11 grudnia 2014

"Zaginiona dziewczyna" reż. David Fincher

Co się z tobą stało, Amy?”
Ekranizacja powieści Gillian Flynn pod tytułem Zaginiona dziewczyna potrafi zaskoczyć. Nie dość, że już na początku przygody, bo podczas oglądania zapowiedzi, w głowie mogą zrodzić się błędne oczekiwania względem niego, to fabuła filmu jest naszpikowana wieloma zwrotami akcji, które wymuszają na widzach stałą potrzebę weryfikacji odczuć związanych z postrzeganiem głównych bohaterów. Tym samym reżyser Zaginionej dziewczyny, dzięki genialnej podstawie dla scenariusza stworzył obraz, który umożliwia mu prowadzenie swoistej gry z widzem. Bowiem David Fincher nie pragnie jedynie opowiedzieć historii pewnego małżeństwa, ale także zmusić odbiorcę do wysiłku intelektualnego, odgadywania subtelnie podrzucanych przez niego wskazówek, a także wielu niedopowiedzeń...

Fabułę trudno jest opisać w bardziej wyszukany sposób niż ten, którym posłużyli się twórcy filmu, nie unikając przy tym odkrycia wielu fundamentalnych faktów. Dlatego jedyne co mogę zdradzić jest tym samym, co zapewne już wiecie...
Małżeństwo z 5 letnim stażem szykuje się do obchodów jego okrągłej rocznicy. W dzień tego ważnego święta żona – Amy, znika... W poszukiwania angażują się mieszkańcy miasteczka, w którym małżonkowie zamieszkali 2 lata wcześniej. Wraz z postępowaniem śledztwa na jaw wychodzą pewne fakty, które bynajmniej nie stawiają męża – Nicka w dobrym świetle...

Retrospekcja ukazująca pierwsze spotkanie bohaterów doskonale oddaje charakter ich późniejszej relacji. Kim jesteś, Amy? - pyta Nick, kiedy pierwszy raz widzi Amy. Ona rozbawiona i zaintrygowana pytaniem odpowiada łamigłówką, pozwalając na to by zainteresowany mężczyzna spróbował to odgadnąć. Ostatecznie odwzajemnia się pytaniem. Widz będzie miał okazję obserwować to, w jakim świetle ta początkowa gra stawia ich małżeństwo. Natomiast wolta, która następuje mniej więcej w połowie filmu, zwala na nogi i sprawia, że odbiorca rewiduje swoje dotychczasowe przemyślenia. Dzieli także film na dwie części. Pierwszą pełną tajemnic i naładowaną sprzecznymi tropami. Drugą, która zaskakuje, wbija w fotel i sprawia, że widz odczuwa ciągłe napięcie. Pomimo to, że film trwa dwie i pół godziny, nie sposób się na nim wynudzić, gdyż nawet wtedy, gdy reżyser odkrywa przed widzami pewne sekrety i odpowiada na pytania, które ci mogą sobie zadawać, zaraz mnoży kolejne i tak do ostatnich sekund trwania seansu... Co więcej, pewne fabularne rozwiązania przywodzą mi na myśl pełne groteski historie spisywane przez Stephena Kinga.


Jednak wbrew pozorom nie jest to jedynie opowieść o tajemnicach, jakie może skrywać relacja między dwojgiem bliskich sobie osób. W równej mierze jest to analityczne studium wpływu mediów i opinii publicznej na społeczeństwa i odwrotnie. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że film stanowi gorzką refleksję dotyczącą współczesnego człowieka.

Na ogromną uwagę zasługują kreacja głównych bohaterów. Nick (Ben Affleck) oraz Amy (Rosamund Pike) są doskonałym przykładem małżeństwa, które pod lukrową warstwą słodyczy skrywa gorzkie i trudne do przełknięcia nadzienie. Ben Affleck nie należy do moich ulubionych aktorów, jednak w tym filmie doskonale odnalazł siebie. Odegranie złotego dziecka ze skłonnościami do piotrusiopanizmu przyszło mu łatwo i niesamowicie wiarygodnie. Z kolei Rosamund Pike świetnie zaprezentowała wielowymiarowość i skomplikowany charakter Amy. Generalnie większość postaci ukazanych w Zaginionej dziewczynie wypadła naprawdę doskonale. Pomimo całej mojej sympatii do aktora Neila Patricka Harrisa jedynie jego bohater wydał mi się płytki i jakby oderwany od tej historii.


Zaginiona dziewczyna jest bez wątpienia filmem intrygującym, rewelacyjnie zrealizowanym, a pod względem scenariusza bezbłędnym, może nawet genialnym. Tym samym Fincher udowodnił, że zna się na swojej pracy jak mało kto i traktuje widza z szacunkiem, gdyż wie, że ten nie zadowoli się byle czym.

Recenzja została opublikowana na portalu RZECZGUSTU

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz