23 października 2014

Rick Yancey - Piąta fala: Bezkresne morze

Wśród wszystkich zachwytów na temat książki Piąta fala Ricka Yanceya, byłam raczej osamotniona w swojej opinii negującej naukowo-fantastyczny charakter publikacji. Nie czekałam, tak jak wielu czytelników, z wypiekami na policzkach na pojawienie się kontynuacji cyklu traktującego o najeździe kosmitów na Ziemię. Kolejny tom pod tytułem Bezkresne morze ukazał się na początku października 2014 roku i podzielił dotychczasowych czytelników. Wśród głównych zarzutów, które postulowała grupa rozczarowanych lekturą prym wiódł ten, twierdzący jakoby autor przez zastosowanie zmian w fabule zniszczył wszystko, co dotychczas zbudował przedstawiając historie zawartą w cyklu Piąta fala. Ja oczywiście się z tym nie zgadzam. Drobna kosmetyka fabularna sprawiła, że powieść stała się wreszcie nieco ciekawsza.

Po wydarzeniach, które rozegrały się w tomie poprzednim bohaterowie ukryli się w hotelu mieszczącym się bardzo blisko obozu, z którego przecież ledwo udało im się uciec. Podczas gdy Cassie chciała zaczekać na Evana, którego dalsze losy tak nam, jak i bohaterom nie są znane, reszta myślała raczej o tym, gdzie i w jaki sposób można znaleźć bezpieczne schronienie. Ringer wyrusza poza teren hotelu, by odnaleźć dobrą kryjówkę i w tym momencie grupa dzieli się na dwoje, a liczba niebezpieczeństw wcale nie maleje, można nawet odnieść wrażenie, że ulega zdublowaniu.

Nadal nie uważam, żeby Piąta fala, jako cykl mogła wnieść coś nowego albo chociażby wartościowego do gatunku science-fiction, jednak Bezkresne morze zyskało sporo po tym, jak autor zdecydował się zrezygnować lub zmniejszyć wagę wątku paranormalnego romansu. Przerzucił też punkt widzenia na innych, nowych bohaterów odsłonił przed czytelnikami przeszłość kilku z nich, dzięki temu książka z historii nieszczęśliwej i beznadziejnie zakochanej Cassie i Evana stała się historią grupy ocalałych, a w pewien sposób wreszcie historią ludzkości.

Autor mnoży tajemnice. Raz po raz odsłania kolejne elementy układanki i dodaje nowe, co z pewnością skłoni do sięgnięcia po ostatni tom cyklu, w którym (mam nadzieję) wszystko się wyjaśni. Ważne jest także to, że wreszcie dostajemy szansę na silniejsze zbliżenie do bohaterów, choć momentami odnosiłam wrażenie, że są oni do siebie nieco podobni. Nie zmienia to jednak faktu, że pod kilkoma względami Bezkresne morze bije na głowę Piątą falę, a biorąc pod uwagę pozostałą resztę na pewno jej nie ustępuje. Nadal jednak pozostaje to jedynie książka do poczytania, w czasie kiedy nie mamy pod ręką niczego ambitniejszego lub też bardziej dojrzałego.

Zdaję sobie sprawę z tego że pewnie młodsi czytelnicy odnajdą w tej lekturze większość tego co przemawia do współczesnych nastolatków, jednak próżno szukać w zawartych w niej dialogach, przemyśleniach czy też opisach, głębszych refleksji lub błyskotliwych myśli na temat kondycji współczesnego świata – a przecież książki z gatunku science-fiction dają tak ogromne możliwości...

Na plus:
+ zmiana kierunku rozwoju fabuły
+ nowi bohaterowie
+ okładka
+ zmniejszenie wątków miłosnych

Na minus:
- podobieństwo bohaterów
- mało zmian lokalizacji

Ocena: 4/6

Autor: Rick Yancey
Tytuł: Bezkresne morze
Tłumacz: Marcin Wróbel
Gatunek: Science Fiction
Cykl: Piąta fala tom II
Liczba stron: 512
Wydawnictwo: Otwarte
Cena: 36,90 zł


Recenzja ukazała się na portalu PARADOKS.

09 października 2014

John Lutz - Mister X

Myślałam, że twórczość Johna Lutza nie miała szans niczym mnie zaskoczyć. Sięgając po jego kolejną książkę spodziewałam się już dwutorowej narracji – jednej teraźniejszej, drugiej zabierającej czytelnika do przeszłości. Wiedziałam, że spotkam tych samych bohaterów, z którymi rozstałam się odkładając Mrok. Domyślałam się także, że mam przed sobą całkiem dobry kryminał, a jednak… Okazało się, że Mister X jest najlepszą książką Lutza, jaką miałam okazję przeczytać. Choć wszystko co wymieniłam sprawdziło się, to jednak autor zręczniej poprowadził historię kolejnego psychopatycznego mordercy, a to wystarczyło by książka z przeciętnej wskoczyła na poziom naprawdę dobrej.

Frank Quinn odszedł z policji i wraz z Feddermanem oraz Pearl założył własne biuro detektywistyczne. Pewnego dnia odwiedza go kobieta podająca się za bliźniaczą siostrę ostatniej ofiary nigdy nieujętego Grawera. Jedynym jej pragnieniem jest odnalezienie mordercy siostry. Policja zamknęła tę sprawę dawno temu i wygląda na to, że Quinn i jego grupa są jej ostatnią nadzieją. Wkrótce po rozpoczęciu śledztwa kobieta znika… Niektóre tajemnice przeszłości powinny na zawsze zostać zapomniane, jednak detektyw wie, że rozwiązanie tej trudnej sprawy tkwi właśnie tym co minione. Złapanie mordercy po latach nawet dla znanego ze swej reputacji Quinna wydaje się bardzo trudne. Nie znaczy to jednak że jest niemożliwe…

Bohaterom przyszło się zmierzyć z najtrudniejszą sprawą. Autor zostawił im wiele poszlak ale też nieskończoną możliwość ich interpretacji, przez co błądzą nie wiedząc nawet jak blisko ukryta jest prawda. Oprócz tego znów muszą zmagać się z własnymi demonami. Irytujące jest jedynie to, że autor zrobił dość spory przeskok w czasie ani trochę nie starając się przybliżyć nam tego co zaszło w życiu głównych postaci oraz doprowadziło ich do obecnego stanu. Natomiast zakończenie zwala z nóg. Autor zrobił wszystko co mógł by czytelnik do końca śledził z zapartym tchem losy bohaterów, a kolejne sekrety wychodzące na jaw wprawiały go w zdumienie. Dawno nie czytałam tak skomplikowanego kryminału, w którym każdy bohater może stać się szybko podejrzanym.

Nadal uważam, że powieści Lutza nie są literaturą wybitną. Jednak okazuje się, że nawet przewidywalny autor jest w stanie stworzyć książkę, którą będzie w stanie zaskarbić sobie sympatię sceptyków i zaskoczyć wiernych fanów.

Na plus:
+ trzymanie się wypracowanej konwencji
+ zręczne poprowadzenie wszystkich wątków
+ logiczne zazębianie się wszystkich elementów składowych fabuły
+ bohaterowie

Na minus:
- pominięcie wydarzeń rozgrywających się między poprzednią książką a tą (w kontekście relacji między bohaterami)
PS. Po napisaniu tej recenzji zorientowałam się, że Mrok jest 1-szym tomem cyklu a Mister X 5-tym… wydawnictwo pominęło resztę…(sic!)

Ocena: 4+/6

Autor: John Lutz
Tytuł: Mister X
Tłumacz: Bartosz Kurowski
Gatunek: Kryminał
Cykl: Frank Quinn tom 5
Liczba stron: 456
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 2014
Cena: 35,00 zł


Recenzja została opublikowana na portalu PARADOKS.

07 października 2014

Michelle Paver - Cienie w mroku

„Mrok jest tak przerażający, że sami już nie wiemy, czy to co nas otacza jest tylko wytworem wyobraźni, czy też zjawiskiem niemożliwym do ogarnięcia przez nasz umysł.”
W dobie ogromnego dostępu do literatury z niemalże każdego zakątka świata strasznie trudno jest być pisarzem. Wciąż rosną wyzwania jakie literacki świat przed nim stawia, a kieszenie wcale nie stają się przez to pełniejsze. Niektórym wystarcza bycie przeciętnym autorem tworzącym masowo czytadła dla tłumów. Inni mają wyjątkowy dar, który sprawia, że każdy tekst, który wychodzi spod ich pióra zdobywa tytuł bestsellera. W wyjątkowych okolicznościach zdarza się, że ktoś osiąga sukces wypuszczając jeden przełomowy tytuł. Jednak w większości artyści tworzą pojedyncze opowieści i znikają z literackiego światka. Michelle Paver jest jedną z takich autorek, którym stwórca zdecydowanie nie poskąpił talentu. Niestety jej nazwisko jest prawdopodobnie znane w ograniczonych kręgach. To może jednak szybko ulec zmianie. Oto bowiem na polskim rynku ukazała się jej najnowsza książka pod tytułem Cienie w mroku, a zdecydowanie jest to lektura zasługująca na uwagę.
Lata 30 XX wieku. Nad Europą zaczynają gromadzić się ciemne chmury sygnalizujące zbliżające się ciężkie czasy. Jednak dla pewnej piątki młodych mężczyzn nie mają one żadnego znaczenia. Ich życie kręci się wokół jednej decyzji, którą wspólnie podjęli - w lipcu 1937 roku mają wyruszyć na roczną wyprawę na norweską wyspę Spitsbergen. Dla każdego z nich ta wyprawa jest ważna, ale tylko dla jednego jest ostatnią szansą na wyrwanie się ze szponów biedy. Niestety nic nie idzie po ich myśli. Ostatecznie wyrusza ich czworo, jednak do spokojnej zatoczki Gruhunken dociera tylko troje. Doświadczony kapitan, na którego statku odbywają swoją podróż odradza im zakładanie tu obozu, jednak śmiałkowie są uparci i choć lęk Skandynawa wydaje im się podejrzany starają się nie zaprzątać głów czymkolwiek, co mogłoby zaburzyć plan ekspedycji. Przez pierwsze dni mężczyźni radzą sobie całkiem nieźle. Kłopoty zaczynają się gdy słońce po raz ostatni zachodzi nad horyzontem. W miejscu gdzie nie ma zmierzchu ani świtu, a czas przestaje mieć rację bytu będą musieli zmierzyć się z czymś mrocznym, co kryje się wśród lodowych skał...
Trudno jest napisać dobrą i trzymającą w napięciu powieść, w której występuje bardzo niewielka liczba bohaterów a jej akcja dzieje się na ograniczonym obszarze, nie wspominając już o braku konkretnego wątku np. zagadki kryminalnej, relacji między zakochanymi, walki ze złem itd. Autorka proponuje czytelnikom śledzenie losów w zasadzie tylko jednego bohatera, za pomocą pogłębiania i odkrywania meandrów jego psychiki, a także opisywania bodźców, które na niego wpływają. Surowa norweska przyroda nie jest wdzięcznym tematem do tworzenia bujnych opisów, ale i z tego autorka wyszła obronną ręką. Plastyczny i prosty język oraz umiejętność tworzenia sytuacji, w których jedynie kilka detali wprowadza atmosferę grozy to główne atuty tej historii.
Dawno nie spotkałam się z powieścią, która pochłonęła mnie całkowicie. Bohater, który popada w obłęd nie nadaje się zbytnio na ulubieńca czytelników, jednak staje się świetnym lustrem, w którym mógłby przejrzeć się każdy z nich. Dlatego też być może trudno jest się z nim zaprzyjaźnić ale bez wątpienia łatwo mu współczuć i strasznie szybko się z nim utożsamić. Brak tu spektakularnego zakończenia, które wgniata w fotel. Jednak nie można powiedzieć, żeby czytelnik miał prawo być zawiedziony lekturą. Mroczny, tajemniczy i klaustrofobiczny klimat stworzony przez Paver nie wymaga fajerwerków. Fabuła płynie, czytelnik pogrąża się w obezwładniającym obłędzie i samotności a finał godnie zamyka tą przerażającą ekspedycję.

Nie przypadkowo tekst ten rozpoczęłam od refleksji na temat trudnego żywota pisarza. Bowiem o Michelle Paver nie wiedziałam nic, i zapewne po jej książkę w księgarni bym nie sięgnęła. Nie ma co się temu dziwić, niejednokrotnie czułam się oszukana przez reklamy polecające gniot, jako genialne dzieło literatury! Rzadko więc sięgam po zupełnie nieznanych autorów i tytuły, których rekomendacje trudno znaleźć gdziekolwiek. Cienie w mroku zostały mi polecone, dlatego i ja polecam tę książkę!

Na plus:
+ klaustrofobiczny klimat
+ świetna kreacja stanu psychicznego bohatera
+ oszczędny ale plastyczny język
+ okładka
+ budowanie napięcia poprzez detale

Na minus:
- wątek pewnych emocji między bohaterami uważam za nieuzasadniony

Ocena: 5/6

Autor: Michelle Paver
Tytuł: Cienie w mroku
Tłumacz: Arkadiusz Nakoniecznik
Gatunek: Thriller
Cykl: -
Liczba stron: 240
Wydawnictwo: W.A.B.
Cena: 34,90 zł

05 października 2014

Kinga Gebel - Paradoks

Czasy królowania mrocznych kryminałów, których fabuła stanowi mieszankę dramatu i ezoteryki właśnie nadeszły. Jednak taki misz-masz nie przekonuje wszystkich czytelników. Są tacy, którzy pozostają wierni tradycyjnemu sposobowi budowania kryminałów i myślę, że właśnie im można polecić powiastkę Paradoks Kingi Gebel. Fabuła tej książki zawiera prawie wszystkie elementy, które powinien zawierać ten gatunek. Mamy więc tajemniczą śmierć, młodego adwokata z zacięciem do rozwiązywania zagadek kryminalnych, jego pomocnika oraz młodą i atrakcyjną dziennikarkę oraz względnie skomplikowane wątki, które łączą ścieżki tych bohaterów. Brakuje tylko zatwardziałego i zmęczonego życiem policjanta oraz wizji niechybnej śmierci wiszącej nad głównym bohaterem.

W tajemniczych okolicznościach znika osiemnastoletni Tomek. Za namową swojego aplikanta Marek Rudnicki – młody adwokat, postanawia zająć się tą sprawą. Trzy dni później gazety informują o śmierci koleżanki Rudnickiego ze studiów, czy zniknięcie chłopaka i tajemnicza śmierć znajomej bohatera są ze sobą powiązane? Tego właśnie będzie musiał dowiedzieć się młody adwokat.

Fabułę można opisać w kilku zdaniach, gdyż mieści się ona na 126 stronach! Stąd też sformułowanie powiastka użyte przeze mnie w pierwszym akapicie. Lekturze nie brakuje niczego. Kinga Gebel używa prostego, przystępnego i przyjemnego języka, a zdania przez nią budowane nie brzmią infantylnie. Nie zmienia to jednak faktu, że prawdziwy miłośnik gatunku będzie się czuł nieusatysfakcjonowany, opowieścią tak krótką, że w zasadzie mogłaby stanowić epilog jedynie przedstawiający bohaterów.

Autorka ma ciekawe choć znane i wykorzystywane już w literaturze pomysły, umie je jednak przedstawić w sposób interesujący i niesztampowy, co sprawia, że jej książkę czyta się dobrze i szybko. Niedosyt jaki po sobie pozostawia, można zrzucić także na karb tego że jest to literacki debiut, jednak bardzo udany. Paradoks jest tytułem udanym, choć krótkim dlatego też najlepiej czyta się go w podróży, kiedy nie mamy ani zbyt wiele czasu na czytanie ani też zbyt wiele miejsca na pokaźniejszą rozmiarowo lekturę.

Na plus:
+ wykonanie
+ ciekawi bohaterowie
+ klasyczny sposób budowania zagadki kryminalnej

Na minus:
- krótka historia
- proste i utarte schematy fabularne (przez co brak napięcia)

Ocena: 4/6

Autor: Kinga Gebel
Tytuł: Paradoks
Tłumacz: -
Gatunek: Kryminał
Cykl: -
Liczba stron: 126
Wydawnictwo: Novae Res
Cena: 23,00 zł