„Morderstwo (nie)doskonałe czy banalny finał zakręconej łamigłówki? Czyli przerost formy nad treścią a może odwrotnie?
„Pogrzeb we fiolecie” to nie pierwsza powieść Anne Perry. Jest ona szczególnie znana czytelnikom ze stworzenia cyklu wiktoriańskich powieści kryminalnych, których bohaterami są Thomas i Charlotte Pittowie. Ja niestety nie miałam przyjemności poznać tej pary, jednak wyżej wymieniona książka również należy do cyklu, tyle że w tym przypadku poznajemy małżeństwo Wiliama i Hester Monków.
Rzecz dzieje się w Londynie w XIX wieku. Pewnego dnia w pracowni znanego malarza zostają znalezione zwłoki dwóch kobiet. Pierwsza, znana ze swojego frywolnego trybu życia, uzależniona od opium „kobieta upadła”, druga to żona szanowanego lekarza – dama o nieposzlakowanej opinii. Sprawą zajmują się niechętni względem siebie: nadkomisarz Runcorn oraz prywatny detektyw Monk. Wszystkie dowody wskazują na to, iż zbrodnia ta została popełniona przez męża drugiej ofiary – doktora Beck’a, jednak nikt nie jest w stanie w to uwierzyć. Chcąc rozwiązać tajemniczą zagadkę śmierci dwóch kobiet, Monk udaje się do Wiednia, gdzie być może wszystko się zaczęło…
Powyżej opisana fabuła rysuje się dosyć ciekawie. Mamy prawdziwą zagadkę na miarę Sherlocka Holmesa i nie jednego a trzech bohaterów próbujących ją rozwikłać. Czytając książkę kartka po kartce, przychodziło mi do głowy wiele rozwiązań tej historii i żadne nie była prawidłowe, nie byłam nawet blisko – widać żaden ze mnie detektyw. Z tego co napisałam powinno wynikać więc, że książka jest zaskakująca, niestety, odnoszę wrażenie, że autorka nie wykorzystała zupełnie potencjału drzemiącego w swoim pomyśle. Kiedy wreszcie, opowieść zaczyna nabierać dramatyzmu, zaserwowane zostaje nam odgrzewane i mdłe zakończenie. Bohaterowie przede wszystkim charakteryzują się… językiem! Na tle całej reszty postaci drugoplanowych, jedynie ci znaczący cokolwiek dla fabuły wypowiadali się składnie i ładnie, reszta składała zdania jak niededukowane pachoły. I oczywiście, zdaje sobie sprawę z tego, że pewnie niejednokrotnie tak było, ale autorka pokazała zbyt duży kontrast miedzy postaciami pierwszoplanowymi a drugoplanowymi – zupełnie jakby jedni i drudzy pochodzili z zupełnie różnych epok.
Książka „Pogrzeb we fiolecie” należy do wydawniczej serii o nazwie „Klub srebrnego klucza”, z tej właśnie serii miałam przyjemność czytać „Króla mieczy” Nicka Stone’a”, o ile tamta okładka oddawała idealnie treść książki i wywoływała emocje, tak tu jest ładnie, schludnie i poprawnie.
Muszę jednak przyznać, iż nie do końca odnajduję się w opowieściach snutych w XIX-to wiecznym Londynie. Tak więc, śmiem twierdzić, że książka znajdzie swojego odbiorcę i trafi do wielu czytelników. Choć jest to poważny i tradycyjny kryminał, to nie wiedzieć czemu sposobem budowania napięcia i stylem kojarzy mi się z kryminalno-fantastyczną „Bezduszną” Gail Carriger – ta książka również mnie nie zachwyciła a jak się później okazało byłam w mniejszości. Myślę więc, że warto sięgnąć po tę powieść, choćby po to by mieć o niej własne zdanie.
Moja ocena: 3/6
Tytuł: Pogrzeb we fiolecie
Autor: Anne Perry
Ilość stron: 360
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2011
Recenzja została napisana dla Grabarza Polskiego i ukazała się w najnowszym numerze owego e-zinu.
Najnowszy numer do ściągnięcia TUTAJ
Jeżeli będzie okazja przeczytam książkę
OdpowiedzUsuńOpis faktycznie brzmi ciekawie. Nie byłaś nią zachwycona, niemniej jednak poszukam jej gdyż chce sprawdzić jakie odczucia wywoła we mnie :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz o niej czytam, ale w sumie chętnie bym się z nią zmierzyła:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Nie słyszałam wcześniej o książce. Nie zaciekawiła mnie ona,nie jest w moim stylu,a po recenzji tym bardziej po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńAkcja osadzona jest w interesujących czasach, intryga też zapowiada się ciekawie, jednak skoro zakończenie Cię rozczarowało, raczej nie będę sięgać po tę książkę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Mam mieszane uczucia, co do tej książki i chyba jednak nie będę jej szukać po księgarskich półkach. Ale dobrze wiedzieć, że coś takiego jest, bo wcześniej nie słyszałam o tej książce i wstyd się przyznać, ale o autorce też nie.
OdpowiedzUsuńKsiążka trochę męcząca, choć sama intryga jest bardzo rozbudowana a niestety prowadzi do banalnego finału... jakoś tak no nie wiem mieszane mam uczucia. Można przeczytać ale myślę, że na rynku jest sporo lepszych :)
OdpowiedzUsuńCzytałam już twą recenzje w Grabarzu, gdyż jestem jego stałą czytelniczka i już wtedy wiedziałam, że co do książki to się raczej nie pokuszę. ciebie także wiedzę, że ,,Pogrzeb w w fiolecie'' nie powalił na kolana, więc tym bardziej dam sobie spokój.
OdpowiedzUsuńHmm jestem w kropce. Nie przepadam za Londynem XIX wieku, ale "Bezduszna" serdecznie mnie ubawiła. Nie wiem co z tym fantem zrobić mam, fabuła książki interesująca, ale te jej wpadki i wypadki są mało przekonywujące, coś mi się wydaje, że tę lekturę sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńXIX wieczny Londyn brzmi dość intrygująco, jednak wolę w tej konwencji Sherlocka Holmesa i Agathę Christie. do "nowości" nie mam przekonania.
OdpowiedzUsuńZ kryminałów, gdzie akcja osadzona jest w XIX w. jak na razie miałam styczność z "Detektywem Murdochem" i podobał mi się nawet ten klimat ;)
OdpowiedzUsuńSpecjalnie szukać nie będę, ale może kiedyś...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
@Cyrysia - jak najbardziej masz rację, nie ma specjalnie co na siłę szukać tej książki ;)
OdpowiedzUsuń@Natula - jeśli chodzi o humor w "Bezdusznej" było go stanowczo więcej niż w tej książce :)
@Varia - zgadzam się z Tobą w 100%
@bsz - i myślę, że Murdoch lepiej Cię ubawił niż mnie ten "Monk" tutaj ;)