Michał Kruszona dał się poznać wielu czytelnikom jako pasjonat podróży, a przy tym
opowieści o wielokulturowości narodów. Jego publikacje nie opowiadają o
najbardziej popularnych turystycznie krainach, ale o tych mniej znanych, za to
bardziej tajemniczych. Kawior astrachański jest jego najnowszą książką, tym razem ocierającą się o kilka
gatunków, bowiem jak wskazuje nota na okładce jest to podróż kryminalno-kulinarna.
Osobiście dodałabym do tego opisu jeszcze opowieść historyczno-obyczajową. W
tym momencie warto zapytać, czy takie połączenie może wyjść lekturze na dobre?
Odpowiedź nie jest jednak prosta, gdyż, moim skromnym zdaniem, taka kompilacja
ma rację bytu i może znaleźć swoich odbiorców, ale przy jej tworzeniu autor
musi wykazać się nie lada umiejętnościami doboru odpowiedniej ilości
informacji, aby nie przesadzić w żadnym kierunku. W przypadku Kawioru astrachańskiego równowaga ta niestety
została zachwiana, a opowieść kryminalną przyćmiły elementy charakterystyczne
dla książki podróżniczej. Dowiedzmy się jednak nieco więcej na temat fabuły.
Okoń to
były płatny zabójca, który próbuje zacząć żyć od nowa, dlatego też ucieka z
Polski i ukrywa się w rosyjskim mieście Astrachaniu. Po cichu liczy, że właśnie
tam uda mu się ukryć przed byłymi zleceniodawcami oraz polującą na niego
policją. Niestety, za ludźmi takimi jak on nieszczęście podąży wszędzie. Okoń
wplątuje się w kolejne ciemne interesy, które ściągną na niego jeszcze większe
niebezpieczeństwo niż to, przed którym uciekł z ojczyzny.
Połączenie
historii kryminalnej oraz quasi-reportażu jest pierwszym (upublicznionym?) literackim eksperymentem gatunkowym
Michała Kruszony. Czy udanym? Niestety, nie za bardzo. Z całą pewnością książka zyskałaby na wartości, gdyby zdecydował się opisać po
prostu astrachańskie obyczaje oraz typową dla tamtego regionu kuchnię. A tak powstała,
co prawda nietypowa, ale dość trudna w odbiorze powieść bez konkretnego motywu
przewodniego. Fabuła Kawioru astrachańskiego może i byłaby wciągająca, ale wszechobecne opisy historii,
gastronomii, obyczajów itd. wybijają z rytmu i nie pozwalają się skupić na
historii Okonia. Gdyby opisów tych było mniej i byłyby bardziej skąpe z całą
pewnością ich jestestwo w treści książki byłoby bardziej wiarygodne.
Gdyby
książkę odpowiednio rozdzielić pod względem treści na kryminał oraz reportaż i nad każdą
z części odpowiednio popracować z pewnością obydwa tytuły miałyby szanse
zaistnieć. Jednak w takiej formie Kawior astrachański jest książką męczącą. Tytuł ten nie zyskuje także na
atrakcyjności przez wzgląd na wydanie – okładka jest brzydka, drobny druk
odstrasza nawet tych czytelników, którzy mają całkiem dobry wzrok, a kiepska
jakość wydruku sprawia, że zdjęcia nie wyglądają profesjonalnie.
Cóż,
nawet najlepszemu pisarzowi w całym dorobku pracy może się zdarzyć literacki
koszmarek. Michał Kruszona jest wybitnym autorem książek podróżniczych i być
może właśnie przy ich tworzeniu powinien pozostać, albo wyciągnąć odpowiednie
wnioski przed zabraniem się za kolejny pisarski eksperyment.
Na plus:
+
odwaga przy podjęciu takiego eksperymentu
+
postać Okonia (bohater daje się polubić)
+ gdyby
oddzielić od siebie kryminał i część podróżniczą to każda z nich byłaby
ciekawa
Na minus:
-
natłok informacji typowych dla książki podróżniczej
- brak
płynności w prowadzeniu fabuły kryminału
- pewne
fakty historyczne/kulinarne brzmiały nienaturalnie w ustach bohatera (poziom
jego wiedzy na niektóre tematy wydawał się zbyt wysoki)
-
wydanie (jako całość)
- cena!
Ocena: 3/6
Tytuł:
Kawior astrachański
Autor:
Michał Kruszona
Liczba
stron: 264
Wydawnictwo:
Tamaryn, Edipresse Wydawnictwo
Cena: 39,90
zł
Szkoda, że eksperyment nie udany. Czasami tak bywa.
OdpowiedzUsuńNo cóż, czytałam tego autora "Rumunia. Podróże w poszukiwaniu diabła" i byłam potwornie rozczarowana. Moim zdaniem raczej kolejna porażka idealnie wpisuje się w dorobek tego pana.
OdpowiedzUsuń