Z racji tego, iż nawiązałam współpracę z dziewczynami z NASZYCHRECENZJI, tu zamieszczam tylko wstęp do swojej recenzji natomiast "czytaj więcej..." odsyła na ich stronę z resztą recenzji.
Okładka książki Kendare Blake „Anna we krwi” przyciągnęła mnie niczym magnes przyciąga metal. Widniejąca na niej hipnotyzująca postać odziana w biel i szkarłat wzbudziła moje zainteresowanie, a sugestywny opis sprawił, że poczułam dreszcz emocji, jaki mogą wzbudzić jedynie klasyczne i oparte na dawnych wierzeniach historie o duchach. Książka już od pierwszych stron ujęła mnie specyficznym klimatem i lekkością prowadzenia narracji, choć wydawało mi się na wstępie, że będę miała do czynienia z typowym paranormalnym romansem. Czemu więc dałam się ponieść tej opowieści?
Ano, zgadzam się z Twoją recenzję. Miłe czytadło, ale niewiele ponadto:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Popieram Isadorę. Dobra, lekka rozrywka:))
OdpowiedzUsuńA ja mimo wszystko jestem bardzo zaciekawiona tą książką i chciałabym ją poznać bliżej. Może kiedyś mi się to uda.
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym przeczytała. Czasem coś lekkiego nie zaszkodzi :)
OdpowiedzUsuńFajnie się czytało, ale zbytniego szału nie było... ;)
OdpowiedzUsuńA na czym ta współpraca polega?;)
No właśnie na tym, ze dostaję od dziewczyn książkę i one wrzucają recenzję na swoją stronę :)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko niesamowicie ciągnie mnie do tej książki, okładka mnie przyciąga :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście w przypadku "Kwiatów na poddaszu" kontynuacja nie była konieczna.
Ciągle mam tę książkę w palach, więc jak tylko będę miała trochę więcej funduszy to sobie kupię :D
OdpowiedzUsuńOkładka przyciąga wzrok, szkoda, że tak niewiele ta książka zawiera... Liczyłam na coś więcej ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!