22 marca 2013

Andrzej Pilipiuk - Szewc z Lichtenrade


Moja przygoda z twórczością Andrzeja Pilipiuka prowadziła różnymi ścieżkami. Mieliśmy wzloty i upadki, nie mniej jednak nadal uważam go za bardzo dobrego pisarza (choć wiem, jak ogromne kontrowersje wzbudza wśród czytelników). Zdecydowanie jest to jeden z najbardziej płodnych autorów zbiorów opowiadań, nic więc dziwnego, że jego najnowsza książka, wydana nakładem (jakżeby inaczej) Fabryki słów to także antologia. Szewc z Lichtenrade to zbiór dziesięciu opowieści w mniejszym bądź większym stopniu oscylujących wokół tematyki historii.

Tak jak w przypadku poprzednich antologii Pilipiuk i tu powraca do znanych bohaterów np. dr Skórzewski. Jednak mnie najbardziej zaintrygowała przewijająca się w kilku opowiadaniach postać kolekcjonera staroci Roberta Storma. Zresztą autor naprawdę doskonale potrafi nakreślać swoich bohaterów, wykorzystując zadziwiająco minimalne nakłady słów. Natomiast co do treści opowiadań, jak to zwykle w tego typu zbiorach bywa, zdarzają się lepsze i gorsze. Jednak nie można odmówić pisarzowi umiejętności zabawnej i lekkiej kreacji świata. Niekiedy wpycha nas siłą w całkowicie abstrakcyjną i odmienną od naszej rzeczywistość, innym razem kreuje świat identyczny do współcześnie znanego, z tym że wybrzusza go delikatnie pewnymi paranormalnymi akcentami. Jedno jest pewne – z Pilipiukiem nie można się nudzić!

Naprawdę nie chce zdradzać Wam jakie treści skrywają tajemnicze tytuły rozdziałów jak np. Traktat o higienie, Ślady stóp w wykopie, Sekret wyspy Niedźwiedziej i tytułowy Szewc z Lichtenrade. Potrzeba Wam wiedzieć tylko tyle, że Andrzej Pilipiuk jest mistrzem w tworzeniu ciepłych historii z dreszczykiem, przezabawnych i groteskowych opowiastek, oraz naprawdę tajemniczych i mrożących krew w żyłach opowiadań – i wszystkie znajdziecie sięgając po jego najnowszą książkę.

Antologia Szewc z Lichtenrade plasuje się na środkowej półce dzieł spisanych piórem tego autora. Nie jest to książka wybitna, choć wydaje mi się, ze autorowi jest po prostu ciężko zaskoczyć całkowicie czytelnika, który przeczytał bardzo dużo jego dzieł – czyli kogoś takiego jak ja, z drugiej strony na pewno jest to lektura, która wypłukuje goryczkę powstałą po przeczytaniu Trucizny, czyli ostatniego tomu opowieści o Wędrowyczu. Jeśli po mojej recenzji nadal nie wiecie czy sięgnąć po Szewca czy nie, to bez zbędnego owijania w bawełnę powiem jedno – polecam!

Ocena: 4+/6

Tytuł: Szewc z Lichtenrade
Autor: Andrzej Pilipiuk
Ilość stron: 374
Wydawnictwo: Fabryka słów 2012
Cena: 39,90 zł

8 komentarzy:

  1. Czytałam tą antalogię zaraz po premierze i odebrałam ją równie pozytywnie jak Ty. Pilipiuk mnie do siebie przywiązał, choć poszczególnie książki odbieram lepiej lub gorzej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z twórczością Andrzeja Pilipiuka nie miałam jeszcze okazji obcować, i szczerze powiedziawszy nie wiem, czy w najbliższej przyszłości coś się zmieni w tej kwestii, ale muszę przyznać, że mimo wszytko jestem zaintrygowana ,,Szewcem z Lichtenrade'', gdyż skoro twierdzisz, że znajdują się w nim zarówno ciepłe historie z dreszczykiem i z humorem, jak również mrożące krew w żyłach opowiadania, to ja jestem coraz bardziej na tak, żeby poznać tę pozycje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam się szczerze, że jeszcze nie czytałam żadnej książki tego autora. Ale czuję się zaintrygowana jego stylem i pomysłami na fabułę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałem okazję czytać i masz rację. Nie jest to najlepsza książka Philipiuka, ale trudno jej również odebrać laur dobrych opowiadań.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja miałam same upadki...te opowiadania wyglądają jednak nieźle.

    OdpowiedzUsuń
  6. Twórczość tego pisarza nadal przede mną;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Po raz kolejny znakomity tom opowiadań bezjakubowych!:)

    http://imunimum.blogspot.com/2013/08/andrzej-pilipiuk-szewc-z-lichtenrade.html

    Zapraszam do mnie;>

    OdpowiedzUsuń