31 sierpnia 2011

Craig Silvey - Jasper Jones

„Magiczna historia o dojrzewaniu, tajemniczym świecie dorosłych i o różnych aspektach miłości”
Książkę Jasper Jones, porównuje się do Zabić drozda oraz Buszującego w zbożu – przyznam się, że obu tych książek nie czytałam, ale jeśli są tak dobre jak ta pierwsza to już wiem, co straciłam. Craig Silvey jest australijskim pisarzem i muzykiem, i co ciekawe jest niewiele starszy ode mnie, (co, tym bardziej, utwierdza mnie w ogromie talentu, jaki posiadł). Pisarz, który przed trzydziestką stworzył powieść, której nie powstydziłby się nie jeden autor z kilkunastotomową karierą za sobą… tak, taki pisarz to skarb. Australio! Możesz być dumna!
Oczywiście rzecz dzieje się na kontynencie australijskim, w małym miasteczku otoczonym zewsząd buszem. Charlie Bucktin zostaje jednego letniego wieczora wciągnięty w sprawę, która odmieni całe jego życie. Historia ta z małego chłopca wykuje mężczyznę. Otóż nasz bohater Charlie, zostaje wywabiony z domu przez lokalnego rozrabiakę Jaspera Jonesa.  Jasper zabiera go w miejsce, w którym odnalazł zwłoki młodej dziewczyny. Potrzebuje pomocy, potrzebuje podzielić się z kimś bólem i emocjami, jakie wywołało w nim to odkrycie. Tak dwaj chłopcy zaczynają na własną rękę odkrywać prawdę, która okaże się szokująca i rozwieje wiele tajemnic skrywanych przez miasteczko. Oczywiście fabuła wydawać się może banalna, a z opisu cała historia przypomina zwykły kryminał. Jednak uwierzcie mi jest to książka bardzo nieprzewidywalna a przy tym metaforyczna i skrywająca drugie dno.
Mamy dwóch bohaterów i chociaż ten tytułowy jest bardzo ważny, gdyż od niego wszystko się zaczyna, to jednak całą sprawę obserwujemy oczami Charliego. Książka ukazuje naiwny dziecięcy tok myślenia, jednak w swojej naiwności dzieci jak wiadomo są rewelacyjne w dostrzeganiu ukrytej prawdy i w banalnym, szczerym (paradoksalnie) rozumieniu świata. Kto jak nie dziecko doskonale zdaje sobie sprawę ze sprzeczności, jakie rządzą rzeczywistością? Kto jak nie dziecko dostrzega wszelkie kłamstwa, jakim karmią go dorośli? Czasem ma się wrażenie, że dziecko dużo bardziej rozumie zewnętrzny świat i w całej swej prostocie jest dużo odważniejsze w stawianiu mu czoła.
Książka jest piękna! Urzeka opisami, urzeka dialogami, rozbawia i wzrusza. Jest tak prostolinijna i szczera, że ciężko mi to przekazać zwykłymi słowami. Mimo, że opisuje świat, który znamy – realny, prawdziwy, to ja miałam wrażenie, iż przeniosłam się do jakiejś odległej krainy. Książka ma w sobie tyle samo wrażliwości i magii, co moje ukochane filmy: Now and Then, Man in the moon z 1991 roku – jeśli ktoś je oglądał to wie, co mam na myśli.
Autor wyśmienicie operuje słowem, doskonale wie jak budować nastrój. Kiedy miałam się śmiać – śmiałam się, kiedy miałam płakać – płakałam, kiedy miałam czuć niepokój – czułam go. Rewelacyjne rozumienie potrzeb czytelnika, sprawiło, iż prawie przez cały czas czytania książki miałam na zmianę albo motylki w brzuchu albo żołądek zawiązany na supeł. Zakochałam się w tej książce i uwierzcie mi jest warta każdej ceny.
Moja ocena: 6/6
Autor: Craig Silvey
Tytuł: Jasper Jones
Ilość stron: 400
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 2011
Książkę otrzymałam od portalu www.kostnica.com.pl

27 sierpnia 2011

Fabrizio Battistelli - Konklawe

„O tym jak bawidamek, niejaki kawaler Riziero, rozwiązuje sprawę tajemniczego morderstwa”
Fabrizio Battistelli jest autorem cyklu Przygód kawalera Riziera. Ja miałam przyjemność przeczytać pierwszą powiastkę tej serii pod tytułem Konklawe. Pisząc powiastkę mam na myśli nie to, iż historia jest banalna (bo nie jest), lecz to, że mieści się ona na raptem 230 stronach zapełnionych całkiem sporym drukiem. Oczywiście jest to ogromny plus, gdyż dzięki temu książkę czyta się szybko a sama historia jest bardzo konkretna i zwięzła, czyli taka jaka lubię!
Akcja książki dzieje się we Włoszech w osiemnastym wieku. Młody Riziero, za sprawą swego brata monsiniora Pietracuty otrzymuje posadę na stanowisku, które być może nie do końca go interesuje, ale które wprowadzi go w światek intryg i knowań na najwyższym szczeblu władzy. Papież umiera, konklawe, które zostaje z tej smutnej przyczyny zwołane wzbudza powszechne zainteresowanie, ale także kontrowersje. Na tle tych wydarzeń, dochodzi do morderstwa – ginie przełożony naszego bohatera. Za sprawą tego czynu kawaler Riziero zostaje wplątany w barwną intrygę, która zaprowadzi go aż do Niemiec i zaskoczy nawet samego detektywa.
Riziero Pietracuta jest bohaterem nieszablonowym. Jako kobieta nie mogłam nie zauważyć tego, iż jest bawidamkiem i fircykiem, i że ogląda się za każdą ładną spódniczką, czego oczywiście nie pochwalam. Jednak jest też szalenie odważnym młodzieńcem o dobrym sercu, tak więc nie sposób go nie polubić. Reszta bohaterów nie jest już tak charakterystyczna, ale nie jest to wielka wada, choć irytuje trochę fakt, że wszystkie damy są sportretowane na jedno kopyto, mianowicie każda jest chętna, by zabawić się z naszym przystojnym kawalerem, ale cóż – taki wiek, takie czasy. Wszak osiemnasty wiek, a do tego dworskie życie sprzyjało rozpuście. Muszę jeszcze przyznać, że spotkałam się z opiniami, jakoby w książce istniały żenujące opisy miłości fizycznej – absolutnie nie zgadzam się z tym zdaniem. Według mnie opisy były takie jakie być powinny według dworskiej etykiety – figlarne i fikuśne.
Bardzo podoba mi się wydanie owej powieści. Konklawe ma piękną okładkę i ciekawy rysunek otwierający każdy z rozdziałów i nawet kolor papieru, choć nie śnieżnobiały tutaj pasuje idealnie. Brawo dla wydawnictwa Oficynka. Jestem urzeczona pierwszą częścią oby druga okazała się równie ciekawa (i troszkę dłuższa). Mam nadzieję, że bohater równie gładko rozwiąże kolejną sprawę i nie da sobie zamydlić oczu zbyt dużą ilością falujących biustów oraz pięknych twarzyczek.
Jak najbardziej polecam tę lekturę miłośnikom przygód z pod znaku płaszcza i szpady, nie jest to natomiast pozycja dla fanów hollywoodzkich sensacji, chodź i tu pojedynków i krwi nie brakuje. Przede wszystkim jednak do książki zachęcam osoby lubujące się w Historii i mające poczucie humoru.
Moja ocena 4+/6 (bo mogłaby być dłuższa)
Tytuł: Konklawe
Autor: Fabrizio Battistelli
Ilość stron: 240
Wydawnictwo: Oficynka
Rok wydania: 2010
Książkę wygrałam w konkursie organizowanym przez wydawnictwo Oficynka

26 sierpnia 2011

Javier Gonzalez - Wyspa na Krańcu Czasu


„Hiszpański urlop spędzony na wyspie na Krańcu Czasu”
Hiszpańska literatura nigdy zbytnio mnie nie pociągała, równie ciężko było mi się przekonać do filmów produkowanych w tymże kraju. Jednak za sprawą Javiera Gonzaleza przekonałam się przynajmniej do tej pierwszej. Jego Wyspa na Krańcu Czasu zabrała mnie w intrygującą podróż śladami nietypowych mnichów-podróżników, i choć opis znajdujący się na jednym ze skrzydełek okładki jest wbrew pozorom bardzo bogaty, to nie daje nam całkowitego poglądu na treść powieści, a dzięki temu  możemy sami powoli odkrywać tajemnicę zawartą na kartach tej księgi.
Naszym bohaterem jest Sebastian, amerykański profesor, który świetnie zna się na dziejach narodu hiszpańskiego. Za sprawą swojej byłej studentki zostaje wplątany w nieprawdopodobną historię, która rozpoczyna się od znaleziska odkrytego w hiszpańskim miasteczku Cabisa. Otóż robotnicy odnajdują zwłoki mnicha zamurowane za jedną ze ścian kościelnych. Nic odkrywczego powiecie? Macie rację, ale oprócz niego odkryto tam także ampułkę z włosem i piórem anioła i Navigatio z opisem podróży na nieistniejącą wyspę. Prawda, że zaczyna brzmieć bardziej emocjonująco? Więcej, nie mogę wam zdradzić, ale uprzedzam, że historia ta naprawdę was zaskoczy.
Czytając Wyspę na Krańcu Czasu, miałam wrażenie, że z każdym kolejnym rozdziałem dowiaduje się czegoś, co kompletnie burzy mój pogląd na dalszy rozwój wydarzeń i tego samego życzę wam. Autor opisał wyjątkową historię, która lekko wybiega w przyszłość, tak więc może już niedługo na własnej skórze przekonamy się czy misja jaka została powierzona Sebastianowi Cameronowi powiodła się. A jeśli nawet nie, to może autor pokusi się o dalszy ciąg? Któż to wie.
To co lekko mnie irytowało to nietłumaczenie niektórych fragmentów tekstu tylko po to, by zrobić do nich przypis – kompletnie nie widziałam ku temu powodu. Wielowątkowość także  mi przeszkadzała, jednak tylko ze względu na to, że wprowadzała momentami chaos w mojej głowie. Natomiast bohaterowie, język oraz tempo historii jak najbardziej mnie uwiodły. Choć miłośnicy szybkiej i zawrotnej akcji mogą być lekko rozczarowani, gdyż ta książka jest jak Historia – ma swój czas i swój niezakłócony bieg. Ja swój urlop spędziłam bardzo miło na Wyspie na Krańcu Czasu i Tobie także polecam.
Moja ocena: 4+/6
Tytuł: Wyspa na Krańcu Czasu
Autor: Javier Gonzalez
Ilość stron: 456
Wydawnictwo: Albatros A. Kuryłowicz
Rok wydania: 2011
Za książkę serdecznie dziękuję serwisowi www.kostnica.com.pl

24 sierpnia 2011

One Lovely Blog Award

Ostatnio na blogu krąży łańcuszek o tej nazwie i choć nie lubię tego typu rzeczy zostałam nominowana przez Nocne szepty blog nie wypada mi nie wziąć w tym udziału, tak więc serdecznie dziękuję za nominację i zabieram się do zabawy.


Zasady ów łańcuszka:
- napisz u siebie podziękowania i wklej link blogera, który cię nominował,
- napisz o sobie siedem rzeczy,
- nominuj szesnaście innych, cudownych blogerów (nie można nominować osoby, która cię nominowała),
- napisz im komentarz, by dowiedzieli się o nagrodzie i nominacji.








7 Informacji na mój temat:

1. Nie umiem i nienawidzę prowadzić auta, chociaż jestem już w takim wieku, kiedy powinnam być kierowcą to uważam, że się do tego nie nadaję, a z racji tego, że wydaje mi się, iż bycie kierowcą to bardzo odpowiedzialna funkcja ja się na to nie piszę. Próbowałam oczywiście uczyć się jeździć ale kosztowało mnie to tyle stresu, że nie podeszłam ostatecznie do egzaminu.


2. Nigdy nie nauczyłam się jeździć na rowerze. Oczywiście, wszak i tu próby podejmowałam ale z okazji tego, że mam chory błędnik i w prawie każdym środku transportu chorobę lokomocyjną, jeżdżenie na rowerze idzie mi tylko wtedy kiedy nie muszę skręcać haha. Wstyd.


3. Kocham zwierzęta i gdybym mogła miałabym własne schronisko albo przynajmniej małe zoo. Jednak do tego potrzebowałabym otwartej przestrzeni, czyli przynajmniej działki z domkiem, aby zwierzęta te miały gdzie się wybiegać.



4. Boję się zombie i rok w rok przygotowuje się na ich atak. Uwielbiam jednak czytać wszelkie książki związane z tą tematyką i oglądać filmy o nieumarłych (wszak najlepsze co można zrobić to poznać swego wroga), co potem odchorowuje kilkoma nieprzespanymi nocami bądź też bardzo dziwnymi snami.


5. Uwielbiam wina - wytrawne, półwytrawne, półsłodkie, słodkie, białe, czerwone, bordowe, różowe itd. Do tego włoska kuchnia... mniam. Według mnie nie ma lepszego alkoholu na świecie. Najbardziej polecam mołdawskie i hiszpańskie.


6. Kocham gotować. Jest to druga, zaraz po czytaniu książek, pasja - pomaga mi się odstresować, zebrać myśli, zrelaksować się i cieszyć każdym dniem. Jedzenie potrafi zdziałać cuda. Myślę, że powinno się wymyślić nowy rodzaj terapii - foodoterapia :D. Moje przepisy można znaleźć na tej stronie - moje przepisy.


7. Siódemka to moja szczęśliwa cyfra i chociaż to oklepane, bo siedem to powszechnie znana szczęśliwa cyfra to ja się na tej teorii jeszcze nie zawiodłam i tfu, tfu, tfu i odpukać, żebym nigdy nie miała okazji.


Blogi, które nominuję to:
http://kessieandbooks.blogspot.com/
http://ksiazki-meme.blogspot.com/

http://reviev-books-by-me.blogspot.com/
http://nuestrolibroo.blogspot.com/
http://recenzje-powiesci.blogspot.com/
http://mybooksbytirindeth.blogspot.com/
http://recenzje-wanilii.blogspot.com/
http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/
http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/
http://cyrysia.blogspot.com/
http://swiat-rosemary.blogspot.com/
http://reckiiksiazeczki.blogspot.com/


Są to blogi przeze mnie najczęściej odwiedzane, gdyż zawierają ciekawe treści i czytanie ich sprawia mi przyjemność.

20 sierpnia 2011

Kjell Ola Dahl - Mały złoty pierścionek


„Partyjka domina w wersji norweskiej”
Całe życie ograniczałam się do czytania literatury amerykańskiej, angielskiej oraz rodzimej polskiej. Całe życie czytałam tylko horrory oraz książki fantastyczne. Przez całe życie byłam święcie przekonana, że reszta świata to jeszcze ‘średniowiecze’ literackie. Aż strach pomyśleć jak ograniczone i puste było moje myślenie. Biorąc do ręki książkę K.O. Dahl’a Mały złoty pierścionek spodziewałam się sztywnego, sztampowego kryminału – w końcu Norwedzy kojarzą się bardzo zimno i poważnie. Czytając opinie wydrukowane z tyłu okładki, np.
„poetycka i świetnie skomponowana opowieść o zbrodni
i mrocznych tajemnicach (…), wybitna powieść kryminalna”
Dagbladet
 ironizowałam – „przecież zawsze muszą chwalić” albo „przecież nie wybraliby kiepskich opinii”, ale mieli rację.
Może zacznę od jednego malutkiego minusika, mianowicie braku rysunków. Już mówię, o co mi chodzi. Przecież wiadomo nie jesteśmy dziećmi nie oglądamy obrazków a czytamy książki, ale Łukasz Mieszkowski odpowiedzialny za projekt okładki odwalił kawał dobrej roboty. Okładka ta aż krzyczy, błaga o to, aby takie same świetne rysunki znalazły się na kartkach powieści w nią ubranej.
Fabuła jest niesamowita, od samego początku do samego końca trzyma w napięciu. Autor wprowadza nas w ślepe uliczki tylko po to by nas z nich wyprowadzić i poprowadzić dalej.
Wydarzenia toczą się w systemie domina – jedno morderstwo wywołuje za sobą lawinę zdarzeń, doprowadzając przy okazji do rozwikłania zagadki z przed lat. Muszę zwrócić uwagę na jeden fajny szczegół, którego podjął się Kjell Dahl, mianowicie daje nam szanse dobrze poznać bohaterów, których prędzej czy później uśmierca.
Mówiąc o bohaterach to musze przyznać, że pisarz świetnie zna się na ludziach, gdyż postaci są bardzo realistyczne i różnorodne. Udało mu się powołać ich do życia, do tego stopnia, iż czytając książkę czułam przeskakiwanie iskierek napięcia między bohaterami – czy to chodzi o miłość, czy nienawiść.
Styl, jakim napisana jest książka jest bardzo lekki, opisy są konkretne i bardzo obrazowe, nie nudzą. Nie znalazłam żadnych błędów logicznych. Jednym słowem jest to majstersztyk pod względem formy i treści.
Gorąco namawiam do przeczytania tej książki. Choć zapewniła mi kilka nieprzespanych nocy, to nie mogę żałować, gdyż nie sposób było się od niej oderwać. Nie mogłam się doczekać, kiedy będę mogła znów po nią sięgnąć, by dowiedzieć się, „co dalej?” Norweski klimat bardzo mi się spodobał a przedstawione śledztwo wciągnęło mnie bez reszty, także polecam, polecam, POLECAM!!
Moja ocena: 5/6
Autor: Kjell Ola Dahl
Wydawnictwo: Czarne/Seria ze strachem
Tytuł: Mały złoty pierścionek
Data wydania: 2011
Ilość stron: 480
Za książkę serdecznie dziękuje serwisowi www.kostnica.com.pl

Andrzej Ziemiański - Zapach szkła

„Abstrakcyjny humor sci-fi o historii, polityce i Wrocławiu”
Andrzej Ziemiański już do kilku lat powinien być znany wszystkim miłośnikom rodzimej sceny fantastycznej. Ja pierwszy raz spotkałam się z jego twórczością jakieś 3 lata temu i niedawno miałam okazję do niej powrócić. Jego powieści i opowiadania cieszą się ogromną sławą, a niektóre książki jego autorstwa są wielokrotnie wydawane. Tym razem w moje ręce wpadła kolejna reedycja zbioru opowiadań pod tytułem Zapach szkła. Muszę przyznać, iż wydawnictwo Bukowy Las wyjątkowo się postarało. Okładka mieni się w 3 kolorach: białym, czerwonym (typowo polskie) oraz szarym, a opowiadania są przedstawione przejrzyście i wyraźnie.
Na 416 stronach mieści się siedem opowiadań, które nie ustępują sobie w treści. Wszystkie są intrygujące, choć jak to zwykle bywa z opowiadaniami jednym spodoba się to drugim tamto. Ja oczywiście też mam tutaj swoich faworytów, ale o tym za chwilę. Muszę przyznać, że jest to typowo męska literatura – wulgarna, lekko szowinistyczna i w stylu macho. Niektórych może zirytować fakt wszechobecnej technologii, której opisów Ziemiański wcale nie szczędzi, jednak przecież właśnie za tę umiejętność kreowania określonego tylko sobie klimatu i konsekwencję w prowadzeniu narracji kochamy pana Andrzeja. Na pewno jest to literatura grubo ciosana, nie ma w niej subtelnych opisów raczej dostajemy butem na twarz, jednak mnie to jak najbardziej odpowiada bo wiedziałam, czego się spodziewać po tym autorze. Więc wszystkich sumiennie uprzedzam, nie jest to książka dla każdego! Jednak warto zaryzykować i ją przeczytać. Być może właśnie Ty jesteś przygotowany na wkroczenie w Świat ziemiańskiego.
Książkę rozpoczyna tytułowe opowiadanie Zapach szkła, przedstawiające tematykę teorii spiskowych i działań wywiadu, komandosów itp., na naszym rodzimym poletku. Zobaczymy, czy i wy wreszcie poczujecie jak pachnie szkło…
Bomba Heisenberga to dosyć ciekawa wizja alternatywnych rzeczywistości, które możemy wyśnić. Rewelacyjny pomysł na przedstawienie Rzeczypospolitej jako wielkiej potęgi międzynarodowej. Jest to jedno z najbardziej humorystycznych opowiadań w całym zbiorku.
Legenda nawiązuje do poprzedniego opowiadania. Niejako jest jego kontynuacją, jednak przedstawia jeszcze inną wizję świata. Według mnie już nie jest ono tak humorystyczne, przez co niejako traci na wartości, jednak samo zakończenie niesamowicie mi się podoba.
Waniliowe plantacje Wrocławia są według mnie najsłabszym opowiadaniem w całym zbiorze. Choć pewnie tym, którzy lubią spekulacje i domysły opowiadanie wyda się ciekawe, ja jednak wolę mieć wszystko wyjaśnione… co według mnie nawet na samym końcu zostało ominięte.
Lodowa opowieść to według mnie bardzo pouczające i jedno z lepszych opowiadań jakie miałam okazje czytać, nie tylko Ziemiańskiego. Nasza rasa musi uciekać z Ziemi i nagle zasiedlić obcą i nieznaną planetę, po latach dociera do nich statek z „wysłannikiem” z Ziemi. Jednak jakie są jego zamiary?
Czasy, które nadejdą pokazują, że wcale nie jest tak źle, jak czasem myślimy. Pewien facet stracił wszystko, jak mogło by się wydawać – jednak okazuje się, że system mu sprzyja a on mimo swojej niewiedzy może rządzić światem!
Ostatnie i według mnie najlepsze opowiadanie  to Autobahn nach Poznań, autor wykreował tam bardzo ciekawą wizję postapokaliptycznej Polski z Wrocławiem w roli miasta-matki oczywiście kolejne bardzo zmilitaryzowane opowiadanie, ale jak tu go nie lubić?
Miłej zabawy!!
Moja ocena: 5/6
Autor: Andrzej Ziemiański
Tytuł: Zapach szkła
Ilość stron: 416
Rok wydania: 2011
Wydawnictwo: Bukowy Las
Za książkę serdecznie dziękuje serwisowi www.kostnica.com.pl

15 sierpnia 2011

Deborah Harkness - Księga wszystkich dusz: Tom 2 Tajemnica

„Zakazany i paranormalny romans w cieniu zagadek alchemicznych”
W marcu 2011 roku nakładem wydawnictwa Amber, ukazała się książka Debory Harkness pod tytułem „Księga wszystkich dusz: Tom 1 Czarownica”. Natomiast w czerwcu tegoż samego roku ukazał się jej drugi tom – „Księga wszystkich dusz: Tom 2 Tajemnica”. Niestety, książki te pojawiły się u mnie w nieodpowiedniej kolejności i tak przygodę z tym paranormalnym romansem musiałam rozpocząć od tomu 2, o ile czasem zdarza się, iż kolejny tom danej książki przedstawia osobną historię, tak w tym przypadku tom 1 kończył się dokładnie w tym samym momencie, w którym zaczynał się 2.
Z tyłu – na okładce książki, jest napisane, iż „Księga wszystkich dusz połączyła to, co najlepsze w największych bestsellerach ostatnich lat: suspens, przygodę i poszukiwanie wielkiego sekretu historii Kodu Leonarda da Vinci. Miłość wielką i nieziemską Zmierzchu. Magię Harrego Pottera. Tajemnicę, nastrój i piękno opowieści Cień wiatru”. Ja jestem skłonna przychylić się do porównania ze Zmierzchem i Kodem Leonarda da Vinci. Książce trochę daleko do magii Harrego Pottera (zresztą nie zauważyłam jakoby te dwa tytuły łączyło coś więcej niż postać czarownicy), a Cienia wiatru, po prostu nie czytałam.
Główną bohaterką „Księgi wszystkich dusz” jest czarownica Diana, która zakochuje się w wampirze imieniem Matthew. Miłość ta jest zakazana i okazuje się, że wybierając wspólną drogę życia, ściągają na siebie gniew innych czarownic i wampirów. Oprócz tego, że ta dwójka bardzo się kocha, to zajmują się także odnalezieniem i rozszyfrowaniem starego alchemicznego manuskryptu, który jak się okazuje wpłynie na ich życie. I tu właśnie pojawiają się kłopoty, bo bądź co bądź nie da się w 100% odnaleźć w tej książce nie czytając pierwszej części. Nie mogę, jednak odmówić tej powieści tego, że jest rewelacyjna. Bohaterowie są ciekawi, można się z nimi utożsamić, potrafią rozbawić lub też wzruszyć. Wydaje mi się, że mimo tego, iż daleko im do „zwyczajności” ludzi to są to bohaterowie borykający się z bardzo ludzkimi problemami, mimo że może w tych czasach mezalianse nie stanowią już takiego kłopotu jak kiedyś i nie zdarzają się zbyt często. Chciałabym móc napisać trochę więcej na temat historycznych aspektów tej powieści, jednak właśnie ich zrozumienie sprawiło mi najwięcej kłopotów, tak więc nie chce was drodzy czytelnicy wprowadzić w błąd.  Zachęcam, więc was Panie i Panowie do tego, aby samemu spróbować rozwiązać zagadkę tajemnicy starego manuskryptu i zacząć poznawać tę historię od tomu pierwszego, który zresztą również zdobył dobre recenzje. Polecam tę książkę wszystkim, bez wyjątku – kobiety odnajdą tu trochę miłości i namiętności, a mężczyźni znajdą tu historyczne zagadki i odrobinę niebezpieczeństwa. Choć przecież każdy może szukać tu czegoś innego i zapewniam na pewno to znajdzie. Polecam! Ta książka nie może znudzić.
Moja ocena: 4/6 (ocena jest zaniżona tylko przez wzgląd na to, iż nie czytałam poprzedniej części i czułam się trochę zagubiona).
Autor: Deborah Harkness
Tytuł: Księga wszystkich dusz: Tom 2 Tajemnica
Ilość stron: 448
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: Czerwiec 2011
Za książkę serdecznie dziękuje portalowi www.kostnica.com.pl

06 sierpnia 2011

Val McDermid - Syreni śpiew

„Psychologiczne hocki-klocki. Praca psychologa kryminalnego, czyli jak zanurzyć się w pokrętnym schemacie myślowym przestępcy”
Po raz kolejny spotkałam się z autorką, o której nigdy wcześniej nie słyszałam. Val McDermid, bo o niej mowa, jest z pochodzenia (na co wskazuje nazwisko) Szkotką. Jest też światowej klasy autorką kryminałów. Jedno z jej dzieł miałam okazję niedawno przeczytać i na wstępie zacytuję Publishers Weekly: Psychologicznie przerażająca, pełna i mocna powieść, której nie sposób odłożyć. Podpisuję się pod tym zdaniem rękoma, nogami, a nawet długopisem!
Powieść „Syreni śpiew” wydana nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka, jest przede wszystkim ładnie wydana. Okładka trochę mija się z samą tematyką, bo hak ani razu nie występuje wśród innych wymyślnych narzędzi tortur tu obecnych. Nic to jednak nie szkodzi, gdyż okładka i tak wygląda schludnie. Cena proponowana jest warta tego, co znajduję się na kartkach tej historii.
Przejdźmy teraz do konkretów, których w książce nie brakuje. Głównym bohaterem jest psycholog kryminalny, który zajmuje się profilowaniem przestępców, inaczej rzecz ujmując buduje ich zarys psychologiczny. Tony Hill ów, profilowiec, sam posiada dosyć pokrętny umysł, a jego przeszłość skrywa tajemnicę. Zapomniałam wspomnieć, że „Syreni śpiew” to pierwsza powieść cyklu z psychologiem Tonym Hillem. Muszę przyznać, że zacieram ręce w oczekiwaniu na dalsze części tej serii.
Nigdy nie odważyłabym się opisać tej książki, jako urzekającą. Jest raczej prowokacyjna, perwersyjna i odpychająca – przez dokładnie ukazanie działania umysłu mordercy. To, co mnie zaintrygowało to spisanie dziennika mordercy, przez co czytelnik ma możliwość wejścia w jego umysł. Powiem szczerze, że momentami czułam się nie komfortowo, ale w żadnym stopniu nie wpłynęło to na ocenę książki. Myślę, po prostu, że nie każdy jest w stanie zrozumieć i zaakceptować zbrodniczą logikę. Podziwiam panią Val McDermid, że tak realistycznie udało jej się odtworzyć przebieg śledztwa oraz wejrzeć w głąb ludzkiej duszy i wygrzebać z niej to, co najgorsze i najmroczniejsze. Dzięki temu nie tylko udało jej się stworzyć niesamowicie skomplikowanego i intrygującego przestępcę, ale też pozytywnych bohaterów, którzy są bardzo ludzcy – wraz z ich szlachetnymi cechami, ale też mrocznymi zakamarkami duszy. Przecież, każdy z nas ma jakieś tajemnice. Mimo to ja zapałałam sympatią do Tony’ego Hilla oraz jego współpracownicy Carol Jordan i innych postaci. Tak samo jak udało mi się znienawidzić skubańców typu Toma Cross’a.
Króciutko dodam jeszcze, że powieść jest napisana lekkim, zrozumiałym językiem. Zachowany jest logiczny sens fabuły oraz chronologia. Moim zdaniem książka z klasą. Nie mam żadnych zastrzeżeń poza jednym: Aby szybciutko ukazały się inne książki z tej serii! Choć, to raczej prośba do wydawnictwa niż zastrzeżenie. Jednym słowem majstersztyk – obowiązkowa pozycja dla fanów kryminalistyki i psychologii.
Moja ocena: 6/6
Autorka: Val McDermid
Tytuł: Syreni śpiew
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 408
Za książkę serdecznie dziękuje serwisowi www.kostnica.com.pl

04 sierpnia 2011

Andrzej Pilipiuk - Kroniki Jakuba Wędrowycza

„Wsiowe opowieści: egzorcyzmy, duchy, wiedźmy – z pamiętnika Jakuba Wędrowycza”
Przywołując słowa Kochanowskiego chciałoby się rzec wsi spokojna, wsi wesoła. Większości osób wieś kojarzy się z sielanką, odpoczynkiem i naturą. Jednak Panu Andrzejowi Pilipiukowi, możemy zawdzięczać zupełnie inne skojarzenia. Otóż, Jakub Wędrowycz to wiejski zachlaj-morda, bimbrownik, dziad i „pasożyt społeczny”, jednakże jest on też jednym z najlepszych egzorcystów jakich ta ziemia nosiła. I oprócz tego, że facet boi się mydła, odczuwa ogromną niechęć do wody i wprost proporcjonalny pociąg do wódy to przy tym szlachetnie podąża na ratunek tym, którzy aktualnie go potrzebują, bez względu na swój stan upojenia alkoholowego. We wsi Pilipiuka, we wsi, w której mieszka Wędrowycz zawsze coś się dzieje, jak nie mafia ubija interesy, to kosmici lądują i dziwnym trafem centrum tych wydarzeń stanowi nikt inny jak sam Jakub W.
Nasz bohater przy pierwszym poznaniu nie wzbudza sympatii, przy drugim i trzecim też nie, ale nie o to tu przecież chodzi. Chodzi o to, żeby dobrze się bawić, a to akurat Jakub Wędrowycz zapewnić „umi”. I gdybym kiedyś miała zamienić swoje ukochane miasto na szlachetną wieś to chciałabym, by pieczę nad nią sprawował ktoś w typie Wędrowycza.
Jakub Wędrowycz jest bohaterem wielu powieści i opowiadań, które wyszły z pod pióra Andrzeja Pilipiuka. Ja miałam przyjemność przeczytać niestety tylko Kroniki Jakuba Wędrowycza wydane nakładem wydawnictwa Fabryka Słów. Jest to zbiór opowiadań delikatnie oscylujących na granicy grozy, groteski i fantastyki. Myślę, że takie coś do tej pory jeszcze nie powstało. Autor świetnie wplata absurdalne historie i niewiarygodne zdarzenia w nasze polskie, acz stereotypowe wiejskie realia. Chłopy przesiadujące wiecznie w knajpach, bimbrownia w co drugim domu… tak, bardzo mi się to podoba. Oczywiście, trzeba do książki podejść z przymrużeniem oka i ogromną dozą dystansu, a jeśli do tego posiadasz ogromne poczucie humoru (nie koniecznie wysublimowanego) to ta książka jest dla Ciebie.
Zbiór opowiadań jest napisany lekko i płynnie. Pilipiuk doskonale buduje klimat wsi, jej zabobony, uroki życia poza miastem, a także trudy i znoje. Naprawdę, już po pierwszym opowiadaniu człowiek przenosi się w być może niemagiczny, ale na pewno fantastyczny świat Jakuba Wędrowicza, gdzie mity i legendy mieszają się z prostymi, bardzo przyziemnymi rozwiązaniami problemów - jak to się mówi „gdy nie ma wyjścia, wyjdź wejściem”.
Moja ocena: 4+/6
Fuzja
Autor: Andrzej Pilipiuk
Tytuł: Kroniki Jakuba Wędrowycza
Ilość stron: 256
Wydawnictwo: Fabryka słów
Rok wydania: 2003

Michael Palmer - Druga diagnoza

„Druga diagnoza, czyli o tym czemu nie wolno ufać lekarzom”
Michael Palmer jest autorem wielu powieści, np. Siostrzyczki, Pierwszy pacjent, Krytyczna terapia. Ta ostatnia została zresztą sfilmowana. W moje ręce trafiła, natomiast Druga diagnoza, jego autorstwa. Jest to opowieść o młodej kobiecie Thei Sperelakis, cierpiącej na zespół Aspergera (choroba ta objawia się zaburzeniami społeczno-emocjonalnymi). Jest ona najmłodszą córką słynnego doktora Petrosa Sperelakisa, który pewnego dnia zostaje potrącony przez samochód. Udaje mu się przeżyć, zapada jednak na chorobę zwaną zespołem zamknięcia – co oznacza, że jest w stanie porozumiewać się ze światem tylko za pomocą ruchu gałek ocznych, gdyż reszta jego mięśni jest sparaliżowana. Okazuje się, że wypadek ten nie był przypadkowy, a ktoś dalej czyha na jego życie. Gdy jego córka odkrywa to, mimowolnie wplątuje się intrygę, której finał jest niezwykle zaskakujący.
Muszę przyznać, że książka jest ładnie wydana. Treść jest przejrzysta, a sama okładka jest schludna i nawiązuje poniekąd do tematyki powieści. Ciekawe jest też to, że autor za pomocą książki zapragnął przybliżyć nam problemy z jakimi borykają się osoby cierpiące na zespół Aspergera – co ciekawe jego syn cierpi właśnie na tę chorobę. Jednak, czy fabuła powieści w moich oczach wybroniła się? Niestety, nie do końca. Po przeczytaniu powieści, która fakt faktem była emocjonująca, doszłam do wniosku, że wydarzenia w niej opisane były trochę nierealne. Jakoś nie przekonały mnie pewne rozwiązania zastosowane przez Michela Palmera. Wydaje mi się, że zastosował on najprostsze wyjścia z niektórych sytuacji. A samo zakończenie rzeczywiście zaskakuje, lecz jakoś nie do końca rozumiem co w 100% kierowało bohaterami, że wybrali taką, a nie inną drogę, niby jest to wyjaśnione, ale jakoś tak nijak. Książka mnie wciągnęła, ale ostatecznie pozostawiła pewien niedosyt, a tego bardzo nie lubię.
Bohaterowie powieści też są specyficzni, a patrząc na relacje w rodzinie Sperelakisów stwierdzam śmiało, że Thea cierpiąca na zespół Aspergera jest tam jedną z najbardziej „normalnych” osób. Co do samej bohaterki niby można ją polubić, ale nie jest to jakieś głębokie utożsamienie się i przywiązanie. Nie wiem czemu, ale czegoś mi zabrakło na kartach tej powieści. Mam też zastrzeżenie do tłumacza, gdyż wydaje mi się, że tłumaczył słowa dokładnie tak jak brzmiały po angielsku, przez co zdarza się, że niektóre brzmią jakoś tak nienaturalnie. Oczywiście, fani, których Palmer ma wielu na pewno będą zadowoleni z jego powieści, gdyż patrząc na całokształt książka ta trzyma w napięciu i jest interesująca, ja jednak, jako że to moje pierwsze spotkanie z tym pisarzem nie zostałam rzucona na kolana.
Moja ocena 4-/6
Fuzja
Tytuł: Druga diagnoza
Autor: Michael Palmer
Ilość stron: 416
Wydawnictwo: Albatros A. Kuryłowicz
Rok wydania: 2011
Książkę wygrałam w konkursie organizowanym przez wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz

Kenneth B. Andersen - Kostka śmierci

„Ze śmiercią mu do twarzy, czyli dalsze losy piekielnie dobrego Filipa (nie) Anioła”
Żelazo należy kuć, póki gorące – tak też pomyślałam i chwilę po tym, gdy opadły pierwsze emocje po przeczytaniu Ucznia Diabła Kennetha Andersena, sięgnęłam po drugą część tej powieści zatytułowaną Kostka Śmierci.
Po powrocie do domu – do życia, Filip nie jest już takim świętoszkiem jak uprzednio. Pewnego dnia wybiera się z kolegami, by kraść jabłka i ku jego zdziwieniu po drodze spotyka go szereg dziwnych wypadków. Kilka razy cudem udaje mu się uniknąć śmierci, jednak Mortimer ma bardzo ważną sprawę i koniecznie musi ściągnąć Filipa do Piekła – jego Kostka Śmierci została skradziona i dzięki temu ludzie stają się nieśmiertelni. Jeśli tu na Ziemi biega banda nieśmiertelnych, to ani Piekło ani Niebo ani co gorsza Mortimer nie są potrzebni. I tak Filip ze swoją starą przyjaciółką Satiną wyruszają na poszukiwania stuściennej kostki do gry, która decyduje o latach życia człowieka.
Muszę przyznać, że jak to często bywa z kilkutomowcami, obawiałam się, że kolejna część wyśmienitego Ucznia Diabła, obniży znacznie poziom. Jednak ku memu zaskoczeniu książka okazała się tak samo ciekawa jak jej poprzedniczka, a być może nawet nieco pikantniejsza? Filip nadal jest chłopcem z dobrym sercem i równie dobrymi manierami, jednak teraz jest bardziej ludzki i ku uciesze Diabła, wreszcie daje się wodzić na pokuszenie, choć w granicach rozsądku. Prócz Filipa i całej gamy bohaterów znanych z poprzedniego tomu, w tej części mamy okazję bliżej poznać Mortimera, czyli Śmierć. Odwiedzimy go w jego domu i poznamy tajniki jego pracy, czyli poznamy tajemnice jakie nie są dostępne dla uszu i oczu zwykłych śmiertelników.
Powieść trzyma poziom swojej poprzedniczki i moim zdaniem dotyka równie ciekawych problemów. Warto dostrzec mądrość kryjącą się na kartach tej książki, tu pozwolę sobie zacytować wam mój ulubiony jej fragment:
„Jestem największym postrachem ludzkości, bo nie ma gorszego strachu niż strach przed śmiercią, ale tak być nie powinno! Ludzie nie zdają sobie sprawy ile mi zawdzięczają. Śmierć nie jest nieszczęśliwym zakończeniem życia. Wprost przeciwnie. To śmierć sprawia, że jest ono cokolwiek warte. Cenić można tylko to, co można stracić. Nie rozumiesz tego? Gdyby nie było śmierci, życie byłoby pozbawione sensu i niewarte zachodu!” Mortimer.
Oczywiście, można by polemizować z tą teorią, jednak polemikę zostawię wam lub filozofom. Przyznam tylko, że aby lepiej zrozumieć ten cytat, należy przeczytać całą książkę. Kostka Śmierci podoba mi się jeszcze pod jednym względem. Otóż, podziwiam autora za umiejętność utrzymania równowagi między delikatnością a brutalnością. Z jednej strony tematyka Śmierci to nic śmiesznego, samo Piekło powoduje u niektórych ciarki na plecach, jednak autor jest wyśmienitym prześmiewcą, a przy tym jest niesamowicie taktowny.
Wydawnictwo Jaguar znów się postarało, tym razem okładka mieni się zielenią i trupią bielą, co cudownie komponuje się na mojej półce z krwistą czerwienią poprzedniej części, a przy tym doskonale oddaje klimat książki. Brawa należą się Piotrowi Cieślińskiemu, który odpowiada za projekt graficzny całej serii. Tak więc polecam Kostkę Śmierci wszystkim, którzy lubią czarny humor i tym, którzy chcieliby się z nim zapoznać.
Moja ocena 5/6
Fuzja
Tytuł: Kostka śmierci seria Wielka wojna diabłów
Autor: Kenneth B. Andersen
Ilość stron: 376
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania:  2011
Za książkę dziękuje portalowi www.kostnica.com.pl

Kenneth B. Andersen - Uczeń diabła

„Piekielnie dobre czytadło”
Czy Piekło może być odpowiednią scenerią dla powieści młodzieżowej? Czy diabły mogą wzbudzać sympatię? Czy da się napisać książkę dotykającą tematu Boga i Diabła, a przy tym nieobrazoburczą? Te i inne pytania, które pewnie i wam mnożą się gdzieś w głowie, dopadły mnie, gdy ujrzałam książkę Kenneth’a B. Andersena Uczeń Diabła na półce w mojej ulubionej sieci księgarń. Coś jednak mnie podkusiło, jakiś diabeł na ramieniu powiedział, że muszę tę książkę mieć, więc… grzecznie ją kupiłam.
Książka Uczeń Diabła jest pierwszą z serii Wielka Wojna Diabłów. Wydania książek duńskiego króla fantastyki – Keneneth’a Andersena, podjęło się wydawnictwo Jaguar i muszę przyznać, że z bardzo dobrym skutkiem. Okładka przykuwa uwagę, wręcz krzyczy „spójrz na mnie”, jest ładnie wykonana, miejscowo lakierowana – no majstersztyk pod względem technicznym. Natomiast treść jest zgrabnie opracowana, nie ma błędów, a krótkie rozdziały cieszą umysł i oko.
Powieść opowiada o Filipie Engell’u (prawda, że kojarzy się z angielskim słowem Angel1? ;)), który mając 13-naście lat trafia do Piekła. Oczywiście, grzeczne dzieci takie jak nasz bohater tam na dół nie trafiają, ale jak to bywa w tych „najważniejszych urzędach” zawsze mają bałagan w dokumentach – tak więc zaszła pomyłka, pech chciał – Filip trafił do Piekła. Lucyfer jest umierający, potrzebuje zastępcy, takiego Lucka juniora i wszystko wskazuje na to, że jego jedyną deską ratunku jest właśnie Filip. Oczywiście, bardzo spłyciłam fabułę tej powieści, gdyż jak na ognie piekielne przystało mamy też w książce dobrze wysmażoną intrygę i gorącem buchające uczucie, jednak o tym musicie przekonać się już sami.
Długo zastanawiałam się dla kogo przeznaczona jest ta książka i jak ją zaklasyfikować i muszę przyznać, że jest to książka „nieszufladkowalna”. Mimo, że główny bohater jest dzieckiem, to tematyka książki do najłatwiejszych nie należy. Języka jakim posługują się postaci także nie poleciłabym młodszej młodzieży. Tak naprawdę zbyt młody czytelnik mógłby, po prostu nie zrozumieć sensu tej książki, jej czarnego humoru i ciętego języka. Książka jest wyważona, logiczna i spójna, a to co mnie zaskoczyło to nawiązania do „prawdziwych” historii biblijnych. Autor chciał ukazać jak według niego wyglądają relacje Piekło vs. Niebo – i muszę przyznać przekonał mnie do swoich poglądów. Tak więc polecam tę powieść każdemu od 14 do 100 roku życia i niech diabeł ma w opiece tych, którym się nie spodoba!!
Moja ocena 5/6
Fuzja
Autor: Kenneth B. Andersen
Tytuł: Uczeń diabła seria Wielka wojna diabłów
Ilość stron: 368
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: Marzec 2011

1 Angel – z angielskiego oznacza Anioł.