tajemnice królów

Wczoraj zakończyłam swoją przygodę z książką Tajemnice Królów autorstwa Victorii Gische, mieszkającej na stałe w Niemczech Ślązaczki, i muszę przyznać, że dawno nie czytałam takiej książki. Jej przeciętność aż boli, a choć większość obietnic z czwartej strony okładki zostało spełnionych bowiem rzeczywiście jest to powieść wielowątkowa, pełna tajemnic i zdrad to jest tego tak dużo, że chyba nawet sama autorka pogubiła się ostatecznie w fabule. Na 336 stronach udało jej się zawrzeć ogrom treści dotyczących poszczególnych bohaterów, zabrakło w nich jednak najważniejszego - akcji.

Starożytny Egipt w okresie Nowego Państwa, kiedy to rządy obejmowali władcy XVIII dynastii. Kraj pogrąża się w chaosie. Umiera następca Tutenchamona Aj, a jako że nie pozostawił on po sobie dziedzica tronu, jego następcą zostaje generał Horenheb, który jest pełen obaw i pytań dotyczących wydarzeń poprzedzających objęcie władzy nie tylko przez niego ale też jego poprzednika. Młody i niesubordynowany żołnierz Shardan zbiegiem okoliczności dostaje się do niego na służbę i otrzymuje zadanie wyjaśnienia tajemnicy śmierci Tutenchamona oraz odnalezienia jego młodej żony Anchesenamon, która zniknęła z pałacu.

Wprowadzenie w fabułę pozostawia wiele do życzenia. Autorka skacze od jednego bohatera do drugiego, a po zapoznaniu się z kilkoma pierwszymi rozdziałami nadal trudno jest zorientować się czego będzie dotyczyła książka. Mało jest też akcji, o czym już wspomniałam, za to dużo opisów przemyśleń i wspomnień bohaterów, którzy po mimo poświęcenia im ogromnej uwagi i drobiazgowości przy ich kreowaniu, nadal pozostają nijacy i podobni do siebie.

To co może urzekać to drobiazgowość w opisach tradycji i zwyczajów dawnych Egipcjan. Autorce udało się realistycznie zarysować skomplikowaną sytuację państwa, które odczuło na własnej skórze burzę związaną z politycznymi kontrowersjami dotyczącymi przejmowania władzy. Gische doskonale radzi sobie także z komponowaniem historycznego tła oraz fikcji świata stworzonego przez siebie, jednak to zdecydowanie za mało aby uznać książkę za dobrą, zbyt dużo by nazwać ją niestrawną. Wniosek jaki się nasuwa jest zatem prosty. Tajemnice Królów to powieść przeciętna i znośna, choć zdecydowanie mogłaby być dużo lepsza, gdyby autorka spróbowała nie dzielić bohaterów jedynie na złych i dobrych oraz skupiła się na wydarzeniach a nie przemyśleniach, a redakcja polskiego wydania miała lepszy dzień i wyłapała namnożone w treści błędy.

OCENA: 2+/6

NA PLUS:
+ dobrze oddane tło historyczne

NA MINUS:
- bohaterowie
- mnogość opisów
- brak akcji

Autorka: Viktoria Gische
Tytuł: Tajemnice królów
Wydawnictwo: Bellona 2015
Liczba stron: 336
Cena: 29,90 zł

Recenzja została opublikowana na portalu DUŻEKA.