Ogromna potrzeba odkrycia tego
co przez wiele wieków było dla ludzi niedostępne, czyli wielkich połaci
czarnych plam na mapie kuli ziemskiej, pchnęło wielu żeglarzy do wyruszenia w
nieznane. Niesamowita ekscytacja wynikająca z niewiedzy co może czekać na śmiałków
na nieznanych wodach i jeszcze bardziej nieznanych kontynentach połączona z
potrzebą zmierzenia się z nieokiełznanymi siłami matki natury oraz towarzyszący
już nawet ludom pierwotnym pęd ku rozwojowi doprowadziły do dokonania jednych z
największych i najpiękniejszych odkryć w historii cywilizacji. Nie można jednak
zapomnieć, że droga ku nim usiana jest trupami tych, którzy wyzwanie podjęli,
ale mu nie podołali. Jedną z takich wypraw opisał Dan Simmons w swojej powieści
Terror. Nie jest to jednak byle
opowieść – ponieważ brytyjska wyprawa arktyczna z 1845 roku, o której tu mowa,
nie była byle ekspedycją. Na czele dwóch statków wchodzących w jej skład
stanęli doświadczeni żeglarze, a większość marynarzy z ponad stuosobowej załogi
służącej na HMS Terror oraz HMS Erebus, także
miała za sobą lata służby i raczej nie straszne im były ciężkie warunki
panujące w tamtym rejonie świata. Co więc doprowadziło do upadku wyprawy? Czemu
trwające ponad 150 lat poszukiwania jakichkolwiek śladów tragicznych losów obu załóg
przyniosły bardzo wymierne rezultaty? (Przełom nastąpił dopiero w 2014 roku). Dzieło
Simmonsa w pewnym stopniu odpowiada na te pytania, ale pozostawia także szereg
znaków zapytania – a jak powszechnie wiadomo tam gdzie jest wielka tajemnica,
tam też można najlepiej rozpalać wyobraźnię czytelników.
Celem wyprawy było odnalezienie
Przejścia Północno-Zachodniego, czyli ciągu przesmyków między wyspami
Archipelagu Arktycznego – szukano tam możliwości opłynięcia Ameryki Północnej
drogą krótszą niż ta pomiędzy wybrzeżami Atlantyku i Pacyfiku. Na jej czele
stanął oficer Królewskiej Marynarki Wojennej sir John Franklin, mający za sobą
już trzy ekspedycje arktyczne. Okrętem flagowym był HMS Erebus pod dowództwem
kapitana Fitzjamesa, drugim statkiem był HMS Terror, którym dowodził kapitan
Crozier. Niestety wyprawa zakończyła się fiaskiem. We wrześniu 1846 r., obydwa
statki utknęły w lodzie w pobliżu Wyspy Króla Williama (ówcześnie brano ją za
część stałego lądu i nazywano Ziemią Króla Williama). Statki te już nigdy nie
wypłynęły – zostały uwięzione w lodowej pułapce - paku, który nie stopniał przez
kolejne dwa lata – tak przynajmniej wynika z materiałów źródłowych, na które
zresztą autor powołuje się w swojej powieści. Dwudziestu czterech marynarzy
zginęło, sir John Franklin zmarł w dniu 11 czerwca 1847 r. Reszta żyjących na
dzień 26 kwietnia 1848 r. uczestników ekspedycji opuściła statki i wyruszyła
pieszo w kierunku rzeki Backa. Chcieli w ten sposób dotrzeć do stałego lądu
północnych wybrzeży Kanady. Mieli nadzieję spotkać tam plemiona eskimoskie i
uzyskać pomoc. Nikt jednak nie dotarł do celu. Uczestnicy wyprawy, którzy nie
zmarli na gruźlicę w początkowym etapie podróży, zginęli na wskutek ekstremalnych
warunków atmosferycznych (niesamowicie niskie temperatury, a co za tym idzie
np. liczne odmrożenia), chorób (szczególnie powszechny w tamtych czasach wśród
marynarzy był wyniszczający szkorbut) oraz głodu, który jak się okazało,
doprowadził ich do desperackich kroków. Ciał większości nigdy nie odnaleziono,
ale ekspedycjom ratunkowym udało się dotrzeć do szczątków przynajmniej kilku z
nich. Badania wykazały specyficzne ślady na kościach, które wskazywały na to,
że mięśnie i ścięgna zostały oddzielone od kości, a to z kolei wskazywało na akty
kanibalizmu…
Simmons opisuje przygotowania
do wyprawy; lata tkwienia w lodowym piekle; pieszą wyprawę w celu odnalezienia
jakiejkolwiek cywilizacji oraz skomplikowane relacje pomiędzy członkami
wyprawy. W realistyczną relację z tragicznej w skutkach ekspedycji wplata także
wierzenia Eskimosów i to sprawia, że z dramatycznej historii o próbie
przetrwania ta staje się przerażającą i
epicką opowieścią o demonach czyhających na śmiałków w krainie skutej lodem.
Wiadomo, że to co spisał Simmons w przeważającej części jest jego wariacją na
temat tamtych wydarzeń, bowiem niewiele materiałów ich dotyczących odnaleziono.
Z powodzeniem jednak mógł odtworzyć kolejne etapy ich wędrówki, a to że tak
przejmująco i niesamowicie szczegółowo przedstawił losy tej wyprawy świadczy
jedynie o tym, jakim jest doskonałym znawcą ludzkiej natury.
Terror to powieść niesamowita,
ale też bardzo trudna. Być może autor zna swoje braki warsztatowe i dlatego
zamiast ciągnąć linearną fabułę, połatał ją z różnych wydarzeń o pomieszanej
chronologii. Przez to strasznie trudno połapać się w tym co, kiedy i po czym
nastąpiło. Warto więc wnikliwie przyglądać się datom, którymi opatrzone są
poszczególne rozdziały. Łatwości w przyswajaniu treści nie sprzyja także fakt,
że większość rozdziałów, to relacje poszczególnych marynarzy, choć tu na czoło
wyłaniają się doktor Goodsir, komandor Crozier, a także porucznik Irving. W
mnogości imion i nazwisk łatwo się pogubić. Z czasem jednak można się
przyzwyczaić do chaotycznego pióra Simmonsa.
Największym atutem, prócz
niesamowitej autentyczności bijącej z każdego słowa, jest fantastyczne
przedstawienie klaustrofobicznej atmosfery otwartych przestrzeni arktycznych.
Chyba nic nie rozbudza wyobraźni lepiej niż niesamowitość lodowych krain. A im
bardziej fabuła się zagęszcza tym więcej elementów fantastycznych i onirycznych
autor wprowadza.
Wydanie
po które sięgnęłam jest wznowieniem (2015r.) wydania z 2007 roku. Wydawnictwo
Vesper, zadbało o elegancką oprawę tej monumentalnej powieści. Najnowsze
wydanie zostało wzbogacone o wyczerpujące posłowie dotyczące wypraw arktycznych
autorstwa dr hab. Grzegorza Rachlewicza z UAM w Poznaniu oraz ikonografię
ilustrującą czasy odkryć polarnych XIX, w tym obrazy i ryciny przedstawiające
statki HMS Erebus i HMS Terror tkwiące w lodzie. Terror to wspaniała, wielowątkowa powieść, która będzie stanowiła
przerażającą przygodę ale także intelektualną rozrywkę na najwyższym poziomie.
Nie jest to książka dla każdego bowiem jak już wspominałam to lektura trudna i
wymagająca. Nie da się jej czytać wyrywkowo. Wymaga od czytelnika czasu i
skupienia, ale oddaje w zamian wszystko to co w literaturze najlepsze.
NA PLUS:
+ bohaterowie
+bazowanie na prawdziwych wydarzeniach
+ umiejętność oddania grozy białego królestwa
+ plastyczne opisy
+ wciągająca historia
+ dodanie wątków onirycznych i legend
NA MINUS:
- pomieszanie chronologii
- dość trudny język
OCENA: 5/6
Tytuł: Terror
Autor: Dan Simmons
Tłumacz: Janusz Ochab
Wydawnictwo: Vesper 2015
Liczba stron: 692
Gatunek: Horror
Recenzja została opublikowana na łamach GRABARZA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz