15 lipca 2015

Brandon Sanderson - Stalowe serce

Superbohaterowie są ostatnio na czasie. Kiedyś można ich było spotkać sięgając jedynie po komiksy, następnie pojawiły się animacje oraz filmy opowiadające o ich przygodach, a obecnie coraz chętniej autorzy prozy wykorzystują ich do tworzenia fantastycznych historii. Innymi słowy istoty posiadające nadnaturalne zdolności opanowały praktycznie wszystkie elementy składające się na kulturę masową. Stalowe serce Brandona Sandersona to przykład jednej z takich opowieści. Różnicę stanowi fakt, że jego superbohaterowie wcale nie są tak szlachetni, jakbyśmy sobie wyobrażali.

Dzień, w którym na niebie pojawiła się Calamity odmienił przyszłość całej Ziemi. Za jej sprawą niektórzy ludzie nabyli niezwykłych umiejętności. Ci, na których impuls nie podziałał oczekiwali, że wreszcie pojawili się bohaterowie godni swoich czasów. Stało się jednak inaczej. Nie wiadomo, czy Calamity zaczęła wyzwalać w ludziach ich najgorsze instynkty, czy też działała jedynie na tych, którzy pierwiastek zła mieli już w sobie. Tak czy siak, na świecie rozpoczęły się okrutne rządy Epików. Stalowe serce jest najpotężniejszym z nich, a David Charleston jako jedyny widział jak wielki Epik krwawił. Tamtego dnia miał zginąć tak jak wszyscy Ci, którzy na własne oczy zobaczyli słabość Stalowego serca. Chłopak przeżył, ale tamtego dnia stracił ojca. Od 10 lat kiełkuje w nim żądza zemsty. Wydaje się, że jedynymi ludźmi zdolnymi mu pomóc są członkowie tajemniczej grupy Mścicieli, którzy zajmują się eliminacją Epików. Jednak może się okazać, że to David stanie się ostatnią nadzieją nie tylko dla Mścicieli, ale dla całej populacji.

Powieść Sandersona zaczyna się mocno, emocjonująco i wzruszająco. Autor nie rezygnuje z tego, aż do ostatnich stron. Właśnie przez ten silny emocjonalny przekaz, który nie jest ani tandetny ani infantylny, Stalowe serce wyróżnia się wśród innych powieści fantastycznych kierowanych do starszej młodzieży. Co więcej, jestem przekonana, że powieść ta spełni wymagania także tych czytelników, którzy pasjami zaczytują się w komiksach, szczególnie serii o X-Menach, gdyż z nimi szczególnie kojarzę Epików. Nie sądzę też, aby wiek czytelników miał jakiekolwiek znaczenie przy odbiorze fantastyki prezentowanej przez Sandersona. Całość napisana jest bowiem lekko i z dowcipem, ale język pozbawiony został tych wszystkich młodzieżowych, tak modnych obecnie, naleciałości. Treść jest więc jasna, klarowna i konkretna. Sanderson doskonale zachowuje proporcję między pędzącą do przodu akcją a opisami, które przecież muszą się w powieści pojawić, ale nie powinny hamować rozwoju fabularnego. Pomysł na fabułę jest zresztą genialny - może nie nowatorski, ale jako całość wraz ze świetną narracją tworzy kawał naprawdę dobrej literatury. Zaryzykuję nawet stwierdzeniem – literatury, do której chce się wracać.

Stalowe serce to trylogia, tak więc zakończenie książki otwiera kolejne możliwości rozwoju fabuły, przy czym pewne wątki zostają zamknięte. Doceniam umiejętność tworzenia nowych wątków. Powoli męczące stają się te trylogie, w których chodzi o jedno i to samo przez cały rozwój fabuły. Sanderson wyjaśnił kwestie, od których zaczął. W pewnym stopniu zamknął początek i koniec książki piękną i symboliczną klamrą, jednocześnie dając bohaterom nowe cele. Powieść trzyma w napięciu, bohaterowie są naprawdę świetnie skonstruowani i różnorodni, a Epicy, których traktuję, jako osobny element tej fantastycznej układanki... Cóż, dość powiedzieć, że podczas lektury bałam się ich w takim samym stopniu co podziwiałam. Stalowe serce to pasjonująca, wciągająca i sensacyjna powieść, w której przeplatają się żywioły. Mam nadzieję, że na drugi tom nie przyjdzie nam czekać zbyt długo.

Na plus:
 + bohaterowie
+ barwne opisy
+ postaci Epików
+ świetnie przedstawiony świat
+ zakończenie
+ okładka

Na minus:
- proste rozwiązania fabularne

OCENA: 5+/6

Tytuł: Stalowe serce
Autor: Brandon Sanderson
Cykl: Mściciele tom I
Tłumaczenie: Joanna Szczepańska
Liczba stron: 444
Wydawnictwo: Zysk i S-ka 2015
Cena: 34,90 zł

Recenzja została opublikowana na stronie RZECZGUSTU.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz