Kto nie
słyszał piosenek: Scyzoryk, Scyzoryk tak
na mnie wołają… albo Scoobie do ya
Scobie doobie doo ya, Scoobie do ya Scobie doobie doo? Teksty do obu tych
utworów napisał Piotr Marzec, powszechniej znany jako Liroy – kontrowersyjna
mega gwiazda polskiego rapu. Myślę, że można uznać go za jednego z prekursorów
muzyki hip hopowe w Polsce. W czasach kiedy dostęp do płyt rapowych z zagranicy
był jeszcze trudniejszy niż dostęp do płyt w ogóle, jemu udało się znaleźć
swoje brzmienie, którym przez lata zarażał innych ludzi. W grudniu 2013 roku
nakładem wydawnictwa Anakonda ukazała się pierwsza część autobiografii Liroya.
Z całą pewnością jest to książka, która powinna znaleźć się w biblioteczce
każdego fana rapu.
Początkowo
Marzec chciał aby jego historię, zarejestrowaną na wielu godzinach taśm spisał
Grzegorz Halama, jednak czas się kurczył, aż w końcu okazało się, że na
złożenie książki u wydawcy pozostał niecały miesiąc. Tak krótki czas przesądził
o tym że Liroy sam zabrał się za przelanie zebranych opowieści na papier.
Wyszło mu to prawdopodobnie na dobre, ponieważ od zawartych na kartkach treści
bije autentyzm. Jest to ogromny atut tej pozycji. Mało która gwiazda kusi się na to by spisać swoją
historię bez wybielania się tudzież ubarwiania jej. Z drugiej jednak strony
raper znany jest ze swojego ciętego języka i pewnego braku ogłady, a więc chyba
właśnie tego można było się spodziewać po lekturze.
Piotr
opisuje w książce środowisko, w którym się wychowywał; perypetie szkolne,
trudną sytuację w domu, oraz dosyć ciepłe wspomnienia z wakacji u dziadków. W
równym stopniu skupia się także na swoich licznych pasjach, w tym tej największej
– muzyce. Fantastyczne jest to, że wraz z tymi opowieściami, poznajemy nie
tylko życie jego jako jednostki, ale także realia dorastania w latach 70’ i 80’
w Polsce. Pomimo dosyć specyficznego ulicznego
języka tudzież slangu, jakim posługuje się Liroy, książkę czyta się
naprawdę dobrze, choć opisy jego ekscesów seksualnych mogą wprawić w
zażenowanie – na szczęście nie ma tego zbyt dużo, i autor skupia się na
opisywaniu rzeczy naprawdę dla niego (jak i prawdopodobnie dla czytelnika)
ważnych.
Marzec
opisuje dramaty z rodzinnego domu z pewną dozą dystansu. Jest to duży plus,
ponieważ zamiast chwytać za serce ukazuje stopień w jakim wpłynęło to na jego
dalsze losy oraz postępowanie, a przecież właśnie to tutaj liczy się
najbardziej. Czytając biografię człowieka, który osiągnął tak duży sukces czytelnicy
chcą wiedzieć, jak mu się to udało lub co musiał przezwyciężyć. Uważam, że
takie podejście wpływa na pozytywne wartościowanie tego tytułu przez odbiorców.
Liroy. AutobiogRAPia to ciekawa
propozycja czytelnicza kierowana zarówno do młodszego pokolenia, jak i do tego,
które na utworach Liroy’a się wychowywało.
Plus:
+
autobiografia spisana bez udziału ghostwritera
+
świetne przedstawienie realiów tamtych lat na podstawie doświadczeń jednostki
+
skupienie się na wielu aspektach życia (nie jest to autobiografia stricte
muzyczna)
+
okładka zachowana w klimacie poprzednich książek wydanych przez wydawnictwo
+
zamieszczenie na marginesach stron QRkodów,
które odnoszą czytelnika do wspomnianych filmów bądź utworów
Minus:
- dla
niektórych bezpośrednie często slangowe zwroty zawarte w tekście mogą być
czasem trudne w odbiorze
OCENA:
5/6
Tytuł:
Liroy. AutobiogRAPia vol.1
Autor:
Piotr Marzec
Liczba
stron: 240
Wydawnictwo:
Anakonda 2013
Cena:
49,90 zł
ja polecam warta ceny teraz czekam na plyty pozdro ze stepnicy
OdpowiedzUsuń