Piers
Anthony jest autorem ponad 145 książek. Wydawać by się mogło, iż twórca z tak
ogromnym zapleczem literackim powinien być powszechnie znany. Jednak, pośród
ogromnej ilości pisarzy, bardzo trudno jest wyłowić pojedyncze egzemplarze
warte zauważenia, tak więc pierwszy tom przygód w magicznym świecie Xanth,
stanowił mój dziewiczy kontakt z tym literackim twórcą.
Xanth
to magiczna kraina, gdzie wszystko i wszyscy mogą poszczycić się jakimś
czarami. No dobrze, prawie wszyscy. Raz na jakiś czas, zdarza się ewenement,
który jest absolutnym magicznym beztalenciem. Traf chciał, że młodzieniec
imieniem Bink, jest właśnie takim beznadziejnym przypadkiem. Dzieciństwo Binka
upłynęło pod znakiem szeregu upokorzeń ze strony swoich magicznych rówieśników,
a że czas płynie nieubłaganie, to w krótce nadchodzi moment by bohater
zaprezentował swój magiczny talent. Wyrusza, więc w drogę by odwiedzić Dobrego
Czarodzieja Humfreya, który ma pomóc mu odnaleźć swoją magię.
Jednak,
kraina Xanth, ma jeszcze kilka innych problemów, oprócz pojedynczych przypadków
nie magicznych mieszkańców. Otóż, król Xanth, jest już całkowicie zniedołężniały
i przestaje nadawać się do piastowania tego stanowiska. Dziwne wydaje się także
powstawanie wielu hybryd, co wskazuje na to, że przedstawiciele różnych
gatunków krzyżują się między sobą, co jest po prostu obrzydliwe i
niedopuszczalne! Wygląda na to, że nasz bohater Bink będzie miał swój udział w
zmianie losów ojczystej krainy.
„Zaklęcie
dla Cameleon” to wznowione przez Wydawnictwo Nasza Księgarnia wydanie
pierwszego tomu trylogii Xanth. Okładka prezentuje się doskonale, świetnie
oddając luźny i lekko nonszalancki styl autora. Jeśli zaś o samym stylu mowa,
to nie można nie zauważyć, że jest on dosyć specyficzny. Co więcej, przy
pierwszym kontakcie może sprawić czytelnikowi nie lada problem. Autor posługuje
się bardzo prostym językiem, niekiedy wykłada wszystko wręcz „łopatologiczne”,
co sprawia że inteligencja czytelnika, jest (pozornie) raz za razem obrażana.
Kiedy jednak minie czas pierwszego szoku okazuje się, że magiczny świat Xanth
jest cudowny i intrygujący. Piers Anthony stworzył każdy detal od podstaw.
Nadał wiele nowych nazw, wymyślił ogromną liczbę stworzeń oraz zupełnie
indywidualną historię dla całego świata przedstawionego.
Bohaterowie
są całkowicie nieszablonowi, jak wszystko w krainie Xanth. W zasadzie
najbardziej pospolicie na tle barwnych postaci wypada Bink. Nie stanowi on
jednak zbyt dużego kłopotu, gdyż prawie przez całą powieść posiada on
fenomenalnych towarzyszów podróży, którzy stanowią ogromną atrakcję „Zaklęcia
dla Cameleon”. Warto zwrócić uwagę na postać Złego Czarodzieja Trenta, do
którego można zapałać szczególną sympatią. Pozornie negatywna postać staje się
jednym z ulubionych bohaterów za sprawą skomplikowanego szkieletu moralnego i
bardzo wyrazistego charakteru.
Natomiast
sama intryga wydaje się wręcz banalna, jednak to także tylko pozory, gdyż zawiera
wiele różnych aspektów dających do myślenia. Jedna z niewielu powieści, w
których tak ciekawie ukazano walkę dobra ze złem i poddano w wątpliwość fakt,
czy dobro jest naprawdę najlepszym wyjściem i czy zło rzeczywiście jest całkiem
niedopuszczalne.
Książka
stanowi interesującą pozycję na tle innych powieści fantastycznych, przede wszystkim
dlatego, że jest zupełnie inna niż reszta dostępnych na naszym rynku lektur z
tego gatunku. Zatem polecam!
Moja
ocena: 4+/6
Autor:
Piers Anthony
Tytuł:
Zaklęcie dla Cameleon
Ilość
stron: 448
Wydawnictwo:
Nasza Księgarnia 2012
Cykl: Xanth tom 1
Piszę, bo chyba niechcący napisałaś komentarz o Dorianie przy poprzednim poście - w moim układzie bloga link do dodania komentarzy jest przy tytule posta :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pierwszy tom tego cyklu już za mną i mam bardzo podobne odczucia. W najbliższym czasie zabieram się już za 2, która znalazła się w moim posiadaniu.
OdpowiedzUsuńA co do bohaterów to mi najbardziej do gustu przypadł właśnie Trent :)
Nie czytałam ale mam zamair i jak widzę naprawdę warto :)
OdpowiedzUsuńWOW, widzę że coś nowego jeśli chodzi o fabułę (nie powielony temat = \o/) a i autora nie kojarzę, więc chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawa lektura. Muszę się za nią rozejrzeć. :)
OdpowiedzUsuń145 książek? A to nazwisko dopiero po raz drugi obija mi się o uszy. Zaciekawiła mnie Twoja recenzja więc może kiedyś sięgnę po tę pozycję.
OdpowiedzUsuńCzytałam i za niedługo biorę się za następną część. Bardzo fajna seria. Klimatyczna, a bohaterowie najlepsi. Cameleon rządzi!
OdpowiedzUsuńNapisał tyle książek, a ja nie słyszałam ani o nim, ani o żadnym z jego tytułów? Aż dziwne...:)
OdpowiedzUsuń