„Ze śmiercią mu do twarzy, czyli dalsze losy piekielnie dobrego Filipa (nie) Anioła”
Żelazo należy kuć, póki gorące – tak też pomyślałam i chwilę po tym, gdy opadły pierwsze emocje po przeczytaniu Ucznia Diabła Kennetha Andersena, sięgnęłam po drugą część tej powieści zatytułowaną Kostka Śmierci.
Po powrocie do domu – do życia, Filip nie jest już takim świętoszkiem jak uprzednio. Pewnego dnia wybiera się z kolegami, by kraść jabłka i ku jego zdziwieniu po drodze spotyka go szereg dziwnych wypadków. Kilka razy cudem udaje mu się uniknąć śmierci, jednak Mortimer ma bardzo ważną sprawę i koniecznie musi ściągnąć Filipa do Piekła – jego Kostka Śmierci została skradziona i dzięki temu ludzie stają się nieśmiertelni. Jeśli tu na Ziemi biega banda nieśmiertelnych, to ani Piekło ani Niebo ani co gorsza Mortimer nie są potrzebni. I tak Filip ze swoją starą przyjaciółką Satiną wyruszają na poszukiwania stuściennej kostki do gry, która decyduje o latach życia człowieka.
Muszę przyznać, że jak to często bywa z kilkutomowcami, obawiałam się, że kolejna część wyśmienitego Ucznia Diabła, obniży znacznie poziom. Jednak ku memu zaskoczeniu książka okazała się tak samo ciekawa jak jej poprzedniczka, a być może nawet nieco pikantniejsza? Filip nadal jest chłopcem z dobrym sercem i równie dobrymi manierami, jednak teraz jest bardziej ludzki i ku uciesze Diabła, wreszcie daje się wodzić na pokuszenie, choć w granicach rozsądku. Prócz Filipa i całej gamy bohaterów znanych z poprzedniego tomu, w tej części mamy okazję bliżej poznać Mortimera, czyli Śmierć. Odwiedzimy go w jego domu i poznamy tajniki jego pracy, czyli poznamy tajemnice jakie nie są dostępne dla uszu i oczu zwykłych śmiertelników.
Powieść trzyma poziom swojej poprzedniczki i moim zdaniem dotyka równie ciekawych problemów. Warto dostrzec mądrość kryjącą się na kartach tej książki, tu pozwolę sobie zacytować wam mój ulubiony jej fragment:
„Jestem największym postrachem ludzkości, bo nie ma gorszego strachu niż strach przed śmiercią, ale tak być nie powinno! Ludzie nie zdają sobie sprawy ile mi zawdzięczają. Śmierć nie jest nieszczęśliwym zakończeniem życia. Wprost przeciwnie. To śmierć sprawia, że jest ono cokolwiek warte. Cenić można tylko to, co można stracić. Nie rozumiesz tego? Gdyby nie było śmierci, życie byłoby pozbawione sensu i niewarte zachodu!” Mortimer.
Oczywiście, można by polemizować z tą teorią, jednak polemikę zostawię wam lub filozofom. Przyznam tylko, że aby lepiej zrozumieć ten cytat, należy przeczytać całą książkę. Kostka Śmierci podoba mi się jeszcze pod jednym względem. Otóż, podziwiam autora za umiejętność utrzymania równowagi między delikatnością a brutalnością. Z jednej strony tematyka Śmierci to nic śmiesznego, samo Piekło powoduje u niektórych ciarki na plecach, jednak autor jest wyśmienitym prześmiewcą, a przy tym jest niesamowicie taktowny.
Wydawnictwo Jaguar znów się postarało, tym razem okładka mieni się zielenią i trupią bielą, co cudownie komponuje się na mojej półce z krwistą czerwienią poprzedniej części, a przy tym doskonale oddaje klimat książki. Brawa należą się Piotrowi Cieślińskiemu, który odpowiada za projekt graficzny całej serii. Tak więc polecam Kostkę Śmierci wszystkim, którzy lubią czarny humor i tym, którzy chcieliby się z nim zapoznać.
Moja ocena 5/6
Fuzja
Tytuł: Kostka śmierci seria Wielka wojna diabłów
Autor: Kenneth B. Andersen
Ilość stron: 376
Wydawnictwo: Jaguar
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz