27 lutego 2013

Ian Smith - Cała prawda o mężczyznach


Obserwując wzrastającą liczbę różnorakich poradników pojawiających się na światowym rynku literackim zastanawiam się, czy ludzie już całkowicie zatracili umiejętność obserwacji swojego własnego otoczenia, że muszą odpowiedzi na najbardziej trywialne z pytań znajdować w tego typu książkach. Skoro jest popyt jest też podaż, tak więc zalewająca nas fala poradników wskazuje na to, że rzeczywiście coraz większe trudności sprawia pojedynczym jednostkom samodzielne myślenie. Moja opinia nie oznacza jednak, że jestem całkowicie przeciwna książkom wykładającym ludziom jak mają żyć. Wszystko jest kwestią tego czy czytelnicy potrafią podejść do nich z odpowiednim dystansem oraz przeanalizować zawarte w nich treści.

Jednym z takich poradników adresowanych do pań jest Cała prawda o mężczyznach napisana przez jednego z nich – Ian’a Smith’a. Po lekturze tejże książki oraz wnikliwej analizie zawartych w niej prawd przeprowadzonej z przedstawicielem płci przeciwnej, z którego zdaniem się liczę, jestem w stanie stwierdzić, że autor rzeczywiście trafił w sedno spisując dziesięć złotych zasad, których powinny trzymać się kobiety jeśli chcą wiedzieć co siedzi w głowach mężczyzn. Zanim jednak przejdę do mocnych stron owego poradnika, wspomnę o tych słabych.

Przede wszystkim im dalej w las tym ciemniej – właśnie te słowa doskonale oddają charakter tej książki. Połowa stron zawiera naprawdę ciekawe fakty i porady, natomiast druga ich część zjada swój ogon. Kolejną cechą negatywnie wpływającą na odbiór książki jest target, jaki obrał sobie autor. Dosyć mocno wyczuwalne jest to, że adresatkami jego książki mają być Amerykanki. Ostatecznie jedną z największy wad jest dla mnie przywoływanie na stronach książki oczywistych oczywistości.  Wydaje mi się, że pewne fragmenty tej lektury nadawałyby się bardziej do Bravo niż do publikacji tego typu. Może obrażę teraz niektóre z pań, ale mam nadzieję, że każda z Was wie, że na pierwszą (drugą, trzecią – cholera wcale!) randkę z wybrankiem nie zabieramy ze sobą przyjaciółki, koleżanki, mamy, siostry, babci i w ogóle żadnego trzeciego koła. Myślę też, że większość kobiet zdaje sobie sprawę z tego, czym różni się jej partner od jej psiapsióły – przynajmniej mam taką nadzieję.

Z drugiej jednak strony Smith skupił się na kilku aspektach ważnych dla panów a często lekceważonych przez panie np. seksie i niezależności/samodzielności mentalnej. Sam poradnik jest natomiast napisany lekko i przyjemnie. Swoje teorie autor popiera przykładami z życia i podsuwa czytelniczkom różne możliwości rozwiązania kłopotliwych sytuacji z pożycia partnerskiego. Ciekawym rozwiązaniem jest też zastosowanie na końcu każdego rozdziału ściągawki, która zawiera najważniejsze wnioski jakie płyną z treści owego rozdziału.

Cała prawda o mężczyznach to dobrze i ciekawie spisane kompendium wiedzy na temat męskiego punktu widzenia na sprawy związane z seksem, związkami, małżeństwem itp. Jestem przekonana, że będzie stanowił doskonałe czytadło tak dla kobiet mających spore doświadczenie w kontaktach damsko-męskich jak i dla tych, które dopiero wkraczają na nieznane i dosyć przerażające wody związków z przedstawicielami płci przeciwnej.

Ocena: 4/6

Tytuł: Cała prawda o mężczyznach
Autor: Ian Smith
Wydawnictwo: G+J 2013
Recenzja ukazała się na portalu DUŻEKA.

21 lutego 2013

Vladimir Wolff - Imperium


Osmańska inwazja na Cypr nie jest tematem, który wiele osób kojarzy. Przede wszystkim dlatego, że nasz wątpliwie dobry system oświaty traktuje historię dosyć wybiórczo. Nie mniej jednak, jak wielu maniaków literackich już wie, książki stanowią wyśmienitą podstawę nie tylko do rozwijania wyobraźni ale także do zdobywania wiedzy z różnych dziedzin. Jedną z pozycji literackich mających zapewnić czytelnikom jedno i drugie jest powieść Vladimira Wolff’a Imperium. Choć po lekturze tejże mogę śmiało powiedzieć, że zdecydowanie lepiej sprawdza się ona w kontekście poszerzania wiedzy historycznej niż poszerzania horyzontów wyobraźni.

Młodego człowieka Cesara Kolbego poznajemy w dosyć kłopotliwych dla niego okolicznościach. Otóż, ów młodzieniec, skrajnie wyczerpany, wpada pewnego dnia w niezłe tarapaty i tylko niejasna pod względem motywacji interwencja dwóch synów właściciela statku kupieckiego sprawia, że uchodzi on z nich cało. Okazuje się, że spotkanie to było szczęśliwym zrządzeniem losu dla tego sieroty oraz że zmieni ono dalsze jego życie. Z czasem chłopak staje się częścią rodziny Alvarezów (jego wybawicieli) i powiernikiem jej największych sekretów. Jednak szczęśliwie i sielankowe życie zostaje zaburzone a nad trójką młodych bohaterów zawisa wizja wojny, w którą nieuchronnie zostają oni wplątani. Imperium opowiada więc historię kilku osób, jednak nie pomija ich tła historycznego.

Nie można autorowi odmówić szalenie kompetentnego podejścia do posiadanych przez niego informacji historycznych. Erę Imperium tureckiego opisuje on w sposób barwny i przystępny, przeplata historię losów głównego bohatera z wydarzeniami mającymi wpływ na wizerunek współczesnej Europy. Nie mogę jednak przyznać, aby lektura ta stanowiła porównywalnie interesujący rarytas dla czytelników i czytelniczek. O ile panowie będą zachwyceni spektakularnymi opisami bitew i wojen podczas, których upadały miasta itd. o tyle panie będą przytłoczone całym tym wojennym i historycznym tłem. Taki wniosek nasuwa mi się, gdyż choć sama czytuje często powieści historyczne, uwielbiam opisy bitew morskich a wojna, sama w sobie, (teoretycznie) nie jest mi obca to jednak czułam dosyć spory dyskomfort przyswajając wiedzę płynącą z kart tej historii.

Książka jak już wspomniałam jest napisana przystępnym językiem, jednak odczuwalny jest tu wyraźny brak polotu. Troszkę sztywna konwencja zachowana tak w opisach, jak i dialogach sprawia, że powieść, jako całość smakuje dosyć surowo. Dużym plusem Imperium  są natomiast bohaterowie, którzy mają naprawdę ciekawie skonstruowane charaktery, zresztą same ich losy również potrafią zainteresować czytelnika. Wrażenie psuje po prostu wybrany przez autora sposób wyłożenia tej historii.

Tak więc zdecydowanie polecam powieść wszystkim czytelnikom, którzy lubują się w awanturniczych opowieściach o przygodach dzielnych mężów. Odradzam jednak sięganie po Imperium czytelniczkom, gdyż wydaje mi się, że powieść ta będzie je w stanie jedynie znużyć. W podobnym (podkreślam - PODOBNYM ale nie identycznym) morskim klimacie rysuje się Czarna bandera pana Komudy i tę pozycję zdecydowanie bardziej poleciłabym paniom łaknącym historii o statkach, żeglarzach, piratach i niezmierzonych bezkresach mórz i oceanów.

Ocena: 3+/6

Tytuł: Imperium
Autor: Vladimir Wolff
Ilość stron: 320
Wydawnictwo: Ender (Warbook) 2013
Cena: 34,90 zł
Recenzja ukazała się na portalu DUŻEKA.

18 lutego 2013

Jacek Komuda - Zborowski


Jacek Komuda to pisarz snujący swoje opowieści w tematyce fantastycznej bądź historycznej. Napisał wiele ciekawych powieści oraz antologii, jednak najbardziej słynie z tego że strzepuje kurz z zapomnianych i zaniedbanych kart historii Polski, czyli z okresu XVI i XVII wieku. Jego najnowsza książka Zborowski  to właśnie jedna z takich antologii. Trzeba przyznać, że co jak co, ale zaplecze informacji z zakresu historii Komuda ma rzetelne i obszerne.

Samuel Zborowski – syn  wyklętego i ściętego banity; nieuznany przez rodzinę ojca bękart; człowiek bez ziemi; poszukiwacz przygód, które często same mu się napataczają. W wymienionej wyżej powieści znajdziemy pięć dosyć długich historii, które opowiadają kilka fragmentów z życia Zborowskiego. Mamy więc pojedynki, ucieczki, publiczne egzekucje, walkę w obronie honoru oraz brak honoru (jeśli okoliczności akurat tak się składają).

Nie ma sensu zdradzać fabuły poszczególnych opowieści, warto jednak zwrócić uwagę, że każda z nich jest wyjątkowa a wszystkie razem okazują się trzymać nad wyraz równy i bardzo wysoki poziom. Autorowi udało się doskonale oddać klimat tamtejszych czasów, obyczaje szlacheckie, głupotę pospólstwa (i nie tylko), jednak to co najbardziej rzuca się w oczy to zachowanie odpowiedniej stylistyki językowej. Bohaterowie wypowiadają się niebanalne i lekko, nie tracąc przy tym charakteru odpowiedniego dla przedstawicieli społeczeństwa XVI wieku.

Cała masa postaci drugoplanowych sprawia, że opowiadania zawarte w Zborowskim są niebywale barwne, a tematyka jest w stanie trafić w gusta tak mężczyzn, jak i kobiet. Jedno jest pewne, ze Zborowskim żaden czytelnik nie zazna nudy.

Kolejnym ważnym aspektem, którym charakteryzuje się omawiana antologia jest fakt, że autor buduje dla swoich opowieści niebywale szczegółowe i realne zaplecze historyczne. Co pozwala w bardzo szybki sposób wniknąć w świat wykreowany, a przy okazji pozwala czytelnikom na poszerzanie wiedzy z zakresu realiów życia w XVI wiecznej Polsce.

Jestem całkowicie pewna, że miłośnicy pióra Komudy będą więcej niż usatysfakcjonowani lekturą tej pozycji. A jeśli są tacy, którzy wcześniej nie poznali opowieści tego pisarza to po przeczytaniu Zborowskiego dojdą do wniosku, że wkroczyli w okres jednej z najbardziej barwnych przygód w swoim życiu – przygód, które w przepiękny sposób kreuje Jacek Komuda.

Ocena: 5/6

Tytuł: Zborowski
Autor: Jacek Komuda
Ilość stron: 352
Wydawnictwo: Fabryka Słów 2012
Cena: 38,90 zł

17 lutego 2013

Hanna Cygler - W cudzym domu


Twórczość Hanny Cygler była mi zupełnie obca, jednak jako że jestem miłośniczką powieści historycznych postanowiłam zapoznać się z jej książką pod tytułem W cudzym domu. Muszę przyznać, że z reguły podchodzę do polskich pisarek dość sceptycznie, jednak tu chylę czoło, gdyż autorce udało się mnie nie rozczarować, a co więcej nawet zainteresować swoją wcześniejszą twórczością. Ale przejdźmy do meritum sprawy.

Wraz z pisarką przenosimy się w lata osiemdziesiąte XIX wieku. Młody Joachim Hallman (von Eistetten) staje na życiowym zakręcie. Musi podjąć jedną z najważniejszych decyzji, które pojawiają się w życiu każdego młodego człowieka. Nie przypuszcza nawet, że przypadkowo podsłuchana przez niego rozmowa matki i jej przyjaciółek, zmieni w jego życiu wszystko. Małoletnia Luiza Sokołowska, również na skutek dramatycznych i skrywanych przez swoją matkę tajemnic podejmie kroki mające na celu odmianę swojego losu. Ostatecznie podpułkownik i specjalny wysłannik carski – radca Dimitri Szuszkin zostanie zmuszony poprzez zbieg okoliczności do weryfikacji swojego niechętnego podejścia do wszystkiego co polskie. Wszystkie te trzy postacie spotkają się pewnego razu w Warszawie, a zdarzenie to wpłynie znacząco na ich dalsze losy.

Przede wszystkim muszę przyznać, że ciężko jest w kilku zdaniach nakreślić zarys tej barwnej i wielowymiarowej powieści właśnie przez to, że autorka postanowiła nie skupiać się tylko i wyłącznie na historii jednego z bohaterów. Opowieść snuta przez Cygler jest jak zabawkowa matrioszka, skrywa w swoim wnętrzu wiele warstw, które można odkryć jedynie poprzez lekturę W cudzym domu. Wydarzenia opisywane przez autorkę rozgrywają się na przełomie lat a ich barwne tło stanowi tylko jedną z licznych atrakcji książki – właśnie to stanowi o rozmachu z jakim napisana została ta powieść.

Hannie Cygler udało się doskonale oddać charakter opisywanych przez siebie czasów. Oprócz wysuwających się na pierwszy plan postaci, autorka wykreowała całą masę charakterystycznych bohaterów drugoplanowych, którzy wzbogacają powieść i nadają jej głębszego wyrazu. W cudzym domu opowiada nie tylko historie pojedynczych bohaterów, stanowi też opis społeczeństwa końca XIX wieku. Wątki historyczne mieszają się z romansem, a wszystko to zostaje okraszone sensacyjną i dosyć wartką akcją. Innymi słowy książka spełnia wszelkie pokładane w niej przez czytelników oczekiwania.

Po tę książkę po prostu trzeba sięgnąć. Choć warto zwrócić uwagę, że z pewnością bardziej usatysfakcjonowane lekturą będą w tym przypadku czytelniczki. Zatem wszystkie panie, które kochają historie o minionych wiekach; niuansach społecznych; konwenansach, które niewątpliwie krępowały żyjących wtedy ludzi powinny zapoznać się z treścią powieści W cudzym domu.

Ocena: 5/6

Tytuł: W cudzym domu
Autor: Hanna Cygler
Ilość stron: 336
Wydawnictwo: Rebis 2013
Cena: 33,90 zł

16 lutego 2013

Drew Magary - Nieśmiertelność zabije nas wszystkich


„Śmierć zabije nas wszystkich, ale nieśmiertelność zrobi to w bardziej okrutny sposób”

Nieśmiertelność – marzenie wszystkich tych, którym czas na Ziemi upływa zbyt szybko lub tych, którzy panicznie boją się śmierci. Perspektywa bycia wiecznie młodym i posiadania ogromnych możliwości, które daje tylko i wyłącznie wydłużone życie, kusi od lat tak czytelników jak pisarzy, którzy chętnie obdarowują nieśmiertelnością nadprzyrodzone istoty typu wampiry i inne. Drew Magary postanowił w swoim debiucie literackim podjąć się tematu nieśmiertelności zwyczajnych ludzi. Poddaje też analizie społeczeństwo dopadnięte tym (tu) wątpliwym darem. Jakie koszty poniosłaby ludzkość obdarzona długowiecznością? Okazuje się, że ogromne i katastrofalne w skutkach.

John Farrel to 29-cio letni prawnik, który doczekał czasów, kiedy lek na osiągnięcie długowieczności przestał istnieć tylko i wyłącznie w fantazji artystów. Poddał się więc kuracji dającej mu młodość i nienaturalnie długie życie. Nawet przez chwile nie pomyślał, że będzie tego tak bardzo żałował. Nieśmiertelność zabije nas wszystkich stanowi studium na temat procesów i zmian jakie zaszły by na Ziemi, gdyby ludzkość osiągnęła tak ogromne możliwości i stałaby się praktycznie niezniszczalna.

Nie zamierzam rozwodzić się na temat fabuły powieści Nieśmiertelność zabije nas wszystkich, gdyż trzeba ją poznać samemu. Chciałabym natomiast zwrócić waszą uwagę na lekturę niesamowicie inspirującą i dającą do myślenia, a taką właśnie książką jest wyżej wspomniana. Autor skupił swoją uwagę na tematach społecznych, tudzież socjologicznych. Co samo w sobie wydaje się niesamowite, gdyż rzadko zdarza się aby lektura stricte rozrywkowa – a do tego stworzono fantastykę – dorównywała pod względem wartości zawartych w niej treści pozycjom naukowym i popularnonaukowym.

Gładki język, nieszablonowość z jaką podążają myśli autora i dobrze wykreowane postaci są główną kartą przetargową tej książki. Swoją drogą lektura ta stanowi gratkę dla miłośników powieści postapo, bo czy ktoś wyobraża sobie bardziej prawdopodobną wizję postapokaliptycznego świata niż przeludniona Ziemia, wystawiona na działania łakomych i wyzyskujących ją do cna ludzi? Autor wystawił społeczeństwa różnych krajów europejskich na najbardziej ekstremalne warunki. Powszechnie panujący głód; walki na tle religijnym spowodowane chęcią oszukania śmierci, a tym samym przeciwstawienia się Bogu; brak pracy; załamanie się więzi między ludzkich – wszystko to stanowi o fenomenie tej powieści.

Już w obecnych czasach dostrzegamy pewne sygnały załamującej się gospodarki, natura domaga się powrotu do czasów pierwotnych, brakuje miejsca do życia dla wielu ludzi a przecież nasz byt i tak jest ograniczony. Wyobraźcie sobie zatem chaos jaki zapanowałby, gdyby każdy z osobna miał przed sobą dziesięciokrotnie dłuższy okres życia?

Myślę, że każdy z czytelników, który zdecyduje się sięgnąć po Nieśmiertelność zabije nas wszystkich dojdzie do podobnych wniosków i rozważy je na własny sposób. Tylko śmierć trzyma nas w ryzach i właśnie o tym jest ta powieść. Jeśli zatem szukacie lektury niebanalnej w przekazie, jednak napisanej w sposób lekki i przystępny to właśnie jest książka dla was.

Ocena: 5/6

Tytuł: Nieśmiertelność zabije nas wszystkich
Autor: Drew Magary
Ilość stron: 464
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 2012
Cena: 42,00 zł

15 lutego 2013

Grażyna Jagielska - Miłość z kamienia. Życie z korespondentem wojennym


„Życie i miłość w nieustannym cieniu śmierci”

Grażyna Jagielska, autorka książki Miłość z kamienia, od dwudziestu lat jest żoną Wojciecha Jagielskiego – dziennikarza, publicysty i korespondenta wojennego. Życie w cieniu mężczyzny, którego sensem życia i głównym hobby jest kuszenie śmierci i raz po raz wyrywanie się z uścisku jej ramion, nie należy do łatwych zadań. Właśnie taką historię – historię trudnej miłości, postanowiła ona opisać w swojej książce. Mówi się, że miłość ma wiele imion – w tym przypadku jest to bardzo trudne, skomplikowane i obco brzmiące imię, które choć z rozkoszą ciśnie się na usta to tak naprawdę jest prawie niemożliwe do wypowiedzenia.

Historia Grażyny to przepięknie napisane studium życia dwójki osób postawionych w ekstremalnych sytuacjach zagrożenia życia. I choć tylko jedna osoba tak naprawdę ryzykuje jego utratą, to jej śmierć stanowi o końcu wszystkiego dla tej drugiej. Autorka od lat wyczekuje telefonu o tym, że jej mąż zginął w kraju oddalonym tysiącami kilometrów od ciepłego domu, który ona sama dla niego zbudowała. Ostatecznie jej psychika nie wytrzymuje ciągłego napięcia i okazuje się, że dużo łatwiej jej żyć z myślą, że ukochany naprawdę odszedł.

Trafia do kliniki psychiatrycznej z objawami stresu bojowego i właśnie to miejsce stanowi tło do opisywanych przez nią wrażeń i emocji. Jagielska przywołuje liczne retrospekcje z ich wspólnego życia, próbując nakreślić czytelnikom cały ogrom uczuć, które latami musiała w sobie gromadzić. Zwróćmy uwagę na fakt, że nie jest to zadanie łatwe – sugestywny opis subiektywnych emocji, jest praktycznie niemożliwy do wykonania, jeśli celem jest uzmysłowienie osobom, które nie są pozostawione w takiej samej sytuacji, jak dramatyczne brzmię musi ona dźwigać. Nie mniej jednak udało jej się to.

Podczas lektury tej przepięknej, choć dosyć przygnębiającej książki pisarka wywołała we mnie ogromne pokłady uczuć, które pozwoliły mi choć na chwilę wniknąć w jej skórę. Opisy relacji z prowizorycznego życia, które prowadzi z Wojciechem Jagielskim przeplatają się z obrazowaniem stanów psychicznych autorki, co więcej nie zapomina ona także o tym by przedstawić chociaż zarys tego czym dla jej męża jest praca, którą wykonuje.

Dojrzałość oraz realizm opisów, które wypełniają Miłość z kamienia po brzegi sprawiają, że książka ta stanowi na naszym rynku literackim naprawdę ciekawą pozycję. Lektura ta jest przeznaczona dla czytelników wrażliwych i ciekawych życia innych ludzi. Żeby naprawdę móc zrozumieć o czym jest ta książka potrzeba nie lada empatii, zrozumienia i cierpliwości, jednak trud włożony podczas czytania zwraca się po stokroć, gdyż rzadko spotyka się autora, który potrafi spojrzeć na swoje życie z boku i opowiedzieć o nim na tyle krytycznie, że odbiorca jest w stanie zauważyć całkowitą szczerość i otwartość historii.

Ocena: 6/6

Tytuł: Miłość z kamienia. Życie z korespondentem wojennym
Autor: Grażyna Jagielska
Ilość stron: 208
Wydawnictwo: Znak 2013
Cena: 32,90 zł
Recenzja ukazała się na portalu NASZE RECENZJE.
DZIEWCZYNY ZAPRASZAJĄ TEŻ DO UDZIAŁU W KONKURSIE.

12 lutego 2013

Alan Dean Foster - Obcy. Ósmy pasażer Nostromo


„Co było pierwsze jajko czy kura? Alien versus Alien, czyli jaki jest sens pisania książek na podstawie filmów”

W 1979 roku światło dzienne ujrzał film, który miał na zawsze zmienić ludzkie postrzeganie przedstawicieli obcych cywilizacji. Trzy lata później na ekranach kin pojawiło się przerażające „Coś”, a w 1986 roku „Crittersy”, które choć miały straszyć wzbudzały zgoła inne emocje. Jednak żadna z kreatur nie mogła przebić tej znanej z filmu „Obcy. Ósmy pasażer Nostromo”. Niesamowite stworzenie, które potrafi dostosować się do każdych warunków; jest wszystkożerne, choć najlepiej smakuje jej ludzkie mięso; do tego jest cholernie inteligentne, sprytne i odporne. Idealna maszyna do zabijania. Jeśli właśnie taki miałby być nasz pierwszy kontakt z  obcą cywilizacją to marny nasz los!

To właśnie za sprawą tej istoty w 1997 roku pokochałam filmy z gatunku science-fiction. I od tamtej pory, a minęło już piętnaście lat, wciąż wracam do fantastycznej quadrologii o zabójczym Obcym. W roku 1992 warszawskie wydawnictwo Alfa wydało książkę, która miała stanowić gratkę dla polskich fanów wyżej wymienionego tytułu. Alan Dean Foster postanowił zbeletryzować scenariusz filmu Ridleya Scotta. Choć nigdy nie byłam zwolenniczką takiego zabiegu, co więcej nie widziałam w tym sensu, to właśnie lektura tej pozycji pozwoliła mi zmienić zdanie o książkach pisanych na podstawie filmów.

Tak rodzi się legenda.

Niezmierzony kosmos. Czarna głębia, którą przemierza statek transportowy z pogrążoną w głębokim śnie załogą. Niespodziewanie Nostromo odbiera tajemniczy sygnał z nieznanej planety i podejmuje decyzję o wybudzeniu siedmiorga pasażerów z hibernacji. Wydaje się, że ów sygnał, który jest w kółko nadawany przez niewiadome źródło to „SOS” – załoga ma, więc obowiązek udzielić pomocy. Kapitan decyduje się wylądować na nieprzyjaznej planecie. Decyzja ta okaże się najgorszą w całym jego życiu…

Na poszukiwania źródła wyrusza trzech członków ekipy, jeden z nich wraca z przyczepionym do twarzy żywym organizmem, który wydaje się nie robić mu zbytniej krzywdy. Ofiara jest po prostu nieprzytomna, a pająkowata istota utrzymuje ją przy życiu. Po jakimś czasie stwór umiera, a jego „zakładnik” od tak budzi się i jedyne co mu dolega to lekka amnezja. Jednak to nie koniec dziwnych wydarzeń. Okaże się, że ta przypominająca kościstą ludzką dłoń istota to najmniejszy kłopot, któremu będą musieli stawić czoła. Czy załoga Nostromo poradzi sobie z najdzikszym drapieżnikiem, z jakim przyszło się do tej pory spotkać przedstawicielom ludzkiej rasy?

Choć fabuła filmu „Obcy. Ósmy pasażer Nostromo” może się wydawać banalna, to jednak była ona swojego rodzaju unikatem w roku 1979, a świetnie rozpisany scenariusz oraz doskonała ekranizacja sprawiły, że mimo upływu lat jest to nadal jeden z najlepszych i najbardziej przerażających filmów science-fiction. Nic, więc dziwnego, że książka Alana Fostera pod tym samym tytułem, okazała się zaskakująco dobra. Oczywiście, pisarz mógł nie udźwignąć ciężaru sukcesu, jaki odniosło dzieło Scotta. Należy jednak pamiętać, że Foster już wcześniej pisywał opowieści rozgrywające się w kosmosie, nie był to więc jego debiut w tym gatunku. Co więcej, jest on autorem kilkunastu dobrze przyjętych literackich adaptacji filmów np. „Gwiezdne wojny”, „The Thing”, „Krull”.

I tak dzięki fantastycznemu scenariuszowi, rzeszy ludzi pracujących na planie filmu „Ósmy pasażer Nostromo” oraz autorowi poczytnych książek, Obcy przeszedł do legendy i przeraził oraz nadal przeraża nie tylko miłośników kina, ale także literatury…

Słowo kontra obraz.

Na początku było słowo. Powstał scenariusz do filmu, następnie został on przełożony na ruchome obrazy, a ostatecznie historia zatoczyła koło, kiedy to jakiś pisarz wpadł na pomysł, że ów obraz da się znów przełożyć na słowo pisane, w bardziej przystępnej dla czytelników formie niż pierwotny scenariusz. Warto pamiętać, że już w początkach kina twórcy filmowi uciekali się do ekranizowania literatury. Natomiast adaptacje filmów do literatury stały się popularne stosunkowo niedawno. Przyjęło się jednak, że reżyserzy mają większe pole manewru, natomiast twórcy adaptujący scenariusze nie są w stanie niczym zaskoczyć. Nic bardziej mylnego. Teorię tę udało się obalić Alanowi Fosterowi, który pisząc książkę „Obcy. Ósmy pasażer Nostromo” postawił na ukazanie i pogłębienie tego co w przypadku ruchomych obrazów jest trudniejsze do wykonania i niekoniecznie jednoznaczne, czyli przeżyć wewnętrznych bohaterów. Dzięki jego wersji tej historii, czytelnicy są w stanie poznać bliżej i utożsamić się z postaciami. Zresztą autor książki pokusił się też o niewielkie, ale widoczne zmiany w fabule. Dzięki uzupełnieniu, jakie serwuje fanom Obcego Foster, opowieść o bezlitosnej istocie z kosmosu nabiera głębi.



Należy pamiętać, że Ridley Scott zatrudnił przy realizacji „Obcego” mało znanych wtedy aktorów, rozpoczynających dopiero swoją karierę. Chciał tym samym uniknąć kojarzenia ich z poprzednimi rolami, co często ma ogromne znaczenie przy tworzeniu filmu i budowaniu wizerunku bohaterów. Przez taki właśnie zabieg po obejrzeniu „Obcego. Ósmego pasażera Nostromo” widz może mieć wrażenie, że postacie są dosyć mało skomplikowane, gdyż informacji o nich w fabule filmu jak na lekarstwo (odwrotnie niż u Fostera). Dlatego, tak doskonale czytało mi się literacką wersję „Obcego”.

Warto, czy nie warto przekładać scenariusze filmowe na prozę?

Nie wiedzieć czemu zawsze byłam przekonana, że takie manewry są całkowicie pozbawione sensu. Wydawało mi się, że literackie adaptacje kultowych filmów wieją nudą na kilometr, bo przecież czytelnik zna już fabułę, a sama adaptacja polega na tym żeby opisać krok po kroku przebieg zdarzeń. Dopiero niedawno uświadomiłam sobie fakt, że istnieją na tym świecie ludzie nieposiadający w domu telewizorów, nie chodzący do kin, nieoglądający po prostu tego, co oferuje magia ruchomych obrazów, natomiast zaczytujący się godzinami w lekturach różnego typu. Czemu świat miałby odmówić im przyjemności poznania tak fantastycznych historii, jak właśnie „Obcy”, „Gwiezdne wojny”, czy z innej beczki „Stowarzyszenie umarłych poetów”. Zdecydowanie zmieniam zdanie o beletryzowaniu scenariuszy. Żałuje też, że tak późno spotkałam się z twórczością Alana Deana Fostera, ponieważ jest to autor, posiadający umiejętność perfekcyjnego budowania napięcia w opowieści którą snuje.



W przypadku „Obcego”, udało mu się ożywić tę historię, nadać jej głębszego wyrazu i spotęgować napięcie. Uważam, że każdy fan tej kosmicznej sagi powinien posiadać tę książkę w swojej kolekcji. Ba! Jeśli jeszcze nie widziałeś filmu to z powodzeniem możesz sięgnąć po książkę, która przeniesie cię w mroczną i tajemniczą otchłań kosmiczną. Ja natomiast na te długie zimowe wieczory zaopatrzyłam się w dwa kolejne tomy znanej historii i naprawdę nie mogę doczekać się, by po nie sięgnąć.

Felieton ukazał się w najnowszym numerze GRABARZA.


07 lutego 2013

Kresley Cole - Wściekły głód


Wydaje się, że od czasu kiedy polscy czytelnicy usłyszeli o książkach Stephanie Meyer, popyt na wampiry, wilkołaki i inne mityczne stworzenia nie słabnie. Zapewne właśnie dlatego kolejna powieść opowiadająca o romansie paranormalnych istot zdobyła tak dobre, acz nie zasłużone recenzje. Mowa tu o tytule „Wściekły głód” Kresley Cole. Czytając tę powieść byłam zawstydzona tym, że jakakolwiek kobieta była w stanie stworzyć tego typu historię.

Opis książki widniejący na odwrocie okładki mówi o tym, iż wilkołak zakochał się w pół-wampirzycy, pół-walkirii a ich namiętność jest tak ogromna, że mogłaby podpalić świat. Na dodatek dwójka bohaterów ma do wykonania ważne i niebezpieczne zadanie. Ja jednak widzę to tak: kiedyś niedobre wampiry uwięziły pewnego wilkołaka, który nagle poczuł że gdzieś na świecie znalazła się wreszcie kobieta dla niego. Ucieka więc z niewoli i znajduje biedne przestraszone dziewczę, które na dodatek jest krwiopijcą, i które to okazuje się być przeznaczoną mu wybranką. Dopada ją więc w centrum Paryża, tam prawie gwałci na środku ulicy, następnie udaje się z wampirzycą do jej hotelu, gdyż wilk „nie chce się rzucać w oczy”. W hotelowym pokoju dochodzi do kilku jednoznacznych sytuacji, do których wampirzyca Emmaline zostaje siłą i przemocą zmuszona. Ostatecznie wilkołak Lachlain porywa dziewczynę do swojej posiadłości i tam rozgrywa się pełen napięcia pojedynek między dwojgiem „zakochanych”. A w grę wchodzi dziewictwo wampirzycy. Tło ubarwia delikatnie kilka bardziej lub mniej ważnych wydarzeń.

Jeśli mam być szczera, to główne pytanie, które nasuwa się w trakcie czytania wyżej wymienionej książki, oraz najważniejsza jej tajemnica to: „czy ta dwójka w końcu się prześpi ze sobą?”. A jedyne napięcie generuje tutaj główna bohaterka, bo nie chce „mu dać”. Figura kobiety jest tu ukazana jako narzędzie do zaspokajania męskich potrzeb. Samiec natomiast całkiem dominuje nad filigranową postacią żeńską. Jak z czegoś takiego może narodzić się miłość? Nie wiem, jednak autorce udało się wykrzesać jakoś uczucie z tak patologicznych emocjonalnie postaci. Już rozumiem, czemu młodzież ma takie spaczone poglądy na związki między ludzkie. Bo czyta tego typu książki.

Fabuła „Wściekłego głodu” to całkowita klapa. Jednak nie można pisarce odmówić umiejętności językowych. Kresley Cole pisze całkiem dobrym stylem, tyle że pisze całkowite bzdury. Bohaterowie nie wzbudzają sympatii, mimo wszystko akcja prze wartko do przodu i dzięki bogu już po dwóch godzinach historia znajduje swoje zakończenie. Jednak na tym autorka nie poprzestała i jak się okazuje „Wściekły głód” to pierwszy tom cyklu, po który ja z całą pewnością nie sięgnę i innym też szczerze odradzam.

Wielka szkoda, że książka reprezentuje tak niski poziom, gdyż wydawnictwo naprawdę włożyło sporo wysiłku by wydać tę powieść w zachęcający sposób. Czcionka jest przejrzysta, okładka przyciągająca, no i sam opis książki, choć nijak się ma do rzeczywistej fabuły, jak na paranormalny romans jest całkiem interesujący, jednak czasem nie wystarczy tylko dobre wydawnictwo, aby książka się sprzedała… czasem jeszcze książka musi o czymś mówić, ta niestety mówi o niczym. Jeśli już miałabym wybierać to szczerzę wole delikatną i ckliwą „Sagę Zmierzch” niż brutalny i bezmyślny „Wściekły głód”.

Ocena: 1/6

Tytuł: Wściekły głód
Autor: Kresley Cole
Cykl: W ciemności tom I
Ilość stron: 416
Wydawnictwo: Dwójka bez sternika 2011
Cena; 34,90 zł
Recenzja ukazała się w e-zinie GRABARZ.

05 lutego 2013

Orlando Figes - Poślij chociaż słowo. Opowieść o miłości i przetrwaniu w Gułagu


„Miłość wiele ma imion. Najważniejsze to odnaleźć tę właściwą i trwać w poczuciu, że decyzje, które się podjęło były właściwe – los wynagradza wtedy wszystkie cierpienia”

Gułag, czyli inaczej łagier lub łagry to sowieckie obozy pracy, do których trafiali kryminaliści, a oprócz nich cała masa mniej lub bardziej winnych ludzi, którzy zostali przez rząd ZSRR uznani za społecznie niepożądane jednostki bądź też podejrzane o kolaboracje lub podejrzane po prostu. Nie da się ukryć, że instytucja gułagu, jest szalenie interesującym narzędziem do sprawowania władzy w kraju totalitarnym. Państwo dbało o to aby byli więźniowie mieli jak najmniejszy kontakt z resztą społeczeństwa, obowiązywała wszechobecna cenzura, gdyż wiadomo, że nad społeczeństwem, które wie niewiele łatwiej jest przejąć kontrolę. Na szczęście lata stalinowskiego Związku Radzieckiego są już za nami, a historycy wreszcie mają prawo do poszukiwania prawdy o tym, jak żyło się nie tylko w łagrach ale także w samym Związku Radzieckim za panowania Stalina. Jednym z takich poszukujących prawdy naukowców jest Orlando Figes, który postanowił w swojej najnowszej książce Poślij chociaż słowo, opowiedzieć światu pewną nietypową, urzekającą i do cna autentyczną historię.

Dwoje młodych mieszkańców Moskwy poznaje się na studiach i, choć nie od razu, zakochuje się w sobie – trywialne prawda? Jednak ani Lew ani Swietłana nie zdają sobie sprawy z tego, że wkrótce przyjdzie im się rozstać… na szereg długich lat. Wybucha II Wojna Światowa, ostatecznie Niemcy napadają na Związek Radziecki, Lew rusza na wojnę… Przez 5 lat młodzi nie mają ze sobą kontaktu. W końcu kiedy sytuacja chłopaka staje się w miarę stabilna (co oznacza ni mniej ni więcej tylko fakt zesłania go do obozu pracy z wyrokiem, aż 10 lat – za najcięższe przewinienie, czyli zdradę ojczyzny) postanawia on odezwać się do swojej ciotki, by uzyskać informacje na temat Swietłany. Sam nie ma odwagi wkraczać z butami w życie dziewczyny po tak długiej rozłące. Na szczęście innego zdania jest jego ciotka, która informuje Swietłanę o losie Lwa. Tak rozpoczyna się ich dziesięcioletnia (kolejna) rozłąka przepełniona bólem, tęsknotą i wyczekiwaniem, ale także miłością i okrywaniem w sobie zdolności do poświęceń.

Przede wszystkim chciałabym zauważyć, że choć podtytuł książki brzmi Opowieść o miłości i przetrwaniu w Gułagu, to jednak lektura ta nie opowiada stricte o miłości. Oczywiście uczucie to stanowi ważną jej część ale brytyjskiemu autorowi zależało nie tylko na ukazaniu losów dwójki młodych osób, którym totalitaryzm dość znacznie uprzykrzył życie. Autor zadbał o to by Poślij chociaż słowo stanowiło przekrój społeczeństwa ZSRR na tle tamtego okresu. Być może właśnie to sprawia, że książka jest lekko chaotyczna. Choć w żaden sposób nie przeszkadza to w jej odbiorze. Po prostu wyraźnie widać, że autor chciał zwrócić uwagę czytelników nie tylko na relację łączącą dwoje młodych zakochanych ludzi, ale także na wszystko dookoła nich, dlatego sukcesywnie rozbijał ten wątek i wplatał w niego relacje z życia w obozie; historie ludzi, którzy stanęli na drodze życia naszych bohaterów; oraz opisy moskiewskich realiów, w których przebywała Swietłana.

Tych, których może odstraszać brak dialogów w książce, pragnę uspokoić. Dialogi są, tylko niebezpośrednie. Autor ukazuje wymianę listów między kochankami, a w między czasie relacjonuje owe zdarzenia, o których jest w nich mowa. Wszystko to oczywiście na podstawie korespondencji oraz wspomnień starszych już bohaterów, z którymi Brytyjczyk spotkał się w 2008 roku.

Poślij chociaż słowo to naprawdę rzetelna opowieść. Najciekawszy jest tu sposób w jaki została tutaj ukazana historia stalinowskich rządów. Przecież takich Lwów i Swietłan było wiele. Rozdarte rodziny; ludzie posądzeni o zbrodnie, których nie popełnili; napiętnowane społeczeństwo podzielone na tych, którzy nic nie wiedzą i są wolni, oraz na tych, którzy wiedzą wszystko ale są w niewoli. Książka doskonale obnaża działanie systemu, jaki panował w ZSRR. Figes unika jednak jednoznaczności. Owszem podejmuje pytania na temat ślepoty społeczeństw i jednostek, pośród których żyli przecież ci, którzy czekali na uwolnienie bliskich z łagrów, jednak stara się tego nie komentować. Jedyne komentarze od autorskie jakie pojawiają się w książce, polegają na relacjonowaniu i wyjaśnianiu omawianych w listach faktów.

Poślij chociaż słowo stanowi intrygującą hybrydę surowej literatury faktu i poetyckiego romansu. Przeplatanie się tych dwóch stylów stanowi dosyć sporą nowość. Rzadko zdarza się, aby autor pokusił się o takie rozwiązanie. Nie mniej jednak dzięki takiemu właśnie zabiegowi książka nie traci nic ze swojej autentyczności, a przy okazji przestaje być tak surowa, jak tylko mogłaby być lektura dotycząca tak ponurej tematyki.

Książka Orlando Figes’a to opowieść o nadziei, niezłomnej woli i uczuciu, które potrafiło zwyciężyć nad wszystkim tym, co w ludziach najgorsze. Myślę, że jest to książka unisex, adresowana tak dla mężczyzn – dzięki rzetelności z jaką autor przedstawia fakty; jak dla kobiet – poprzez sposób ukazania historii przez pryzmat uczuć dwójki osób, których miłość kwitła na tle tragicznych i znamiennych wydarzeń historycznych. Polecam wszystkim, którzy potrzebują zrozumieć, że o pewne rzeczy warto walczyć; oraz po prostu tym, którzy chcą poznać ciekawą i dobrze opowiedzianą historię.

Ocena: 5/6

Tytuł: Poślij chociaż słowo. Opowieść o miłości i przetrwaniu w Gułagu
Autor: Orlando Figes
Ilość stron: 418
Wydawnictwo: Magnum 2012
Cena: 49,00 zł

04 lutego 2013

Olga Rudnicka - Cichy wielbiciel



Olga Rudnica jest młodą polską pisarką, która ma na swoim koncie kilka książek dobrze przyjętych przez środowisko czytelnicze. „Cichy wielbiciel” to jej najnowsze dzieło i stanowi mój pierwszy kontakt z twórczością autorki.

Stalking jest w Polsce dosyć nowym zjawiskiem. Bynajmniej, jeszcze kilka lat temu, to pojęcie nie istniało ani w umysłach ludzi, ani też w kodeksie karnym. Na „chłopski rozum” stalking przejawia się w nachodzeniu kogoś, dręczeniu mailami, smsami, dzwonieniem, obdarowywaniem niechcianymi prezentami i innymi formami aktywności, która nie koniecznie jest akceptowana przez ich adresata. Długo osoby męczone przez „cichych wielbicieli”, byłych partnerów itp. nie miały żadnej możliwości obrony. Na szczęście czasy uległy zmianie i obecnie stalking podlega karze pozbawienia wolności. „Cichy wielbiciel” opowiada o walce człowieka o prawo do prywatności, spokój ducha i o normalność.

Julia jest młodziutką kobietą, która niedawno skończyła studia, poznała miłość swojego życia, i ma całkiem dobrą pracę. Jedno niefortunne zdarzenie, które wydawałoby się zupełnie normalne, zmienia jej życie o 180 stopni. Pewnego dnia do pracy Julii zostają dostarczone kwiaty na jej nazwisko. W ciągu kolejnych dni dziewczyna otrzymuje kilkanaście esmesów oraz serię głuchych telefonów. I tak zaczyna się koszmar, który doprowadzi bohaterkę na skraj załamania nerwowego. Nikt z otoczenia Julii nie będzie mógł czuć się bezpiecznie, kiedy wokół niej zacznie kręcić się „cichy wielbiciel”.

Na pewno wiecie, co się mówi o życzeniach. Trzeba uważać, czego sobie życzysz bo życzenie może się spełnić. Bohaterka choć sama nie prosiła się o nadmierne adorowanie otrzymała jego potężną dawkę. Nie wyobrażam sobie, żeby komukolwiek po lekturze tej pozycji przyszło do głowy, że posiadanie tajemniczego wielbiciela jest romantyczne. Autorka bardzo sugestywnie opisała to przez co musiała przechodzić Julia. Choć język powieści jest bardzo dobry momentami występują w nim pewne zgrzyty, jednak jest to błahostka. Oprócz tego lektura posiada same zalety. Skuteczne zastosowanie powtórzeń, które wyprowadzają z równowagi w takim samym stopniu jak ciągłe słuchanie brzęczącego dźwięku nadchodzącego połączenia w telefonie, dało realne odczucie emocji bohaterki. Rewelacyjne przedstawienie psychiki postaci (choć sama Julia wydawała się nieco pierdołowata) oraz schematu działania prawdziwego stalkera sprawiają, że podczas czytania odbiorca jest poddawany ciągłemu napięciu. Dzięki opisom autorka umożliwia wniknięcie w osobowość bohaterów, co z kolei ułatwia odbiór książki i przedstawianych w niej wydarzeń. Widać, że Olga Rudnica nie nastawiła się na przedstawienie postaci w kryteriach „da się polubić, bądź nie”. Jej chodziło o coś zupełnie innego. Zadaniem książki było nakreślenie i rozjaśnienie sytuacji ofiar stalkingu, oraz pewnych zasad, których należy się trzymać, by nie stać się jego ofiarą. Polecam tę pozycję wszystkim miłośników lektur z pogranicza psychologii, oraz sensacji i kryminału. Jestem przekonana, że nikt nie będzie zawiedziony.

Moja ocena: 5/6

Tytuł: Cichy wielbiciel
Autor: Olga Rudnicka
Ilość stron: 440
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 2012
Cena: 33,00 zł
Recenzja ukazała się w najnowszym numerze GRABARZA.

02 lutego 2013

John Lutz - Seryjny


Zabójcza seria Wydawnictwa Prószyński i S-ka zapowiada się bardzo dobrze. Jak sama nazwa wskazuje, książki wchodzące w jej skład dotyczą tematyki zbrodni i morderców, ale tych wyjątkowych bo seryjnych. To właśnie ich psychika stanowi gratkę dla miłośników tego typu kryminałów. Zabójcza seria stara się uchylać rąbka tajemnicy, którą spowite są zakamarki umysłów morderców, którzy nie mogą przestać zabijać. Dodatkowo powieści z tego cyklu posiadają ciekawą szatę graficzną, przywodzącą na myśl miejsca zbrodni, dlatego też stanowią doskonałe egzemplarze kolekcjonerskie.

Seryjny to historia Rzeźnika. Sadystycznego mordercy, którego celem są kobiety, które… No właśnie? Co takiego je łączy? Czym zasłużyły sobie na przypalanie, obdarcie żywcem i inne tortury? Bo to, że morderca uważa, że same są sobie winne nie ulega wątpliwości. Detektyw Frank Quinn, do którego przylgnęła łatka łowcy seryjnych morderców, podejmuje się rozwiązania tej sprawy, a ma ku temu osobiste powody. Jednak śledztwo będzie trudne, a jego finał będzie miał podwójne dno.

Rzeźbiarz wchodzący w skład tego cyklu i napisany przez Gregorego Funaro, stanowił niesamowite połączenie kryminału i thrillera, trzymał w napięciu i posiadał całkiem dobrze skonstruowaną fabułę. Czy Seryjny powtórzy jego sukces? Niekoniecznie.

Książka napisana przez Johna Lutz’a ma pewne braki szczególnie w warstwie językowej – niektóre dialogi są nienaturalne, a pewne zdarzenia fabularne zahaczają o niesamowite zbiegi okoliczności. Tak więc o ile Rzeźbiarza czyta się naprawdę dobrze, to w tym przypadku występują pewne zgrzyty. Nie mniej jednak nadal jest to książka posiadająca interesującą fabułę i dosyć wyrazistych bohaterów.

Ciekawym zabiegiem jest prowadzenie dwóch równoczesnych wątków – jednego w czasie obecnym i drugiego, który rozpoczyna się w 1991 roku. Druga historia jest szalenie ciekawa, a takie rozwiązanie fabularne sprawia, że książka wydaje się być trochę nietypowa pod względem konstrukcji, gdyż opowieść snuta od 1991 roku ewoluuje i etapami przenosi nas również do czasów obecnych, po to by w końcu obie historie mogły się połączyć. Jednak co z tego wyniknie musicie sprawdzić sami.

Autor celowo unika opisywania makabrycznych zbrodni i skupia się w swojej historii nie tylko na prowadzeniu śledztwa ale także na zawiłych losach mordercy, jego ofiar oraz policjantów w ów śledztwo uwikłanych. Wszystko to razem buduje naprawdę porządny choć posiadający minimalne wady kryminał, po który jednak warto sięgnąć.

Ocena: 4/6

Autor: John Lutz
Tytuł: Seryjny
Cykl: Zabójcza seria
Ilość stron: 664
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 2013
Cena: 29,90 zł
Recenzja ukazała się na portalu KOSTNICA.