Wśród
wszystkich zachwytów na temat książki Piąta fala Ricka Yanceya, byłam raczej
osamotniona w swojej opinii negującej naukowo-fantastyczny charakter
publikacji. Nie czekałam, tak jak wielu czytelników, z wypiekami na policzkach
na pojawienie się kontynuacji cyklu traktującego o najeździe kosmitów na
Ziemię. Kolejny tom pod tytułem Bezkresne morze ukazał się na początku
października 2014 roku i podzielił dotychczasowych czytelników. Wśród głównych
zarzutów, które postulowała grupa rozczarowanych lekturą prym wiódł ten,
twierdzący jakoby autor przez zastosowanie zmian w fabule zniszczył wszystko,
co dotychczas zbudował przedstawiając historie zawartą w cyklu Piąta fala. Ja
oczywiście się z tym nie zgadzam. Drobna kosmetyka fabularna sprawiła, że powieść
stała się wreszcie nieco ciekawsza.
Po
wydarzeniach, które rozegrały się w tomie poprzednim bohaterowie ukryli się w
hotelu mieszczącym się bardzo blisko obozu, z którego przecież ledwo udało im
się uciec. Podczas gdy Cassie chciała zaczekać na Evana, którego dalsze losy
tak nam, jak i bohaterom nie są znane, reszta myślała raczej o tym, gdzie i w
jaki sposób można znaleźć bezpieczne schronienie. Ringer wyrusza poza teren
hotelu, by odnaleźć dobrą kryjówkę i w tym momencie grupa dzieli się na dwoje,
a liczba niebezpieczeństw wcale nie maleje, można nawet odnieść wrażenie, że
ulega zdublowaniu.
Nadal
nie uważam, żeby Piąta fala, jako cykl mogła wnieść coś nowego albo chociażby
wartościowego do gatunku science-fiction, jednak Bezkresne morze zyskało sporo
po tym, jak autor zdecydował się zrezygnować lub zmniejszyć wagę wątku
paranormalnego romansu. Przerzucił też punkt widzenia na innych, nowych
bohaterów odsłonił przed czytelnikami przeszłość kilku z nich, dzięki temu
książka z historii nieszczęśliwej i beznadziejnie zakochanej Cassie i Evana
stała się historią grupy ocalałych, a w pewien sposób wreszcie historią
ludzkości.
Autor
mnoży tajemnice. Raz po raz odsłania kolejne elementy układanki i dodaje nowe,
co z pewnością skłoni do sięgnięcia po ostatni tom cyklu, w którym (mam
nadzieję) wszystko się wyjaśni. Ważne jest także to, że wreszcie dostajemy
szansę na silniejsze zbliżenie do bohaterów, choć momentami odnosiłam wrażenie,
że są oni do siebie nieco podobni. Nie zmienia to jednak faktu, że pod kilkoma
względami Bezkresne morze bije na głowę Piątą falę, a biorąc pod uwagę
pozostałą resztę na pewno jej nie ustępuje. Nadal jednak pozostaje to jedynie
książka do poczytania, w czasie kiedy nie mamy pod ręką niczego ambitniejszego
lub też bardziej dojrzałego.
Zdaję
sobie sprawę z tego że pewnie młodsi czytelnicy odnajdą w tej lekturze
większość tego co przemawia do współczesnych nastolatków, jednak próżno szukać
w zawartych w niej dialogach, przemyśleniach czy też opisach, głębszych
refleksji lub błyskotliwych myśli na temat kondycji współczesnego świata – a
przecież książki z gatunku science-fiction dają tak ogromne możliwości...
Na plus:
+
zmiana kierunku rozwoju fabuły
+ nowi
bohaterowie
+
okładka
+
zmniejszenie wątków miłosnych
Na minus:
-
podobieństwo bohaterów
- mało
zmian lokalizacji
Ocena: 4/6
Autor: Rick Yancey
Tytuł: Bezkresne morze
Tłumacz:
Marcin Wróbel
Gatunek:
Science Fiction
Cykl: Piąta fala tom II
Liczba stron: 512
Wydawnictwo: Otwarte
Cena: 36,90 zł
Recenzja ukazała się na portalu PARADOKS.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz