"Każde zawody wydają się uczciwe, jeśli wszyscy zostali oszukani"*
Zamieszanie jakie
ostatnimi czasy rozpętało się wokół antyutopijnej trylogii
„Igrzyska śmierci”, niestety według mnie nie działało na
korzyść tejże. Nie miałam, więc zamiaru sięgać po książkę,
aż do czasu, kiedy wybrałam się do kina na 'Igrzyska śmierci”.
Po seansie wiedziałam już, że moim błędem było lekceważenie
tej powieści, a błędem wydawnictwa było prowadzenie kampanii
reklamowej na odcinaniu kuponu od sukcesu „Zmierzchu”, gdyż
jedno z drugim niewiele ma wspólnego.
Na gruzach dawnej
cywilizacji, powstało Państwo Panem ze stolicą - Kapitolem,
otoczonym Trzynastoma Dystryktami. Lata temu mieszkańcy dystryktów
podjęli walkę, by wyzwolić się spod jarzma kapitolskiej władzy,
jednak rządzący zwyciężyli i zmietli Trzynasty dystrykt z
powierzchni Ziemi. Od tamtej pory w ramach przestrogi i "ku
pamięci" mrocznych dni jakie nastąpiły, władze organizują
tzw. 'Igrzyska śmierci”. Co roku, każdy Dystrykt musi wytypować
jedną dziewczynę i jednego chłopaka w wieku od 12 do 18 lat,
którzy staną do walki na śmierć i życie z innymi trybutami, aż
zostanie tylko jeden. Dla 16 letniej Katniss Everdeen, mieszkającej
w Dwunastym Dystrykcie, 74 „Igrzyska śmierci” będą wyjątkowe,
przede wszystkim dlatego, że zgłosiła się wystąpić w roli
trybuta z własnej woli, chciała tym samym uratować od pewnej
śmierci na arenie swoją 12 letnią siostrę Prim. Jednak to, co
wydarzy się podczas Igrzysk odmieni życie nie tylko Katniss, ale
także mieszkańców wszystkich Dystryktów oraz stolicy.
Autorka miała
niesamowity pomysł, który, choć wykorzystywany przez innych
pisarzy, chyba nigdy nie był tak bliski czytelnikowi. Suzanne
Collins stworzyła niesamowitą historię walki uciśnionego
społeczeństwa, przeplataną dramatami jednostek, miłością,
strachem, nienawiścią i całą gamą innych emocji. Chociaż język
powieści jest dosyć prosty i ubogi to w zasadzie nie razi w oczy.
Ba! Jest nawet doskonale dostosowany do historii, którą opisuje –
tym samym pisarka uniknęła przerostu formy nad treścią.
Bohaterowie bardzo szybko
stają się bliscy sercu. Katniss jest zwyczajną dziewczyną, która
kocha swoją rodzinę. Jest w stanie zjednać sobie sympatię tak
reszty bohaterów, jak czytelników i chociaż nie jest przebojowa to
daleko jej też do bycia pionkiem i mimozą bez charakteru. Peeta,
chłopak z jej dystryktu, który ląduje z nią na arenie, jest
według mnie jeszcze bardziej pociągający. Wydaje się być w 100%
oddany sprawie, a do tego jest lojalny i w pewien sposób
krystalicznie czysty, co w rękach nieudolnego pisarza byłoby wadą
postaci, jednak w rękach Collins staje się wyjątkowo silnym
magnesem, przyciągającym do kart tej historii. Reszta postaci także
urzeka różnorodnością oraz wyjątkowością, szczególnie zapadła
mi w pamięć mała Rue oraz groteskowo zabawna Effie.
Zachęcam Was do wyzbycia
się wszelkich uprzedzeń do powieści, które wywołują tak ogromne
zachwyty. Zawsze wydawało mi się, że świadczy to jedynie o tym,
że lektura jest na tyle płytka, że jest w stanie spodobać się
każdemu. Jednak „Igrzyskom śmierci” zwracam honor. Niesamowite,
jak autorce udało się połączyć tak wiele wątków i kwestii, nie
komplikując przy tym historii. „Igrzyska śmierci” reklamuje
się, jako romans – jednak nie dajcie się zwieść, owszem miłosny
trójkąt jest tutaj ważnym elementem, ale potrafi ustąpić miejsca
innym relacjom. Nie wiedzieć czemu, ale pod względem ukazania
problemów społecznych ta powieść bardzo przypomina mi „Wielki
marsz” Stephena Kinga.
Moja ocena: 5/6
Tytuł: Igrzyska śmierci
tom 1
Autorka: Suzanne Collins
Ilość stron: 352
Wydawnictwo: Media
rodzina 2009
* Cytat z powieści "Wielki marsz" S. Kinga
Uwielbiam całą trylogię, a kolejna część spodobała mi się nawet jeszcze bardziej :)
OdpowiedzUsuń"Zachęcam Was do wyzbycia się wszelkich uprzedzeń do powieści, które wywołują tak ogromne zachwyty" - i to właśnie jest ten problem u mnie. Ja mam przesyt - zewsząd Igrzyska, Igrzyska... prawie jak Gra o Tron. To mnie nie pomaga, to mnie odstrasza :(
OdpowiedzUsuńTyle osób zachwala tę trylogię, że chyba i ja muszę wreszcie ją poznać, by zobaczyć w czym tkwi ich fenomen.
OdpowiedzUsuńTrylogia dopiero przede mną, ale z każdą kolejną recenzją mam co raz większą ochotę, aby jak najszybciej po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuń@Nyx - doskonale Cię rozumiem bo mam tak samo. Dlatego, wolę po książki sięgać zanim zrobi się wokół nich szum, ale przy tej pozycji naprawdę warto się przemóc. Pomyśl sobie, że jesteś ostatnim człowiekiem na Ziemi, nikt nie wie co to Głodowe Igrzyska, nie ma ich w kinach, nie ma w księgarniach a w Twoje ręce wpadł ostatni egzemplarz. Odetnij się od wszystkiego i daj się porwać. Przeczytanie 3 części zajęło mi 2 dni... rekord ;)
OdpowiedzUsuńW sumie spotkałam się z paroma recenzjami tej książki, bardziej lub mniej pozytywnymi. Ale nadal nie byłam pewna czy powinnam za nią sięgnąć. Filmu do tej pory też nie oglądałam. Ale myślę że skorzystam z Twojej recenzji i zabiorę się za czytanie tej trylogii.
OdpowiedzUsuńTeż właśnie ignorowałam początkowo serię i tak jak Ty obejrzałam film po czym zrozumiałam swój błąd... Zamierzam to nadrobić ;)
OdpowiedzUsuńKocham całą trylogię. Jest jedną z moich ulubionych i chyba jeszcze żadna mnie az tak nie wciągnęła. Jednak prawdą jest, że na tę serię trzeba mieć trochę więcej wolnego czasu, bo wciąga tak, że nie można się od niej oderwać. :)
OdpowiedzUsuń