31 stycznia 2013

Lee Child - Jednym strzałem


„Śledztwo zbyt doskonałe”

Brytyjscy pisarze zdecydowanie potrafią kreować swoich bohaterów na niezniszczalnych herosów stojących ponad prawem. Taki właśnie jest Jack Reacher stworzony przez Lee Child’a. Porównywalny z fenomenalnym i spektakularnym Jamesem Bondem, posiadający błyskotliwy umysł i niebywałą siłę dedukcji niczym Sherlock Holmes – pojawia się nagle wszędzie tam, gdzie jest potrzebny i równie szybko znika, kiedy spełni swoje zadanie.

Sześć strzałów z karabinu, zakłóca spokój pewnego piątkowego popołudnia. Snajper zabija pięć przypadkowych ofiar i znika, jednak nie bez śladu. Pozostawia za sobą szereg tropów, które wiodą do mężczyzny imieniem James Barr. Zostaje on szybko aresztowany, jednak odmawia rozmowy z adwokatem, jedyne czego chce to by sprowadzono do niego nieuchwytnego i nieosiągalnego Jacka Reachera. Jednak za sprawą informacji podanych do telewizji, w których ujawniono nazwisko Barra, Jack Reacher już zmierza do pojmanego sprawcy. Co ci dwaj osobnicy mają ze sobą wspólnego? Jakie ukryte dno posiada dokonana zbrodnia? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań, czytelnicy będą mogli odnaleźć na 400 stronach doskonałej powieści sensacyjnej pod tytułem Jednym strzałem.

Jack Reacher nie jest typem bohatera wzbudzającego sympatię, jednak nie skłamię, jeśli stwierdzę, że prawie każdy chciałby mieć obok siebie kogoś takiego w przypadku niebezpieczeństwa. Jego pewność siebie, inteligencja i bezczelność potrafią wzbudzić skrajne emocje ale pomimo tego spokojnie można trwać pod działaniem jego magnetycznego uroku. Kobiety chcą by tacy mężczyźni tracili dla nich głowy, mężczyźni chcieli by być tacy jak on. Reszta bohaterów książki wypada różnie na tle tej barwnej postaci – raz lepiej raz gorzej ale zawsze słabiej niż on. Nie stanowi to jednak problemu, gdyż Jednym strzałem nadrabia rewelacyjnie skonstruowaną fabułą, która raz za razem zmienia kierunek. Powieść potrafi zadziwić a rozwój akcji niejednokrotnie zaskoczyć nawet wprawionego w sensacyjne treści czytelnika.

Lee Child bawi się tu konwencją, gdyż Jednym strzałem to nie tylko powieść akcji ale także rewelacyjny thriller, w którym autor doskonale zbudował napięcie, a brutalne opisy i pościgi oraz strzelaniny dosyć znacznie ograniczył – co również przeważa szalę na korzyść tej książki.

Kto czytuje książki wydawnictwa Albatros, zdaje sobie sprawę z tego, że jest to konkretny i precyzyjny wydawca, który wydając swoje książki nie wytwarza wokół siebie aury przepychu, za to skupia się by pozycje te były schludne i zawierały dobrą treść. Jednak tym razem okładka naprawdę przykuwa uwagę i wygląda zupełnie inaczej niż zazwyczaj, co w tym przypadku oznacza, że wygląda po prostu dużo lepiej. Natomiast tekst tej powieści broni się sam, tak więc zachęcam!

Ocena: 5/6

Tytuł: Jednym strzałem
Autor: Lee Child
Cykl: Jack Reacher tom 9
Ilość stron: 400
Wydawnictwo: Albatros 2013

Recenzja ukazała się na portalu KOSTNICA.

30 stycznia 2013

Stieg Larsson - Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet


Stieg Larsson to pisarz, o którym ostatnimi czasy jest niespotykanie głośno. Cykl Millenium został tak świetnie przyjęty, że jego pierwszy tom doczekał się aż dwóch ekranizacji. Rzeczpospolita tak napisała o pierwszej powieści wchodzącej w jego skład: To powieść społecznie zaangażowana, ale przede wszystkim misternie skonstruowany i świetnie napisany kryminał. Rzeczywiście, nie sposób nie zgodzić się z tą opinią, jednak na wstępie muszę przyznać, że jest to książka skomplikowana, trudna i przeznaczona dla cierpliwych czytelników, którym nie straszne jest wprowadzenie do fabuły ogromnej ilości informacji na temat bohaterów bardziej i mniej ważnych oraz opisów nie tylko emocji ale także tego co ów bohaterów otacza. Nie mniej jednak Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet to powieść, obok której nie da się i nie powinno się przejść obojętnie.

Mikael Blomkvist to dziennikarz i wydawca magazynu Millenium, który jednym niefartownym artykułem popadł w niełaskę opinii publicznej. Mimo swoich osobistych problemów, postanawia przyjąć zlecenie śledztwa od bogatego i starszego już potentata przemysłowego. Czterdzieści lat temu w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęła Harriet Vanger. Starszy mężczyzna, dla którego dziewczyna stanowiła jednego z nielicznych lubianych przez niego członków rodziny nie może się od wielu lat pogodzić z tym faktem i na własną rękę próbuje rozwiązać tę sprawę. Jednak wiek robi swoje i dlatego postanawia zaangażować w tę sprawę Mikaela. Wkrótce (choć w powieści Larssona to pojęcie względne) dołącza do niego nietypowa pomocnica. Lisbeth Salander to nieprzystosowana społecznie i również walcząca ze swymi demonami hakerka, która nie ma sobie równych. Jaki będzie wynik śledztwa? Tego nie wie nikt, aż do końca powieści.

Uwierzcie mi, że ten opis praktycznie wcale nie oddaje charakteru tej wielowątkowej książki. Jest ona tak złożona i tak skomplikowana, że nie jeden czytelnik da sobie z nią spokój. Jednak ci, którzy dotrwają do końca na pewno nie będą zawiedzeni, gdyż Larsson to mistrz w budowaniu i stopniowaniu napięcia. Choć sama nie należę do cierpliwych czytelników i długo trawiłam tę powieść to jednak jestem nią usatysfakcjonowana. Musze jednak przyznać, że jest ona stanowczo za długa i mimowolnie pewne fragmenty powieści przyswajałam dosyć pobieżnie, bez zbytniego skupiania się na szczegółach. Więc zaznaczam, że powieść ta jest stworzona dla detalistów, czytelników lubujących się rozsmakowywać w najmniejszych nawet drobnostkach.

Za dużo było tu wnikania w życie osobiste poszczególnych postaci, choć nie można odmówić autorowi umiejętności z jaką kreuje on swoich bohaterów. Sam wątek kryminalny zdecydowanie nie ma sobie równych i jest zbudowany z niewielkich, acz znaczących elementów. Tylko naprawdę dojrzały czytelnik doceni wszelkie walory tej książki. Ja jestem gdzieś na pograniczu. Znalazłam ogromną ilość plusów, ale zdecydowanie powieść mi się dłużyła. Wykazałabym się jednak ogromną niewdzięcznością i nietaktem, gdybym podsumowała powieść jako kiepską. Co to, to nie. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet to naprawdę dobra lektura, która choć męczy i czasem nuży, to jednak wciąga i nie pozwala się od siebie oderwać.

Ocena: 4/6

Tytuł: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet
Autor: Stieg Larsson
Cykl Millenium tom 1
Ilość stron: 640
Wydawnictwo: Czarna Owca 2008
Cena: 39,90 zł

Grabarz nr 40

Oto i nadejszła wielkopomna chwila, skompletowano i złożono kolejny numer GRABARZA a w nim:
- Wiele ciekawych recenzji
- Wywiad ze Stefanem Dardą
- Temat numeru, czyli Puppet Master
- Artykuł na temat zbeletryzowanego scenariusza Obcego
- wiele, wiele innych
Zachęcam wszystkich miłośników grozy do sięgnięcia.

29 stycznia 2013

Antologia 13 Ran


W czerwcu 2011 roku wydawnictwo Replika wypuściło na polski rynek antologię 11 Cięć.  Książka została różnie przyjęta w środowisku recenzenckim. Pojawiały się komentarze dotyczące przypadkowego wyboru opowiadań oraz kiepskiego tłumaczenia. Następnie światło dzienne ujrzało 15 Blizn. Historie tam zawarte zrobiły dużo lepsze wrażenie na odbiorcach. Pewnie właśnie przez wzgląd na to Replika pokusiła się o wydanie kolejnego zbioru o zachwycającym tytule 13 Ran. Czy nazwiska takich autorów jak Edward Lee, Jack Ketchum czy Stefan Darda były wstanie uratować ów zbiór?

Odpowiadając na pytanie od razu mogę stwierdzić, że nie. Pierwsze co rzuca się w oczy po lekturze 13 Ran to fakt, że opowiadania całkowicie odbiegają od siebie tematycznie, co akurat nie dla wszystkich musi stanowić wadę, nie mniej jednak wprowadza dosyć spory chaos. Opowiadania są także nierówne pod względem wykonania. Można by się spodziewać, że tak szanowani obecnie autorzy będą w stanie zachwycić czytelnika, tym bardziej, że krótkie formy literackie, w pewnych kręgach, uznaje się za dużo łatwiejsze do napisania niż pełnoprawne powieści. Oczywiście, dużo łatwiej jest skompletować jednolitą i trzymającą podobny poziom antologię opowiadań jednego pisarza, niemniej jednak uważam, że w przypadku 13 Ran dobór mógł być bardziej trafny.

Antologię otwiera nijakie opowiadanie Jacka Ketchuma. Pamiętając jego Dziewczynę z sąsiedztwa odczuwałam ogromny niedosyt. Rzeczywiście wrócił on tutaj poniekąd do tematyki społecznej, jednak wniosek jaki nasuwa się po lekturze opowiadań jego autorstwa jest taki, że Ketchum jest po prostu mistrzem długich opowieści. Następnie mamy seksistowskie opowiadanie Roberta Cichowlasa i Kazimierza Kyrcz Jr. Jestem przekonana, że Pragnienie wywoła mieszane uczucia u przynajmniej połowy czytelniczek. Jeśli zaś chodzi o Edwarda Lee, znanego z łamania tematyki tabu i profanowania wszystkiego co cielesne w swoich książkach, to właśnie tego samego można się spodziewać po obrzydliwym opowiadaniu Pan Kadłubek. Kolejne opowiadania prezentują styl lepszy lub gorszy. Na uwagę zasługuje tutaj Stefan Darda, który jako pisarz doskonale rozumie, że aby wystraszyć i zaintrygować nie trzeba pisać o fekaliach, krwi, spermie i seksie; wystarczy natomiast odwołać się do skrywanych ludzkich pragnień i lęków. Ogromnym (i całkiem miłym) zaskoczeniem są opowiadania napisane przez polskie autorki. Polecam zwrócić uwagę, na przewrotnego i szalenie intrygującego Niosącego światło Magdaleny Kałużyńskiej. Natomiast największym rozczarowaniem 13 Ran jest Graham Masterton. Jego opowiadaniu brak sensu, treść jest miałka i strasznie sztuczna, a zakończenie rozczarowuje.

Muszę przyznać, że polscy autorzy mają się całkiem nieźle i wyżej wspomniana antologia jest tego doskonałym przykładem. Porównując ze sobą historie opisane przez zagranicznych pisarzy i naszych rodzimych, ci drudzy wypadają o niebo lepiej. I to chyba jedna z niewielu zalet, dla których warto sięgnąć po ten tytuł. Zbyt mało tu odpowiednio budowanego napięcia i klimatu grozy a zbyt dużo obrzydliwości, nieuzasadnionej przemocy i wulgarnego seksu. Wystarczyłoby delikatnie wyważyć granicę między ilością gore a np. bizarro i ghost story, wtedy na pewno odbiór antologii byłby ciekawszy, a ona sama była by bliższa sercu odbiorców.

Jestem jednak przekonana, że wśród czytelników znajdą się jednostki, które skuszą się na tę pozycję i które będą nią usatysfakcjonowane. Nie mniej jednak od razu odradzam tę antologię kobietom i młodzieży oraz co wrażliwszym czytelnikom, dla których strach mieści się w klasycznej formie budowania napięcia opartej na niedopowiedzeniach i pewnej aurze tajemnicy.

Ocena: 3/6

Tytuł: 13 Ran
Autor: Antologia
Ilość stron: 376
Wydawnictwo: Replika 2012
Cena: 34,90 zł
Recenzja została zamieszczona na portalu PARADOKS.

25 stycznia 2013

Beth Revis - W otchłani


Książki science fiction, szczególnie te przedstawiające podróże w kosmosie odwołują się do marzeń człowieka o nieograniczonej wolności, jaką teoretycznie daje nieskończoność otchłani kosmicznej. Twórcy XX i XXI wieku coraz częściej na tło swoich historii wybierają właśnie statki kosmiczne, obce planety i otaczający je wszechświat. Beth Revis jest jedną z pisarek, które postanowiły osadzić wymyśloną przez siebie opowieść właśnie na statku kosmicznym, zmierzającym w stronę nowej planety, którą mają zasiedlić ludzie. Teoretycznie W otchłani, powinno być książką dobrą, ponieważ autorka miała ciekawy pomysł i dosyć sprytnie rozwinęła fabułę tejże. Jednak książka posiada taką samą ilość wad, jak i zalet co sprawia, że staje się ona niezwykle przeciętnym czytadłem z oryginalnie wykreowanym, dość klaustrofobicznym uniwersum i wprost proporcjonalnie nieoryginalnymi bohaterami.

Amy i jej rodzice decydują się poddać zabiegowi zamrożenia, by jako jedni z kilku tysięcy mieszkańców Ziemi, wziąć udział w misji, której celem jest zasiedlenie i przystosowanie do życia nowej planety. Podróż ma trwać trzysta lat, a załogę statku będą stanowić pokolenia rodzące się na jego pokładzie i wychowywane przez swoich poprzedników. Jednak bohaterka zostanie wyrwana z objęć mroźnego snu, jeszcze zanim podróż dobiegnie końca. Okaże się też, że na pokładzie stworzono swoistą i szalenie dziwaczną społeczność żyjącą zupełnie inaczej niż na Ziemi, a całemu temu cyrkowi przewodzi Najstarszy, który skrywa niejedną tajemnicę.

Pomijając luki w logice oraz nieprawdopodobne teorie z zakresu fizyki i mechaniki – na dwóch ostatnich nie każdy musi się znać i zwracać na nie uwagę – fabuła W otchłani miała naprawdę dobry zarys. Autorka postanowiła zadać w swojej książce podstawowe pytania o ludzką naturę i psychikę oraz antropologiczne aspekty budowania społeczeństwa. Jednak jest kilka zastrzeżeń względem tej powieści, o których nie mogę nie wspomnieć.

Primo. Początek piekielnie się dłuży. Bohaterka jest wciąż zahibernowana i śni. Szczerze? Ani przez chwile nie zainteresowało mnie to o czym śni i jak czuje się będąc w komorze kriogenicznej. Pierwsze spotkanie ze Starszym i Najstarszym także nie należało do najbardziej obiecujących. Dzięki Bogu, autorka stworzyła też takie postaci jak Harvey, który poniekąd uratował twarz bohaterów przedstawionych w książce W otchłani.

Secundo. Za bezsensowne uznaję fakt nazwania tej książki romansem, gdyż według mnie jest to po pierwsze hybryda romansu z science fiction, do tego więcej tam fiction niż science bądź romance. Miłość między Amy i Starszym jest tu zepchnięta na drugi plan, co według mnie jest dobrym posunięciem w dobie romansów paranormalnych. Problem stanowi jednak fakt, że wątki science fiction są tutaj dosyć marnie potraktowane i o ile pomysł był całkiem dobry o tyle jego wykonanie pozostawia wiele do życzenia.

Fabuła nabiera rumieńców dopiero w ostatnich rozdziałach, jednak nie stanowi to podstawy by uznać tę powieść za genialną, bardzo dobrą lub chociażby dobrą. Jest znośna. Można ją przeczytać, ale w zasadzie nie wiem do kogo jest adresowana. Czytelniczki, które uwielbiają romanse będą czuły się odstraszone wątkami fantastyczno-naukowymi, natomiast prawdziwi miłośnicy science fiction, nie przełkną cukierkowych zachowań zakochanych bohaterów. Na pewno w każdym z tych gatunków znajdą się książki lepsze lub gorsze, ta plasuje się gdzieś pomiędzy jednymi a drugimi.

Ocena: 3/6

Tytuł: W otchłani
Autor: Beth Revis
Cykl: W otchłani tom 1
Ilość stron: 392
Wydawnictwo: Dolnośląskie 2012
Cena: 37,00 zł

23 stycznia 2013

Janina David - Skrawek nieba


„Każdy ma swoją historię, ale tylko nieliczni niosą w sercach historię milionów”

II Wojna Światowa stanowi, w całym swoim okrucieństwie, dosyć wdzięczny temat dla historyków, badaczy i naukowców. Powstaje masę publikacji opartych o fakty historyczne dotyczące tego okresu. W szkołach uczą dzieci o zbrodniach wojennych podając suche i beznamiętne fakty, a media cyklicznie powtarzają dokumenty na temat Holokaustu, gdzie grupy ludzi, mniej lub bardziej związanych z tą tematyką, wypowiadają się w temacie. Rzadko jednak zdarza się nam usłyszeć wypowiedzi osób, których bezpośrednio dotknęły wydarzenia rozgrywane w czasie wojny. Niektórzy nie chcą o tym mówić, gdyż wspomnienia są zbyt dramatyczne, inni nie dożyli tych czasów, a jeszcze inni po prostu postarali się zapomnieć. Jednak Janina Dawidowicz przeżyła II Wojnę Światową i bez pardonu odważyła się o tym opowiedzieć. Gdy wojna wybuchła autorka miała 9 lat, kiedy się skończyła miała ich na karku 16. Skrawek nieba to swoisty, szalenie intymny dziennik, oprowadzający czytelników po wspomnieniach młodziutkiej Żydówki, która na własnej skórze odczuła co znaczy ludzka nienawiść.

Janina David (wcześniej Dawidowicz) miała w 1939 roku 9 lat. Wychowywała się w zamożnej żydowskiej rodzinie, a jej dzieciństwo upływało pod znakiem ojcowskiej miłości, zabawy i półek uginających się pod ciężarem różnorakich książek. Dziewczynka wiodła spokojne życie, a przed nią otwierał się wachlarz ogromnych perspektyw i możliwości. Wszystko to uległo zmianie feralnego dnia września 1939 roku. Pochodzący z Kalisza Dawidowiczowie musieli opuścić swój bezpieczny i ukochany dom. Uciekli do Warszawy, która okazała się równie niebezpieczna, jak ich rodzinne miasto. Ostatecznie miejscem ich czasowego pobytu stało się warszawskie żydowskie getto, stworzone nie tylko po to by jak najszybciej i najłatwiej pozbywać się tępionych przez niemieckich oprawców przedstawicieli Narodu Wybranego, ale także by na każdym kroku czuli oni ogromne upokorzenie. W końcu dziewczynce udało się przedostać na drugą stronę, choć wiązało się to z opuszczeniem przez nią ukochanych rodziców, których być może miała już nigdy nie ujrzeć. Przekazywana z rąk do rąk, wykazała się ogromną wolą przetrwania. Przeżyła po to by móc opowiedzieć historię swoją oraz milionów innych, których głosy dawno już umilkły.

Muszę przyznać, że sięgając po Skrawek nieba nie spodziewałam się, że przyjdzie mi zapoznać się z jedną z najpiękniejszych pozycji literackich dotyczących okresu II Wojny Światowej. Książka tak niesamowicie brutalna i rzeczywista, a przy tym magiczna i szalenie poetycka zasługuje na ogromne uznanie. Janina Dawidowicz posiada niebywały talent do prowadzenia pięknej i płynnej narracji, przy tym jej wspomnienia zdają się być pełne zapachów, kolorów oraz licznych detali. Opowiadając o swoich przeżyciach, próbuje zadać najważniejsze pytania, jakie nasuwają się na myśl o brutalnych czasach wojny. Nie unika tematów tabu, jak np. stosunek Polaków do Żydów, religia itp. Właśnie dzięki temu okazuje się, że Skrawek nieba to powieść wyjątkowa, wielowymiarowa i niesamowicie urodziwa, mimo swej tematyki.

Choć autorka opowiada o traumatycznych wydarzeniach, można jasno wyczuć, że nie pominęła dziecięcej naiwności z jaką patrzyła na rozwijającą się na jej oczach wojnę. Lekturze tej książki towarzyszy cała paleta emocji. Mnie osobiście szalenie wzruszyły między innymi fragmenty, gdy bohaterka opowiada o tym, jak dziwna i niezrozumiała wydawała się dzieciom mieszkającym w getcie bezradność ich rodziców wobec oprawców.

Skrawek nieba to lektura uświadamiająca czytelnikom ogrom osobistych tragedii, które pociągnęła za sobą wojenna zawierucha. Wspomniałam wcześniej, że książka ta jest brutalna, jednak nie należy tego mylić z krwawymi opisami, bo tych tu jak na lekarstwo. Brutalność Skrawka nieba polega na prawdziwości traumatycznych wydarzeń, które Janina David zapamiętała i przedstawiła. Realia wojenne wymieszane są tutaj z magią dziecięcej wyobraźni, która wraz z rozwojem wydarzeń i dorastaniem bohaterki zaczyna zanikać. A my jako świadkowie, możemy się temu biernie przyglądać i łkać nad losem autorki oraz milionów ofiar wojny.

Zdecydowanie polecam wszystkim zapoznać się z historią opowiedzianą przez Janinę David, gdyż jak sama napisała długo czekała na to by przedstawić ją polskim czytelnikom. Choć wierzę, że pewne wspomnienia zatarły się już w pamięci autorki, to jednak niewątpliwie Skrawek nieba to rzetelne i napisane z rozmachem godnym najznamienitszych autorów dzieło, które wciąga od pierwszych stron i nie pozwala się oderwać, aż do samego końca. Jak bardzo rozrywkowo by to zabrzmiało to właśnie powyższe słowa dokładnie oddają charakter tej książki.

Ocena: 6/6

Tytuł: Skrawek nieba
Autor: Janina David
Ilość stron: 492
Wydawnictwo MAGNUM 2012
Cena: 44,90 zł

21 stycznia 2013

Janusz Koryl - Urojenie


Jak już wielokrotnie wspominałam polscy pisarze (oprócz tych parających się fantastyką) raz za razem mnie zawodzą. Bardzo często jest to wynik nieudolnego języka jakim się posługują, czasem brak im też pomysłu na swoją powieść. Szczególną antypatią darzę nasze rodzime pisarki, choć znalazłam tu swoją perełkę w postaci Olgi Rudnickiej. Wśród męskiego grona autorów pojawił się ostatnio jeden, który wlał w moje serce nadzieję na to, że możemy mieć dobrych pisarzy zajmujących się kryminałem czy też thrillerem, jego nazwisko brzmi Janusz Koryl. Po lekturze jego Urojenia zaczęłam wierzyć, że warto czasem sięgnąć po pozycję z półki literatura polska.

Sylwester 2011 roku. Dla wielu ten wieczór wiąże się z odpoczynkiem od pracy, spokojem oraz huczną zabawą. Na to właśnie liczył aspirant Mateusz Garlicki, kiedy wraz z żoną witał Nowy Rok na sali sylwestrowej, wśród dźwięków płynących z instrumentów orkiestry i gwaru tłumu ludzi. Jednak dwa wydarzenia zaburzyły ten spokój. Bohater wyszedł na dwór by się przewietrzyć, gdy nagle zauważył grupkę młodych mężczyzn szarpiących kobietę. Jego natura oraz przyzwyczajenie wynikające z zawodu jaki pełnił nie pozwoliły mu zostać obojętnym na los owej damy. Czy był to zwiastun niepokojących wydarzeń jakie wkrótce miały się rozegrać? Prawdopodobnie tak. Chwilę po tym zdarzeniu Mateusz dostaje telefon od swojego przełożonego. Okazuje się, że na posterunku zjawił się mężczyzna, który przyznał się do zamordowania pewnej kobiety. „Podejrzany” oddał się w ręce policji, by chwilę później zniknąć ze szczelnie zamkniętej celi. Aspirant Mateusz Garlicki trafi na jedną z najdziwniejszych zbrodni w swojej karierze. Dzięki niej odkryje też prawdę na swój temat.

Janusz Koryl nie jest debiutantem. Ma na swoim koncie kilka książek poetyckich oraz powieści. Jest to wyraźnie widoczne w stylu autora, który posługuje się już wyważonym i dojrzałym językiem. Być może właśnie to, że pisarz ma już doświadczenie sprawiło, że jego najnowsza powieść jest naprawdę zgrabnie skrojonym kryminałem z domieszką dreszczyku i wątków paranormalnych.

Fabuła choć nie jest oryginalna, wciąga już od pierwszych stron. Bohaterowie choć przedstawieni pobieżnie potrafią zainteresować i wzbudzić sympatię. Jednak najmocniejszą stroną powieści jest wyżej wspomniany język. Dzięki niemu właśnie Urojenie czyta się łatwo, lekko i przyjemnie. Muszę przyznać, że autorowi udało się mnie zaskoczyć, choć rozwiązania pewnych wątków łatwo było się domyślić. Warto wspomnieć tutaj o zakończeniu, które ukazuje, że tak naprawdę Urojenie jest książką zupełnie inną, niż czytelnik mógł myśleć na początku.

Janusz Koryl jest autorem, posiadającym ogromne możliwości. Ma potencjał i z całą pewnością jeszcze nie jedno pokaże, jeśli nadal będzie rozwijał swój warsztat. Urojenie jest natomiast pozycją literacką, która choć nie należy do wybitnych to jednak zapewnia wspaniałą rozrywkę i zajmuje czas. Lektura charakteryzuje się płynną narracją i dobrze skonstruowaną fabułą, która choć posiada kilka nieścisłości to jednak przenosi czytelników w zupełnie inną rzeczywistość. Jeszcze jednym plusem tej pozycji jest jej cena – 27,00 zł za naprawdę dobrą książkę to niezbyt wygórowane oczekiwania.

Ocena 4+/6

Tytuł: Urojenie
Autor: Janusz Koryl
Ilość stron: 216
Wydawnictwo: Dreams 2013
Cena: 27,00 zł

20 stycznia 2013

Lisa Scottoline - Spójrz mi w oczy


„Dobra matka robi to co jest najlepsze dla jej dziecka, bez względu na to, że sama może cierpieć”
Urzekający niebieskooki aniołek spogląda na mnie z okładki książki Lisy Scottoline i prosi by spojrzeć mu w oczy, a ja nie mogę odmówić. Choć wcześniej nie znałam tej autorki, miałam nadzieje, że wszelkie zachwyty nad jej twórczością nie okażą się zbyt wybujałe, a ja będę miała okazję poznać opowieść pełną pasji, dreszczyku i dramatyzmu. I tak też się stało. „Spójrz mi w oczy” okazało się być bardzo dobrze napisaną powieścią obyczajową z elementami thrillera.

Ellen Gleeson to dobrze znana dziennikarka i matka trzyletniego Williama. Choć nigdy nie nosiła go pod sercem to jednak kocha go najbardziej na świecie. Pewnego dnia wracając do domu znajduje w skrzynce zdjęcie chłopca do złudzenia podobnego do jej synka. Okazuje się, że dwa lata temu uprowadzono rocznego chłopca, który mógłby być bratem bliźniakiem Willa. Kobieta stara się zignorować złe przeczucia, które pojawiają się w jej głowie, gdy tylko spogląda na zdjęcie zaginionego malucha, jednak nie jest to takie proste. Wydaje się, że to wszystko jest tylko nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, adopcja odbyła się w sposób legalny, rodzice zrzekli się praw do dziecka… tylko czy byli to prawdziwi rodzice? Co jeśli wszystkie znaki wskazują na to, że  William jest poszukiwanym chłopcem? Ellen wpada na trop prawdziwej kryminalnej zagadki, która ściągnie na głowę jej i jej synka ogromne niebezpieczeństwo.

Powieść „Spójrz mi w oczy” to naprawdę kawał dobrej lektury. Zagadka kryminalna przedstawiona w fabule powinna zadowolić osoby, które lubią się odrobinę bać, ale nie szukają zbyt mocnych wrażeń. Wszystko w tej książce jest „akuratne”. Kilka wątków pobocznych ubarwia tło wydarzeń, ale nie odciąga nas od głównego wątku. Opisy są adekwatne do sytuacji i nie wstrzymują tempa akcji, a bohaterowie są nad wyraz ludzcy i prawdziwi.

Jedyny negatyw jaki może rzucić się w oczy to fakt, że autorka nie wysiliła się zbytnio żeby rozwiązać fabułę powieści w bardziej spektakularny sposób. Całe rozwiązanie sprowadza się do zwykłego łutu szczęścia i w zasadzie chyba to psuje całe wrażenie, jakie pozostawia po sobie książka. Nie można jednak odmówić autorce umiejętnego budowania napięcia. Zachęcam więc was do przeczytania tej powieści, gdyż posiada nie tylko poruszającą fabułę ale jest także świetnie napisana.

Ocena: 5/6

Tytuł: Spójrz mi w oczy
Autor: Lisa Scottoline
Ilość stron: 488
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Cena: 38,00 zł
Recenzja ukazała się na portalu NASZE RECENZJE.

17 stycznia 2013

Chodząc nędznymi ulicami Antologia


Urban fantasy to stosunkowo młody podgatunek literacki. Jest to hybryda powstała w wyniku pomieszania horroru z kryminałem noir. Jednak w tekstach tego typu można wyczuć subtelne nuty wpływu innych gatunków. Jedno co łączy wszystkie powieści i opowiadania urban fantasy to Miasto. Mroczne i ciemne zakamarki, słoneczne i przytłaczające ulice, duszna atmosfera city without name, to główne elementy fantastyki miejskiej. Jednak genezę powstania tego podgatunku i kilka ciekawostek z nim związanych możecie poznać sięgając po przepięknie wydaną antologię Chodząc nędznymi ulicami, której wstęp napisał sam George R.R. Martin.

Muszę przyznać, że jest to jedna z najlepiej dopracowanych i dopieszczonych antologii, jakie przyszło mi przeczytać. W zasadzie wszystkie opowiadania trzymają tutaj równy poziom. Jest to zasługa wyśmienitego doboru autorów, którzy zgodzili się zawrzeć w niej swoje opowiadania m. in. Simon R. Green czy Patricia Briggs. Nie mniej jednak powieść zawiera jeden, jedyny mankament – jest to pierwsze opowiadanie. Powinno ono zachęcić czytelnika do dalszego wgłębienia się w lekturę, tu jednak nie spełnia ono swojej roli. Charlaine Harris zaprezentowała  wręcz żenująco słaby poziom umiejętności literackich, tak pod względem wyobraźni, jak stylu i języka. Śmierć z ręki Dalii to najsłabsze, na szczęście jedyne takie, opowiadanie w całym zbiorze.

Kolejne prezentowane przez autorów opowieści są już na wysokim poziomie. I to, czy wszystkie przypadną do gustu czytelnikom zależy w zasadzie tylko od ich upodobań i wyobraźni. Ze swojej strony mogę polecić Krwawiący cień klimatem przypominający stare bluesowe legendy. Osobliwa opowieść o deodandzie napisana przez Lisę Tuttle to historia wyrwana rodem z historii spisywanych przez Arthura Conan Doyle’a, charakteryzująca się fenomenalnie stworzonymi bohaterami. Conn Iggulden w opowiadaniu Dama lubi krzyczeć stworzył zabawną i tajemniczą historię o samozwańczym pogromcy duchów, który pewnego dnia zjednuje sobie kilku nietuzinkowych pomocników... Natomiast majstersztykiem pod względem klimatu, intrygi, odpowiednio budowanego napięcia i podjętej tematyki jest opowiadanie napisane przez Laurie R. King. Błotny diabeł, choć opowiada o nadprzyrodzonych istotach, dotyka wielce rzeczywistego problemu, ma wydźwięk społeczny i jest naprawdę bardzo dobrą historią posiadającą logiczny początek, odpowiednie tempo i genialne zakończenie. Jestem jednak przekonana, że każdy kto sięgnie po tę pozycję, znajdzie w niej coś odpowiedniego dla siebie.

Świetnie spisała się Marta Dziurosz w roli tłumaczki. A całość prezentuje się przepięknie w twardej oprawie, z wyraźną czcionką na śnieżnobiałych kartkach. Zdecydowanie antologia ta jest warta swojej ceny, nie tylko ze względu na treść jaką posiada, ale także na ogrom rewelacyjnej pracy, jaką włożyło wydawnictwo w jej wydanie.

Ocena: 5+/6

Tytuł: Chodząc nędznymi ulicami
Autor: Charlaine Harris i inni
Cykl: Antologia Urban Fantasy
Ilość stron: 687
Wydawnictwo: Rebis 2012
Cena: 59,90 zł

Recenzja ukazała się na portalu KOSTNICA.

15 stycznia 2013

Andrzej Pilipiuk - Trucizna


Trucizna to już siódmy tom przygód najbardziej znanego polskiego moczymordy, egzorcysty, dziada Jakuba Wędrowycza. Moja wiedza na temat poprzednich tomów nie jest zbyt duża ale jednak jest. Dlatego też pierwsze spotkanie z Wędrowyczem uznałam za nad wyraz udane. Kroniki Jakuba Wędrowycza były fenomenalnym otwarciem całej serii. Jednak Trucizna okazała się, gwoździem do trumny… i mam nadzieję, że będzie to ostatnia książka o Jakubie, mimo że nigdy nikogo tak bardzo nie znielubiłam jak tego bohatera i ciężko będzie się z nim rozstać.

Ponad 350-cio stronicowa najnowsza powieść Andrzeja Pilipiuka wydaje się być odgrzewanym w mikrofali kotletem. Sycące, ale smaku ni mo, dziwne pachnie i wygląda jakby zdechło. Sam Jakub określiłby to tak: samogon musi być lepszy od wódki sklepówki i tak też powinno być z kolejnymi tomami cyklu, a w tym przypadku tak nie jest. Oczywiście wśród 20 opowiadań znajdują się te lepsze i te gorsze, jednak żadne nie wydaje się być godne zapamiętania. Tak więc po lekturze Trucizny praktycznie wcale nie pamiętam jej treści.

Historie z życia bimbrownika, które często mnie urzekały, w siódmym tomie są ledwo zabawne i to tylko momentami. Niektóre z nich pozbawione są sensu, a im dalej w las tym ciemniej, co w tym wypadku oznacza, że im dłużej czytałam tym bardziej mi się odechciewało. Główny bohater stracił część swojego wątpliwego uroku na rzecz nijakości i wtórności, a jego ruski towarzysz tylko czasem nadawał nutki świeżości zatęchłej atmosferze opowiadań o Wędrowyczu.

Jestem strasznie zawiedziona, bo naprawdę cenie sobie twórczość Pilipuka. Jestem w stanie wybaczać mu wiele literackich grzechów, jednak to co zrobił z własnoręcznie wykreowaną postacią woła o pomstę do nieba. Nie dziwię się, że sam zainteresowany (Jakub Wędrowycz) poszukuje Pilipiuka listem gończym.

Ogromnym minusem tej powieści są także zdobiące(?) ją rysunki. Cóż, ich autor nie popisał się. Myślę, że miało być swojsko i przaśnie (czyt. naturalnie) a wyszło jak zwykle, czyli do du*y. A takie ładne rysuneczki można było zobaczyć w poprzednich tomach….

Dość jednak o wadach, choć zalet ta pozycja nie posiada prawie wcale. Chciałabym, aby czytelnicy zdawali sobie sprawę z tego, że moja ocena wynika tylko i wyłącznie z faktu, że do tej pory żyłam pod działaniem uroku historii o tym polskim starym dziadzie, a teraz ten urok prysnął i czuję się jak dziecko, które odkryło, że Mikołaj nie istnieje. Jeśli jesteście ogromnymi fanami Wędrowycza to są dwa wyjścia. Primo, sięgniecie po Truciznę  i wcale nie będzie ona aż tak dużym zawodem, a sama książka wzbogaci kolekcję Kronik Jakuba. Secundo, zaryzykujecie, przeczytacie i jedyne co wam pozostanie to płacz i zgrzytanie zębów. Całe ryzyko po waszej stronie.

Ocena: 2+/6

Tytuł: Trucizna
Autor: Andrzej Pilipiuk
Cykl: Jakub Wędrowycz tom VII
Ilość stron: 366
Wydawnictwo: Fabryka słów 2012
Cena: 39,90 zł

14 stycznia 2013

Aleksander Ławrow - W otchłani Imatry


Aleksander Iwanowicz Krasnicki to słynny autor kryminałów, który swoje powieści tworzył około stu lat temu. Pod pseudonimem Aleksander Ławrow napisał dwa powieściowe cykle pod tytułem Caryca hunhuzów oraz Fatalna tajemnica. To właśnie dzięki tym powieściom czytelnicy na całym świecie mieli okazję poznać postać rosyjskiego detektywa na miarę brytyjskiego Sherlocka Holmesa, a mianowicie Metodego Kobyłkina.

Jest rok 1893. Imatra to fiński wodospad na rzece Vuoksi, którego otchłań przyciąga niemal magnetycznie. Właśnie tam po raz pierwszy spotykamy się z tajemniczym osobnikiem, który wydaje się mieć dwie osobowości, zupełnie jak doktor Jekyll i Pan Hyde. Aleksiej Nikołajewicz Kudliński, bo o nim mowa, odegra ogromną rolę w życiu pewnej młodej damy, wokół której rozpęta się piekło za sprawą tajemniczej śmierci jej bogatego ojca. Gdzie w tym wszystkim swoje miejsce znajdzie Metody Kobyłkin, tego musicie dowiedzieć się sami.

Książkę rozpoczyna wstęp na temat rosyjskiej powieści kryminalnej. A raczej tego, że dla wielu takowa wcale nie istnieje. Agnieszka Papaj przybliża czytelnikom pogląd na książki kryminalne tworzone przez rosyjskich pisarzy, i staje w ich obronie przywołując nazwiska takich twórców jak Akunin, Józefowicz czy też Dostojewski. Jednym z przykładów świetnych powieści rosyjskich minionej epoki ma być książka W otchłani Imatry i jak się okazuje, rzeczywiście nim jest.

Przyznaję, że dawno nie czytałam tak lekkiego kryminału. Książce daleko do mrocznego klimatu współczesnych pozycji z tego gatunku, ale dzięki temu wspaniale bawi i poprawia humor nawet w najzimniejszy i najciemniejszy dzień zimy. Jedyny problem, jaki może stanąć czytelnikom na drodze do odkrycia fantastycznej intrygi, jaką Ławrow przygotował w swej książce, jest jej język, który choć zapewne został delikatnie uwspółcześniony, to jednak zawiera pewne naleciałości dawnej epoki. Jednak dla mnie nie stanowiło to kłopotu, co więcej uznałam, że właśnie język i stylistyka powieści nadają jej ogromnego uroku.

Dla autora najważniejszym elementem powieści były motywy popełnienia zbrodni, nie zaś ona sama. Co stanowi miłą odmianę, wśród wszystkich pozycji literackich, które prześcigają się w kategorii brutalności. Dzięki temu książka ta nadaje się tak dla czytelnika starszego, jak i młodszego. W otchłani Imatry, charakteryzuje się, jak już wspomniałam, ciekawą stylistyką, barwną paletą postaci – wśród, których czołowe miejsce zajmuje Kobyłkin i Kudliński. Niestety Maria Jegorowna nie podbiła mojego serca, jednak nic nie szkodzi, gdyż bohaterowie drugoplanowi równoważą pewne braki tej postaci.

Obraz jaki krystalizuje się po przeczytaniu pierwszego tomu cyklu Caryca hunhuzów jest całkowicie jednoznaczny i wyraźny. Książka Aleksandra Ławrowa jest lekturą lekką i subtelną, dlatego nie ma wyraźnych ograniczeń wiekowych. Do tego posiada świetnie uknutą intrygę, ciekawych bohaterów, wyśmienite opisy Petersburskiej rzeczywistości tamtego okresu i bardzo dobrze się prezentuje – po prostu książka, która aż prosi się o przeczytanie!

Moja ocena: 5/6

Tytuł: W otchłani Imatry
Autor: Aleksander Ławrow (wł. Aleksander Iwanowicz Krasnicki)
Cykl: Caryca hunhuzów tom I
Ilość stron: 252
Wydawnictwo: Dobre Historie 2012
Cena: 29,00 zł

12 stycznia 2013

Gregory Funaro - Rzeźbiarz


Michał Anioł to jeden z najznamienitszych artystów włoskiego renesansu. Jego dzieła charakteryzujące się nad wyraz realnym oddaniem ludzkiej anatomii, opowiadające o namiętnościach, miłości i będące idealnym ucieleśnieniem sztuki sakralnej do tej pory budzą podziw i są inspiracją dla współczesnych twórców i badaczy sztuki. Nic więc dziwnego, że pisarz Gregory Funaro stworzył kryminał, w którym pierwsze skrzypce grają właśnie rzeźby i sonety tworzone przez Buonarrottiego.

Spokojne miasteczko w Stanie Rhode Island. Właśnie tam od jakiegoś czasu zaczynają ginąć ludzie. Kiedy okazuje się, że za porwaniami stoi seryjny morderca, który swoje ofiary zamienia w prawdziwe rzeźby do gry wkraczają agenci specjalni FBI. Sam Markham miał do czynienia z wieloma zabójcami, jednak ten wydaje się inny. Kiedy na pierwszym „posągu” śledczy odkrywają dedykację dla profesor Hildebrant, zaczyna do nich docierać, że nie jest to zwykły morderca, a za jego czynami kryje się jakiś większy cel. Profesor Cathy Hildebrant jest uznaną i cenioną historyk sztuki, i twórcą jednej z najlepszych książek naukowych na temat twórczości Michała Anioła. Będzie ona musiała włączyć się do śledztwa, czy tego chce czy nie. Nie będzie sobie jednak zdawać sprawy z tego, jak bardzo osobisty wymiar będzie miała ta decyzja i w jak ogromnym stopniu wpłynie ona na jej dalsze życie.

Książka Rzeźbiarz to dzieło bardzo wyważone. Autor w subtelny sposób dawkuje czytelnikom napięcie oraz przedstawia zarysy psychologiczne postaci, ze szczególnym uwzględnieniem psychiki psychopatycznego mordercy. Zdecydowanie jest to jeden z najciekawszych kryminałów, z jakimi miałam do czynienia. Funaro zgrabnie operuje czasem, dzięki czemu fabuła nie dłuży się, a książkę czyta się łatwo i szybko.

Bohaterowie Rzeźbiarza są bardzo ciekawi, a za samo scharakteryzowanie mordercy autorowi należą się oklaski. Na uwagę zasługuje także inicjatywa połączenia motywów sztuki Michała Anioła ze spaczonym umysłem seryjnego mordercy. Dzięki książce możemy, więc nie tylko zasmakować w bardzo ciekawie skonstruowanej zagadce kryminalnej ale także poznać wiele ciekawych smaczków z życia wielkiego renesansowego twórcy.

Książka ta w sam raz nadaje się dla estetów, dla których sztuka jest sensem życia. Osoby lubujące się w tematyce kryminalnej także powinny być zaspokojone tym co przygotował Gregory Funaro. Rzeźbiarz wciąga już od pierwszych stron i do samego końca trzyma rewelacyjny poziom. Choć trzeba przyznać, że powieść ma całkiem przewidywalną fabułę to jednak pisarz naprawdę bardzo ciekawie przedstawił ewolucję umysłu geniusza w umysł całkowicie wypaczony przez swoją wizję. Jest to jedna z niewielu propozycji literackich, w których tak bogato zaprezentowano zły charakter. Polecam, więc nie zwlekać i czym prędzej zapoznać się z Rzeźbiarzem, gdyż z całą pewnością czytelnicy będą zaskoczeni nie tylko koncepcją lektury, ale także jej zakończeniem.

Ogromnym plusem powieści jest jej cena. 30 Złotych za wyśmienitą powieść kryminalną nie wydaje się zapłatą zbyt wygórowaną. Wydawnictwo Prószyński i S-ka już od pewnego czasu zadziwia mnie umiejętnością wydawania książek dobrych i cieszących oko, a przy tym dosyć tanich w porównaniu z tytułami innych wydawnictw działających na naszym rynku.

Ocena: 5+/6

Tytuł: Rzeźbiarz
Autor: Gregory Funaro
Ilość stron: 448
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 2012
Cena: 30,00 zł
Recenzja książki ukazała się na portalu NASZE RECENZJE.

11 stycznia 2013

Piotr Jezierski - Siła strachu. Wpływ Apokalipsy i lęków zimnowojennych na wybrane nurty kultury popularnej


Apokalipsa wydaje się być tematem wciąż pozostającym na czasie. Od wieków lęki o nadejście kresu ludzkości towarzyszą tak naszym przodkom, jak i nam. Nie ważne, czy stan napięcia spowodowany jest kataklizmem naturalnym, czy też niebezpieczeństwem spowodowanym wizją działań wojennych, ludzkie reakcje pozostają podobne. Być może właśnie dzięki temu apokaliptyczne i postapokaliptyczne wizje niepostrzeżenie wkradły się do popkultury. By oswajać nasze lęki nauczyliśmy się wykorzystywać cały ten strach i trwogę, jaką wywołują, w celach rozrywkowych. Jednak jak się okazuje lęki zimnowojenne i apokaliptyczne zdołały tak dalece wniknąć w nasze umysły dlatego, że są głęboko zakorzenione w naszej kulturze. Począwszy od religii, przez politykę idąc a na technologii kończąc. Innymi słowy świat przerasta ludzi i właśnie o tym pragnie czytelnikom opowiedzieć kulturoznawca i dziennikarz Piotr Jezierski w swoim eseju zatytułowanym Siła strachu.

Celem autora jest przybliżenie nam całej popkulturalnej otoczki, która obrosła wokół tematyki apokaliptycznej. Wymienia on szereg tytułów filmów, książek i gier w jakich występują motywy apokaliptyczne, postapokaliptyczne i zimnowojenne. Jednak w swoich rozważaniach autor posuwa się nieco dalej, dając czytelnikom wyraźnie nakreślone kulturowe źródła wyżej wymienionych motywów. Dużą część jego pracy zajmuje tematyka apokalipsy religijnej, jednak nie ogranicza się tylko do tej znanej z kultu chrześcijańskiego. Porównuje on wizje apokalipsy wywodzące się z różnych wierzeń. Następnie skupia się na politycznych aspektach zimnej wojny, aż ostatecznie dochodzi do tematu postępu technologicznego i spekulacji na temat jego konsekwencji nie tylko dla współcześnie żyjących cywilizacji, ale także dla naszych potomków. Książka jest przepełniona kulturoznawczymi teoriami, które choć przedstawione przystępnym językiem, mogą sprawiać problemy czytelnikom niezaznajomionym, z chociażby podstawową wiedzą z zakresu teorii kultury. Jeśli więc nazwiska takie jak Baudrillard czy Comte, są komuś zupełnie obce, a na dodatek ten ktoś wcale nie chce zapoznawać się z filozofią tych myślicieli, to nie polecam sięgać po tę pozycję. Siła strachu jest jednak doskonała dla wszystkich odbiorców dopiero wkraczających na drogę nauk o kulturze oraz wszystkich chcących poszerzać swoją wiedzę.

Temat postapokalipsy i apokalipsy jest tu ujęty w sposób bardzo subtelny. Książce daleko do naukowego fantazjowania. Autor skupił się raczej na zebraniu wszystkich wyraźnie widocznych w naszym codziennym życiu wpływów apokaliptycznych i zimnowojennych. Wszelkie swoje teorie poparł całkiem sporą ilością materiałów źródłowych, a w przypisach zawarł wiele ciekawostek. Książka, jak już wspomniałam, zawiera dużą ilość tytułów, do których odnosi się autor rozważając temat końca świata. Mamy tutaj odwołania do bardziej (28 Dni później, Terminator, Matrix, Ghost in the Shell, Delicatessen) lub mniej (Gladiatorzy z Teksasu roku 2020, Jeremiah, Golem, Ostatnia fala) znanych produkcji filmowych, czy też literackich (Blade runner, Deus Irae, Amerykańscy bogowie, Świat na krawędzi).

Piotr Jezierski posiada ogromna wiedzę w tym temacie i wyraźnie da się odczuć, że jest jego pasjonatem. Kwestią sporną pozostaje fakt, czy wszyscy czytelnicy poprą wszelkie teorie, które autor wysnuwa w swym eseju. Jednak, nawet jeśli nie wszystko, co Jezierski zawarł w swojej książce, przypadnie do gustu jej odbiorcom, to z całą pewnością praca ta daje wyśmienite podstawy do podjęcia dyskusji, tak z autorem jak i z innymi adresatami Siły strachu.

Być może Piotr Jezierski nie wyczerpał całkowicie tematu wpływu apokalipsy i lęków zimnowojennych na wybrane nurty kultury popularnej, jednak zakreślił pewien bardzo solidny zakres wiedzy z tego tematu i rozwinął go w sposób wystarczający i bardzo przystępny. Być może redakcja wydawnictwa dopuściła do druku książkę, której treść zawiera kilka błędów ortograficznych, ale mimo wszystko książka ta jest wydana w sposób wyważony, bez zbędnej pompy. W tej pozycji literackiej naprawdę najważniejsza jest treść, a nie to w jakie szaty zostanie ona ubrana, dlatego też wszystkim z całego serca polecam tę książkę ponieważ, choć nie możecie się po niej spodziewać przedstawienia fantastycznych wizji świata i nie przeniesie was ona w inne wymiary lub czasy, to jednak jest to rzetelna, bardzo ciekawa i przystępna praca na temat otaczającego nas świata.

Siła strachu to książka, która wypełnia pewną naukową pustkę na polskim rynku. A od Piotra Jezierskiego wielu felietonistów mogłoby się uczyć swobody języka. Dzięki temu treść książki wypełnia lukę w wiedzy z zakresu teorii kultury, dostarcza ciekawostek i poszerza informacje na temat wizerunku i symboliki apokalipsy, postapokalipsy, zimnej wojny i postnuklearnego świata w różnych elementach popkultury; a przede wszystkim zapewnia kilka doskonale spędzonych godzin nad świeżą i nowoczesną lekturą.

Ocena: 5/6

Tytuł: Siła strachu
Autor: Piotr Jezierski
Ilość stron: 228
Wydawnictwo: Katedra 2012
Cena: 30,00 zł
Recenzja ukazała się na portalu KOSTNICA.