Nic
się nie stało... nic się nie stało...
Zawsze
ceniłam pewną niesamowitą umiejętność fantastycznego
obudowywania banalnych historii, którą posiada lub też może
posiadał Stephen King. Celowo dodałam stwierdzenie w czasie przeszłym. Poniekąd przez wzgląd na to, że od dawna nie śledzę rozwoju
prozy pisarza, tak więc nie wiem czy ta umiejętność nadal
przejawia się w jego tekstach, ale przede wszystkim przez wrażenia po lekturze jego najnowszej
powieści. Owszem, Przebudzenie
jest napisane w znanym kingowskim
stylu, jednak brak mu polotu, napięcia i pewnej dawki groteski,
którą w przeszłości pisarz tak efektownie dysponował np. w
Regulatorach czy
Desperacji. Przebudzeniu bliżej
do nieudanej (w moim odczuciu) Historii Lisey niż
genialnej Misery.
Mija pięćdziesiąt lat od momentu, kiedy pewnego letniego popołudnia na małego Jamiego Mortona bawiącego się żołnierzykami przed domem padł cień. Był to nowy pastor Charles Jacobs, który wraz z żoną i malutkim synkiem właśnie przeniósł się do miasteczka. Urocza trójka od razu podbiła serca wszystkich mieszkańców, którzy tłumnie zaczęli uczestniczyć w życiu kościoła. Niestety, jedna sekunda przekreśla tę sielankę na dobre. Tragedia, jaka spadła na pastora sprawiła, że publicznie wyrzekł się Boga, przez co został zmuszony do wyjazdu. Kilkanaście lat później drogi Jamiego i Charlesa krzyżują się ponownie. Właśnie wtedy okaże się, że ten cień, który padł na młodego chłopca lata temu będzie mu towarzyszył do ostatnich dni na Ziemi, a być może nawet dłużej...
Powieść Przebudzenie zdecydowanie nie jest arcydziełem. Jest to poprawna, dla niektórych być może nawet dobra, ale nie wybitna książka, która mogłaby zostać napisana przez kogokolwiek, ponieważ Stephena Kinga zdecydowanie stać na więcej! Przerażające zakończenie tej książki ma być ponoć najlepszym, jakie wyszło kiedykolwiek spod pióra autora, a według mnie jest proste, banalne, momentami nawet nieco śmieszne. Nie tego oczekuje się od pisarza, który latami przerażał swoimi opowieściami kolejne pokolenia. Gdyby wyciąć niepotrzebne fragmenty z tej książki okazałoby się, że ciekawej fabuły jest w niej tyle co na lekarstwo, co znaczy że mogłoby jej wystarczyć jedynie na długie opowiadanie.
Bohaterowie są oczywiście ciekawi, ale brak im tej swoistej dynamiki i demonizmu, którymi to cechami King obdarzał postacie dotychczas znane z jego powieści. Przede wszystkim obsesja, która zawładnęła pastorem jest przedstawiona dość płytko. Nie daje się wyczuć bólu, jakim jest ona podszyta. We wszystkich dotychczas przeczytanych historiach Kinga zauważałam głębię przedstawionych emocji. Bohaterowie byli tak bardzo realni, że aż przerażali. W przypadku Przebudzenia tego zdecydowanie zabrakło. Wydaje mi się, że będzie to książka idealna jedynie dla najwierniejszych fanów twórczości autora. Reszta może się niestety głęboko rozczarować... bo jedyne co zapada w pamięć po lekturze to przepis na ugotowanie żaby.
Na plus:
+ klimat zbudowany w pierwszych rozdziałach
+ ciekawe postaci
Na minus:
- rozwinięcie fabuły
- mało wiarygodnie przedstawiony motyw obsesji
- mało wiarygodnie przedstawiony moty uzależnienia od narkotyków
- wizja zaświatów śmieszy zamiast straszyć
- zbyt wiele wątków obyczajowych
- cena
Ocena:
2/6
Autor: Stephen King
Tytuł: Przebudzenie (Revival)
Tłumacz: Tomasz Wilusz
Gatunek: Horror/Powieść obyczajowa
Cykl: -
Liczba stron: 536
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 2014
Cena: 42,00 zł
Tytuł: Przebudzenie (Revival)
Tłumacz: Tomasz Wilusz
Gatunek: Horror/Powieść obyczajowa
Cykl: -
Liczba stron: 536
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 2014
Cena: 42,00 zł
Recenzja
została opublikowana na łamach portalu RZECZGUSTU.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz