"Zło zawsze towarzyszyło ludzkości. Tkwiło w sercach jednostek i doprowadzało do gniewu mas. A dobro? Dobro ma to do siebie, że pojawia się znikąd i ze stoickim spokojem obserwuje"
Ogromna
liczba opinii pełnych zachwytów na temat twórczości Roberta McCammona oraz moje
zamiłowanie do tematyki postapokaliptycznej sprawiły, że obok dwu-tomowej
powieści Łabędzi śpiew nie mogłam
przejść obojętnie. Choć tytuł ten po raz pierwszy ujrzał światło dzienne w 1987
roku to pierwszy tom ukazał się na polskim rynku dopiero pod koniec
października 2013 roku i, o dziwo, prezentuje bliską współczesnej wizję
międzynarodowego konfliktu zbrojnego oraz jego skutków. Jednak nie jest to
typowe postapo. Łabędzi śpiew jako całość reprezentuje baśń, taką mrożącą krew w
żyłach, w stylu braci Grimm.
Powieść
jest przykładem kompozycji szkatułkowej, w której kilka historii splata się
ostatecznie w jedną – najważniejszą, która stanowi trzon fabularny. Czytelnicy
poznają między innymi szaloną bezdomną kobietę, która wśród gruzów Manhattanu
odnajdzie przepiękny szklany artefakt, który będzie dla niej kompasem, czarnego
zapaśnika, który w odpowiednim czasie pojawi się w odpowiednim miejscu i stanie
się kimś wyjątkowym dla małej dziewczynki, która jeszcze nie poznała swojego
przeznaczenia, czy też młodzieńca, w którego sercu zakiełkuje krwawe ziarno.
Zanim ich losy się splotą, wszyscy będą musieli walczyć o przetrwanie w
świecie, który zginął, ponieważ przedstawiciele dwóch największych mocarstw nie
potrafili już ze sobą rozmawiać…
Łabędzi śpiew to
bardzo dziwna powieść. Przez pierwsze rozdziały fabuła dłuży się, poniekąd rozwleka,
staje w miejscu oraz zatacza koło tylko po to by złapać czytelnika na haczyk i
nie pozwolić mu się oderwać, aż do ostatnich stron drugiego tomu. Nie jest to
lektura wybitna (choć zdecydowanie krąży w okolicach tej planety) ale w sposobie
pisania McCammona jest nieokreślone coś
co sprawia, że czytelnik całkowicie ignoruje niedociągnięcia czy też wpadki
fabularne i daje się pochłonąć wykreowanemu światu. Można by rzec, że autor stworzył
historię do bólu szablonową. Każdy z bohaterów jest przewidywalny i symbolizuje
typowe literackie szufladki np.
zwyczajny nastolatek, który odkrywa przyjemność w zadawaniu cierpienia,
wariatka zbawiająca świat, wrażliwy czarnoskóry olbrzym itd. Właśnie to
sugeruje, że nie o surową postapokalipsę chodziło autorowi, a o szczere ukazanie
kondycji społeczeństwa – przecież to zawsze najlepiej wyjaśniać na zakodowanych
w kulturze schematach. I choć stworzenie tej powieści było najprawdopodobniej
podyktowane potrzebą odpowiedzi na zimnowojenne lęki swoich czasów, to jednak,
jak już wspomniałam nie jest jej daleko do tego co obserwujemy obecnie w
telewizji. Wynika to także z faktu, że autor sprytnie uniknął zastosowania w
tekście nazw przedmiotów codziennego użytku, które w jakikolwiek sposób byłyby
w stanie umiejscowić przedstawianą historię w czasie (choć niewątpliwie jest to
XX lub XXI wiek).
Pióro
McCammona to główny atut Łabędziego śpiewu, a pojawiające się w różnych tekstach publicystycznych porównania do stylu
Stephena Kinga nie uważam za bezpodstawne, gdyż u jednego i drugiego wyraźnie
ujawnia się fabuła kipiąca od emocji oraz potrzeba zawieszania akcji i
odwracania uwagi czytelnika detalami, jednakże każdy z nich stosuje ku temu
swoje sztuczki. Myślę, że właśnie to sprawia, że każdy z nich posiada ogromną
rzeszę fanów, a kolejne pokolenia wprost kochają ich twórczość.
Na plus:
- uniwersalność
czasowa
-
fantastyczny styl
-
pomysł
-
połączenie postapokaliptycznego mrocznego klimatu z baśniowością
-
wydanie
Na minus:
- lekko
rozwleczony początek, który może odstraszyć mniej wytrwałych czytelników
-
połączenie realizmu z magią i zjawiskami nadnaturalnymi może zniechęcić
czytelników oczekujących rasowego postapo.
Ocena: 4/6
Tytuł: Łabędzi śpiew. Księga I
Autor: Robert McCammon
Cykl: Łabędzi śpiew tom I
Tłumaczenie: Maria
Grabska-Ryńska
Liczba stron: 524
Wydawnictwo:
Papierowy Księżyc 2013
Cena: 41,90 zł
*************
Kończąc
pierwszą księgę Łabędziego śpiewu zgrabnie
przeszłam do lektury księgi II – co już samo przez się świadczy o tym, jak
głęboką fascynację wywołała u mnie powieść Roberta McCammona. Liczyłam przede
wszystkim na wyrazistą puentę, ponieważ podczas tomu I miałam wrażenie, że
autor tak bardzo wymieszał wątki realistyczne z magicznymi, że już sam się w
nich pogubił. Ostatecznie nie zawiodłam się, a jedynie utwierdziłam w
przeczuciu, że Łabędzi śpiew ma
typowy dla przypowieści tudzież baśni, moralizatorski wydźwięk.
Dotychczasowy
porządek znany na świecie całkowicie przestał funkcjonować. Społeczeństwo
Ameryki Północnej i co wielce prawdopodobne, także reszty kontynentów, zostało
zmiecione z powierzchni Ziemi. Nieliczni, którzy przetrwali rozpoczęli na nowo
walkę, która obróciła w proch cywilizację. Rzekomo Bóg czeka na pewnym wzgórzu
na tych którzy przybędą pierwsi, chce tym samym przekonać się o tym czy
zwyciężyło dobro czy zło… Losy bohaterów znanych z poprzedniego tomu wreszcie
splatają się, ale przed nimi jeszcze długa droga, a istota uosabiająca
pierwotne grzechy ludzkości może czaić się wszędzie, i ma na oku Swan, a przede
wszystkim Siostrę.
W
drugiej części Łabędziego śpiewu mroczny
klimat i napięcie jest wyczuwalne na każdej stronie. Zmienia się nieco
charakter opowiadanej historii, jest w niej więcej ruchu, akcji, ale autor
nadal bawi czytelnika detalami i snuje swoją opowieść bez zbędnego pośpiechu.
Lektura wymaga skupienia i cierpliwości. Moment kulminacyjny jest nieco
przekombinowany, ale to właśnie dzięki temu ostatecznie nabiera baśniowego
charakteru. Ostatnie strony wzruszają, bawią i pokazują światełko w czarnym
tunelu zepsucia współczesnego świata.
Łabędzi śpiew jest
książką potrzebną. Jej symbolika jest niesamowicie prosta i jasna, ale zarazem
zdaje się mieć drugie dno, które każdy może odszyfrowywać na własną
modłę. Powieść jest wyrazem tęsknoty za tym co pierwotne, za poszanowaniem dla
natury i harmonijnym współistnieniem z tym co nas otacza. Stanowi także jasne
oskarżenie i wytknięcie ludziom ich głupoty. Moje odczucia względem książki są
dosyć skrajne, gdyż dostrzegam jej zalety tak samo wyraźnie jak wady, jednak
niewątpliwie dostałam się pod działanie jej uroku i na te drugie jestem w
stanie przymknąć oko. Jestem wdzięczna autorowi za możliwość wyciągnięcia
własnych wniosków z lektury, ale także za rozrywkę, którą mi zapewniła.
Na plus:
- uniwersalność
czasowa
-
fantastyczny styl
-
więcej akcji, konfrontacji między bohaterami
-
pomysł
- wyraźny
ukłon w stronę baśniowości
-
wydanie
Na minus:
- skumulowanie
realizmu z magią i zjawiskami nadnaturalnymi może zniechęcić czytelników
oczekujących rasowego postapo.
Ocena: 4+/6
Tytuł: Łabędzi śpiew. Księga II
Autor: Robert McCammon
Cykl: Łabędzi śpiew tom II
Tłumaczenie: Maria
Grabska-Ryńska
Liczba stron: 552
Wydawnictwo:
Papierowy Księżyc 2014
Cena: 42,90 zł
*************
OCENA CAŁOŚCI: 5/6
Cóż, ja McCammona kocham i już. Obydwie jego powieści wydane u nas także. :) Choć "Magiczne lata" chyba oczarowały mnie ciut mocniej. :)
OdpowiedzUsuńWiele słyszałam dobrego na temat tych dwóch książek - więc zamierzam je niedługo przeczytać.
OdpowiedzUsuńOj liczyłam, że będą to książki godne uwagi, ale jednak nie w pełni takie są. Raczej wątpię, abym się skusiła :) Jeszcze nie poznałam pióra McCammona :(
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAleż są warte uwagi. Nie wiem po czym odniosłaś wrażenie, że nie. Tematyka jest specyficzna dlatego dostała 4/6 i 4+/6 punktów ale cykl jako całość ma 5/6 i wydaje mi się, że opisałam książki w superlatywach... Mój Boże, czyżby nie?!
UsuńRównież liczyłem na coś więcej od tych książek ...
OdpowiedzUsuńJa liczyłam na postapo, gdyż jestem fanką tego gatunku i tylko i wyłącznie dlatego nieco się zawiodłam. Generalnie ten dwu-tomowiec wchodzi w skład moich ulubionych lektur :):)
UsuńA mnie skumulowanie realizmu z magią i zjawiskami nadnaturalnymi nie zniechęca, wręcz przeciwnie. I chociaż nie jestem miłosniczką fantastyki to jednak obie książki mają w sobie to coś, co mnie do nich przyciąga.
OdpowiedzUsuńMyślę, że najbardziej może zniechęcić fanów surowego stylu postapokaliptycznego - wszystkich innych Łabędzi śpiew powinien zaczarować :)
OdpowiedzUsuńHipnotyzująca okładka :) Myślę, że z chęcią zapoznałabym się z tą książką, nawet dla samej okładki! ;) Mam nadzieję, że Łabędzi śpiew mnie oczaruje, poszukuję ;)
OdpowiedzUsuń