27 września 2012

Jo Nesbø – Trzeci Klucz


Jo Nesbø jest norweskim pisarzem, wokół którego ostatnio jest wielki szum. Nazwany następcą Stiega Larrsona i nominowany do wielu literackich nagród, powinien swoimi powieściami zwalać z nóg, a czytelników o słabych nerwach pozostawiać w stanie ciągłego napięcia. Zasiadając do lektury „Trzeciego klucza” oczekiwałam więc mocnych wrażeń oraz wzmożonej dawki pobudzającej adrenaliny. Liczyłam, że powieść urzeknie mnie nie tylko fenomenalnym wydaniem, ale równie sugestywną fabułą. Niestety zawiodłam się na całej linii.


26 września 2012

Sebastian Kossak - Zajazd


Sebastian Kossak jest mało znanym pisarzem, o którym informacji jest jak na lekarstwo. Wydał dotychczas dwie książki, z czego ostatnią, „Zajazd”, miałam okazję sobie przyswoić. Powieść została wydana przez Warszawską Firmę Wydawniczą i trzeba przyznać, że robi ona na pierwszy rzut oka dosyć spore wrażenie – mroczna okładka i przejrzysta czcionka przykuwają uwagę. Jak jest, natomiast z treścią i redakcją?

Młody policjant Rafał Kollyber pochodzący z Częstochowy, przenosi się do małego miasteczka o nazwie Kruszyna, by po tajemniczej śmierci poprzednika objąć tam posadę w wydziale kryminalnym. Przez pierwsze kilkanaście dni zatrzymuje się w posiadłości, będącej kiedyś siedzibą rodu Denhoffów. Pałac osnuwa dziwna aura, która wydaje się mieć coraz większy wpływ na mieszkańców miasteczka. Każdy zaczyna ulegać jej wpływom, w ludziach budzi się niepohamowane pożądanie. Rafałowi śnią się dziwne i przerażające sny, gdzieniegdzie słychać mrożące krew w żyłach odgłosy, a maszyny buntują się swoim właścicielom i jak na rozkaz odmawiają posłuszeństwa, gdy tylko zbliżają się w okolice posiadłości. Jaka tajemnica kryje się w ścianach pałacu? Jaką legendę skrywa miasteczko Kruszyna? Czy Rafałowi uda się rozwiązać zagadkę, zanim śmierć i szaleństwo pogrąży Kruszynę w zapomnieniu?

Autor miał całkiem ciekawy i oparty na pół-prawdzie pomysł. Dobre przygotowanie merytoryczne nie idzie niestety w parze z wykonaniem. Sebastianowi Kossakowi brak polotu w pisaniu. Zdania są budowane infantylnie, czasem nielogicznie, a bardzo często niepoprawnie a do tego pełne są powtórzeń  np. „Zaczął wciągać powietrze w płuca, które rozbudzało go swoją rześką świeżością”, „… o zmęczeniu życiem, a jednak, mimo takiego wieku, czuł się zmęczony tym wszystkim, co teraz pozostawił daleko, co stało niezmiennie daleko za horyzontem…”, „Był nawet przekonany, że butelka nie ma szyjki, przez co zdawała mu się nie być butelką whisky”(?). Do tego wszechobecne „tę, tą, jego, on” – co potęguje w sposób przesadzony obecność podmiotu w zdaniu. I w tym momencie zapytam, co się stało z redakcją w wydawnictwie? Dosyć sporą krzywdę zrobiono tej książce, jeśli mowa poprawnej polszczyźnie. Czytając „Zajazd” odniosłam wrażenie, że napisano go językiem adekwatnym dla dzieci, tylko tematykę wybrano dla dorosłych.

Bardzo chciałabym znaleźć w tej powieści coś czego będę mogła się uchwycić, jak ten przysłowiowy tonący, co chociaż minimalnie byłoby w stanie wyratować ją w moich oczach, ale niestety… a nie przepraszam! Jedno co naprawdę wyraźnie odkreśla się na tym dosyć słabym tle to klimat. Autor rzeczywiście wie, jak zbudować atmosferę grozy i korzysta z tego, aż do ostatnich stron swojej powieści.

Natomiast bohaterowie są "płascy", nie wzbudzają sympatii, do tego wydają się mało inteligentni i przerysowani. Fabuła była dobrze przemyślana, ale została rozgromiona przez kiepskie wykonanie i słabą redakcję. Moja rada jest taka, by następnym razem autor postarał się popracować nad warstwą językową i poprawnością swojego tekstu, a redaktorzy, by byli bardziej waleczni przy własnym wkładzie w czyjąś pracę, jeśli jest ona niepoprawna.

Moja ocena: 2/6

Autor: Sebastian Kossak
Tytuł: Zajazd
Ilość stron: 398
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza 2012

Recenzja została napisana dla portalu DUŻEKA.

23 września 2012

Marcin Ciszewski - Upał

„Linie frontu przebiegają najczęściej zupełnie gdzie indziej, niżby się wydawało na pierwszy rzut oka.”

Jakiś czas temu cała Polska żyła odbywającymi się w naszym kraju Euro 2012. Ta ogromna impreza sportowa zwróciła na naszą piękną ojczyznę oczy większości krajów na świecie. Byliśmy nie tylko bacznie obserwowani przez wzgląd na polską drużynę biorącą udział w mistrzostwach, ale także pod kątem organizacji całych zawodów. Oprócz zamieszania panującego podczas budowy stadionów, tym co najbardziej nie dawało spać wielu rodakom było bezpieczeństwo w czasie odbywania się mistrzostw. Nasz kraj dawno nie gościł, nie tylko tak wielu miłośników piłki nożnej, ale także dużej liczby znanych osobistości. Mając w pamięci wydarzenia z Letnich Igrzysk Olimpijskich w Monachium 1972 roku oraz zamachy terrorystyczne z 2001 roku, można było przypuszczać, że tym razem również nie obędzie się bez podejmowania ich prób przez zamachowców. Właśnie taką tematykę wybrał Marcin Ciszewski na centrum fabuły książki „Upał” wydanej nakładem wydawnictwa Znak. I choć już dawno po mistrzostwach, a wizja Ciszewskiego na szczęście nie okazała się prorocza, nie zmienia to faktu, że książka trzyma w napięciu i nie ulega przedawnieniu.

Autor jest specem od służb specjalnych, co wyraźnie przebija z kart tej powieści. Jej bohaterem jest podinspektor Jakub Tyszkiewicz, którego zdaniem jest właśnie utrzymanie bezpieczeństwa podczas odbywających się w Warszawie ćwierćfinałów Euro 2012. Bohater ma na głowie nie tylko walkę z terrorystami, ale także kłopoty rodzinne, a na dodatek okazuje się, że gorszy wróg z którym przyjdzie mu się zmierzyć ukrywa się po tej samej stronie barykady. I tu wykluwa się także wątek polityczny, który zajmuje uwagę autora prawie tak samo intensywnie jak walka Tyszkiewicza z terrorystami. Nie jestem w stanie ocenić prawdopodobieństwa nastąpienia, aż tak zaawansowanej politycznej rozgrywki między służbami mającymi dbać o nasze bezpieczeństwo w kraju, gdyż nie jestem specjalistką od polityki, ale ja w tę historię uwierzyłam.

Akcja „Upału” jest bardzo dynamiczna. Wielowątkowość powieści jednych odstraszy innych przyciągnie, ale jedno jest pewne, autor nie zawarł w niej nic co byłoby zbędne. Każdy zaistniały fakt i każde wydarzenie ma swój cel, i prowadzi do rozwiązania historii. Swoja drogą, gdyby polscy reżyserzy chętniej korzystali z adaptacji rodzimej literatury na ekrany kin, może wreszcie mielibyśmy czym się pochwalić na arenie międzynarodowej, gdyż powieść „Upał” czyta się znakomicie i równie dobrze by się oglądało. Ciszewski stworzył tak realistyczną wizję zamachu terrorystycznego, że powinniśmy dziękować Bogu, że nie jest on zagorzałym islamistą. A może jednak jest..?

Książka charakteryzuje się niewymuszonymi i momentami dowcipnymi dialogami, co sprawia, ze czyta się ją sprawnie, szybko i przyjemnie. Zapewne „Upał” sprawił większą radość tym czytelnikom, w których ręce trafił jeszcze przed rozpoczęciem Euro, ale nawet teraz kiedy wiemy już, że książkę należy zaklasyfikować do „political fiction” wzbudza ona niemałe emocje.

„Upał” jest także wyjątkowo udanym dziełem pod względem wydania. Ciekawa okładka oraz profesjonalna opieka redakcyjna sprawiają, że powieść ta należy do grupy najlepszych książek sensacyjno-szpiegowskich wydanych w naszym kraju, a także poza jego granicami. Choć nie należę do fanów powieści takiego gatunku, urzekła mnie jej wciągająca fabuła. Jestem przekonana, że znajdzie ona swoje miejsce na półkach wielu miłośników książek.

Moja ocena 5/6

Autor: Marcin Ciszewki
Tytuł: Upał
Ilość stron: 416
Wydawnictwo: Znak. Litera nova 2012

Recenzja napisana dla portalu KOSTNICA.

12 września 2012

Jack London - Zew krwi

Ostatnimi czasy postanowiłam wrócić do książek młodości. Ów retro podróż rozpoczęłam od książki Jacka Londona „Zew krwi”. O ile dobrze pamiętam ostatni raz czytałam ją, gdy miałam jakieś dziesięć lat, czyli szmat czasu temu. Jednak dopiero teraz byłam na tyle dojrzała by zrozumieć, o czym tak naprawdę jest ta niewielkich rozmiarów książeczka.

1897 rok - gorączka złota zapędza tysiące ludzi na mroźną Północ. Aby poradzić sobie w tym niesprzyjającym klimacie potrzeba pomocy ze strony czworonogów – silnych, umięśnionych i wytrzymałych psów, które będą zdolne do pracy. Takim psem jest czteroletni mieszaniec Buck, mieszkający w posiadłości Millerów położonej w słonecznej dolinie Santa Clara. Buck żyje spokojnie, jako towarzysz domowników, do czasu, gdy jeden z pracowników jego pana podstępem wywabia go z domu i sprzedaje obcym. W taki sposób psiak trafia daleko od domu, w ręce bezwzględnych ludzi, którzy pięścią i przemocą próbują nauczyć go posłuszeństwa. Czas mija a Buck trafia z rąk do rąk, stając się jednym z psów zaprzęgowych. Jego duch ulega zahartowaniu, odzywa się w nim dzika natura i z czasem odkrywa on uroki życia na jej łonie. Jednak zanim to się stanie odważny pies będzie musiał się nauczyć, że życie na zimnej Północy jest trudne dla ludzi, ale dla czworonogów jeszcze trudniejsze.

„Zew krwi” bynajmniej nie jest książką o miłości człowieka i zwierzaka. Nie jest to także, wbrew pozorom, lektura lekka. Chociaż nie powinna sprawiać trudności ludziom w żadnym wieku. Młodszym przypadnie do gustu narrator, który rzetelnie i ciekawie opisuje przeżycia psiaka. Starsi zainteresują się opowiadaną przez Londona historią o wyzwoleniu, dzikiej naturze w sercu i przezwyciężaniu własnych słabości.

Aż dziw bierze, że „Zew krwi” choć napisany ponad wiek temu dalej urzeka. Prosty język, przepiękne opisy przyrody i wzruszające zakończenie sprawiają, że jest to jedna z najlepszych lektur, jakie pamiętam z młodości oraz jedna z ciekawszych książek, do których miałam okazję wrócić. Polecam wszystkim, którzy lubują się w klasycznej, dobrej lekturze.

Autor: Jack London
Tytuł: Zew krwi
Ilość stron: 136
Wydawnictwo: Iskry 1972