Wydaje
mi się, że rynek książki jest już przesycony literaturą dotyczącą wydarzeń z II
wojny światowej. Powstała i nadal powstaje masa publikacji, które mają
czytelnikom przybliżyć emocje związane z tą ogromną tragedią. Większość z nich
to naprawdę dobre biografie, teksty naukowe czy też powieści ale zdarzają się
też książki słabe, w których nieznający historii autor mija się z niektórymi
faktami i tworzy nijaką fabułę, niknącą wśród naprawdę genialnych opowieści
wojennych. Taką właśnie książką jest powieść Evy Weaver Lalki z getta.
Podczas
pierwszych dni II wojny światowej w Warszawie mały Żyd Mika, dziedziczy po
tragicznie zmarłym dziadku płaszcz. Okazuje się, że obszerna część garderoby
kryje w sobie masę tajemnych kieszeni, w których mieszkają pacynki, które także
należały do ukochanego dziadka. Chłopiec odkrywa w sobie niesamowity talent,
który pozwala mu chociaż na chwilę zapomnieć o dramacie, jaki dotknął jego
rodzinę oraz wielu innych mieszkańców stolicy Polski.
Drugą
część książki wypełniają wspomnienia niemieckiego żołnierza przebywającego w
rosyjskim gułagu. Autorce zależało więc na ukazaniu drugiego punktu widzenia.
Spoiwem łączącym obie części tej książki są oczywiście lalki.
Wielu
czytelników zachwyciło się fabułą Lalek z getta mnie jednak zirytowały opisy pierwszych dni wojny w Warszawie,
z którymi nie jestem w stanie się zgodzić. Autorka rozśmieszyła mnie
fragmentem, w którym mały Mika ubolewa nad faktem szarży kawalerii polskiej na
niemieckie czołgi – takich kwiatków w treści książki jest więcej (kolejny
przykład: po powstaniu w gettcie, główny bohater ucieka
kanałami na aryjską stronę W MAJU 1942 roku [sic!]). Naprawdę radzę autorce przeczytać kilka poważnych
publikacji na temat II wojny światowej – najlepiej nie rodzimych historyków…
Natomiast
co do fikcyjnej fabuły powieści to niestety ani Mika ani nikt z jego otoczenia
nie wydał mi się zbyt autentyczny. Eva Weaver chciała aby jej książka była
bardzo wzruszająca, przez co nasyciła książkę ogromną ilością rzewnych
fragmentów, opisów i informacji, nie zostawiając prawie wcale miejsca na mądre
i błyskotliwe snucie opowieści. Patetyzm narracji jest tak wymowny i tak
wyrazisty, że wcale nie czułam, iż następuje jakakolwiek zmiana bohatera (czy
jest to dwunastoletni chłopiec, czy też dorosły mężczyzna). Minusów znalazłabym
jeszcze kilka, ale te które wymieniłam są według mnie najbardziej odpychające.
Reasumując
Lalki z getta nie wnoszą zbyt wiele
wartości w życie czytelnika zaznajomionego z literaturą dotyczącą II wojny
światowej, a co gorsza tego nieposiadającego odpowiedniej wiedzy może
wyprowadzić w pole. Mam wrażenie, że autorka oprócz dobrych chęci, aby jako
Niemka, która zmaga się z dziedzictwem II
wojny światowej nawiązać dialog z narodami podczas owej wojny
pokrzywdzonymi, nic więcej nie miała do zaoferowania… niestety.
Na minus:
- brak
wiedzy merytorycznej/historycznej – co za tym idzie liczne przekłamania
historyczne
-
patetyzm
- zbyt
duża liczba rzewnych opisów
- mało
interesująca fabuła
- brak
ciekawych bohaterów
- brak
talentu literackiego
Na plus:
-
okładka
- dobre
chęci autorki
Ocena:
2/6
Autor: Eva Weaver
Tytuł: Lalki z getta
Tłumaczenie: Magda
Witkowska
Liczba stron: 384
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka 2013
Cena: 34,00 zł
Mimo słabej oceny, chciałabym książkę przeczytać.
OdpowiedzUsuńGdy zobaczyłam miniaturkę posta to pomyślałam, że będę miała co polecić mojej przyjaciółce, ale widzę, że nie warto..
OdpowiedzUsuńWiesz, nie wychwyciłam tych błędów merytorycznych, kompletnie nie zwróciłam na nie uwagi, co nie znaczy, że sama nie wiem, jak było naprawdę. Mnie ta opowieść wciągnęła, choć rzeczywiście dawka patetyzmu jest mało strawna, a całą historię można potraktować raczej jako przypowieść, tyle w niej symbolizmu - nie najwyższych lotów, prawda.
OdpowiedzUsuńNie spotkałam się wcześniej z tą książką. Mimo Twojej recenzji być może sięgnę, żeby przekonać się o swoich wrażeniach.
OdpowiedzUsuń