Orson Scott Card jest znany w Polsce głównie dzięki
powieści Gra Endera, jednak w 2011
roku na rodzimy rynek trafiła nie lada gratka, szczególnie dla miłośników
twórczości wyżej wymienionego. Tropiciel
był bardzo dobrze przyjętym pierwszym tomem cyklu. Niedawno wydane Ruiny stanowią jego kontynuację.
Znany z poprzedniej książki Rigg wraz z przyjaciółmi
przedostaje się na drugą stronę Muru w poszukiwaniu bezpiecznej przystani,
jednak okazuje się, że świat, w którym się znaleźli również nie należy do
przychylnych, a bohaterowie zdają się nie dostrzegać niebezpieczeństwa, jakie
nad nimi zawisło. W grupie pojawiają się pierwsze nieporozumienia i młodzi
ludzie przestają sobie ufać, a przecież mają tylko siebie. Czy będą w stanie
przezwyciężyć swoje ambicje i zapomną o waśniach? Jeśli im się nie uda przeszłość
pozostanie niezmieniona, a przez to przyszłości… nie będzie.
Pasująca do motywu zapoczątkowanego w Tropicielu okładka Ruin
doskonale prezentuje się na półce, szkoda tylko, że wnętrza powieści nie mogę
zachwalać w równym stopniu. Motyw kreacji świata fantasy jest już oczywiście
oklepany, ale nie można zarzucić pisarzowi braku pomysłów. Pewne rozwiązania
fabularne, jak chociażby uposażenie bohatera w umiejętność widzenia ścieżek
przeszłości wszelkich żywych istot, są naprawdę interesujące. Jednak dziwi mnie,
że wydawnictwo Prószyński i S-ka, które od dawna uważałam za bardzo dobre,
wypuściło książkę zawierającą drewniane dialogi, ciężkie i łopatologiczne
monologi plus podobnie mało wyrafinowane opisy świata przedstawionego.
Jak wspomniałam fabuła sama w sobie jest w stanie
zainteresować czytelnika, jednak ani sposób opisania wydarzeń ani bohaterowie
nie przemawiają na korzyść powieści. Momentami ciężko się także połapać w
akcji, gdyż niektóre rozdziały wydają się być zupełnie osobnymi częściami.
Biorąc jednak pod uwagę fakt, jak przychylnie została przyjęta pierwsza część
tego cyklu, można się spodziewać, że jednak wydanie to zdobyło czytelników,
którzy z całą pewnością docenili niebanalną wyobraźnię pisarza, przymykając tym
samym oko na wszelkie inne niedociągnięcia, które niestety ta powieść posiada.
Teraz kiedy rynek literacki przepełniają różnego typu
powieści reprezentujące różne gatunki literackie, zbrodnią byłoby polecać
czytelnikom książkę, która – mówiąc
wprost – jest naprawdę średnia. Jeśli jednak sięgnęliście już po tom
pierwszy i nie zauważyliście wymienionych przeze mnie wad, to spokojnie możecie
przeczytać Ruiny.
Na plus:
- pasująca do poprzedniczki okładka
- ciekawa fabuła i pomysłowe rozwiązania niektórych wątków
Na minus:
- mało ciekawi – „papierowi” – bohaterowie
- sztywny i nudny język
- chaotyczność
- nijakość opisów
Ocena: 3/6
Tytuł:
Ruiny
Autor:
Orson Scott Card
Cykl: Tropiciel tom II
Liczba stron: 384
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
2013
Recenzja ukazała się na portalu KOSTNICA
Właśnie po takich recenzjach, jako fanka autora, raczej odpuszczę i po tę serię nie sięgnę. Żeby uniknąć roczarowania. Bo dla mnie Card jest wyznacznikiem naprawdę dobrej literatury.
OdpowiedzUsuńTrochę mnie przerażają te minusy, które wymieniłaś...
OdpowiedzUsuńNie czytałam pierwszego tomu, więc odpuszczę sobie tę książkę. Masz rację jest tyle świetnych powieści na rynku, że na średnią szkoda po prostu czasu.
OdpowiedzUsuńRaczej nie będę szukać na siłę pierwszego tomu.
OdpowiedzUsuńOcena 3/6 czy 3/3 ?;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie przeczytam. Nie jestem zachęcona.
OdpowiedzUsuńDziwne że wszyscy wymieniają Tropiciela jako powieśc na miarę Gry Endera... Tylko nie autorka tego bloga ;p
OdpowiedzUsuń