Pamiętacie
słowa starego porzekadła „co za dużo to nie zdrowo”? Tak. Mnie też się wydaje,
że już nikt tych słów nie pamięta. Od czasu pojawienia się pierwszego
paranormalnego romansu zauważyłam ogromny regres literatury. Wydaje się, że
teraz pisać może każdy, a wysoka kultura, do której należała wszelka
beletrystyka teraz zaczyna być absolutną i całkowitą kulturą niską. Oczywiście
nie twierdzę, że nie potrzebne nam są książki łatwe, lekkie, przyjemne i
niewymagające myślenia, ale dużo łatwiej byłoby przełknąć goryczkę, która pojawia
się wraz z tego typu literaturą, gdyby było jej mniej, a jej ukazywanie się
było bardziej rozciągnięte w czasie. Jednak każdy chce teraz zarobić, więc
logicznym wydaje się absolutne nasycanie rynku literackiego książkami typu
„Zmierzch”, „Wściekły głód”, „Drżenie” i „Pomiędzy”. Ten ostatni tytuł to
pierwsza książka amerykanki Tary Hudson. Powieść we wrześniu 2011 roku wydało
wspaniałe wydawnictwo Jaguar, dlatego mimo gatunku chciałam po nią sięgnąć,
choć na szczęście, nie liczyłam na literaturę górnych lotów.
Amelia
jest martwa. Utonęła – tego jest pewna. Wydaje jej się też, że dokonała swojego
żywota przy swoim udziale. Czyżby skoczyła z mostu prosto w odmęty rzeki? Od
tamtej pory, a nie wiadomo ile wody upłynęło, duch dziewczyny błąka się po
okolicy miejsca swej śmierci. Pewnego dnia bohaterce udaje się uratować ze
szponów śmierci pewnego chłopca, jej rówieśnika, który ląduje w tej samej rzece
na skutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. Chłopak widzi ją i po wyjściu ze
szpitala odwiedza miejsce, w którym spotkał tajemniczą piękność. Amelia i
Joshua przełamują barierę i spędzają ze sobą coraz więcej czasu, choć uczucie
między nimi kiełkuje już od pierwszych chwil, gdy się ujrzeli. Jednak Amelia
nie jest bezpieczna, okazuje się, że czyha na nią pewien zły duch o imieniu Eli,
a kto wie może ona sama stanowi zagrożenie, nie tylko dla tych, których kocha?
Fabuła
jest tak oklepana jak stara kobyła. Choć, gdyby to była np. trzecia książka z
tego gatunku, którą przeczytałam, pewnie uznałabym ją za całkiem niezłą, a tak
jest tylko ledwo zadowalająca. Bohaterowie są tacy sami jak w każdym innym
mniej ambitnym romansie paranormalnym. Nie wydaje mi się, aby tytuł ten mógł
osiągnąć jakiś inny status, niż tylko zapychacza dla fanów „Zmierzchu”. Jeśli
więc czujesz niedosyt po zakończeniu „Sagi” możesz spokojnie sięgnąć po tę
lekturę, by chociaż trochę przedłużyć zabawę z paranormalami. Nie oczekuj
jednak głębszych treści, gdyż nie ma ich tam.
Autorka
rzeczywiście umiejętnie tworzy zdania, dzięki czemu fabuła jest opisana w
bardzo przystępny sposób. Nie przedłuża zbędnych opisów i dosyć zgrabnie
prowadzi akcje. Ale niestety na kolejne opisy tego jak to zakochani trzymali
się za ręce, patrzyli sobie w oczy, przeskakiwały między nimi iskry, a każdy
dotyk rozniecał w nich płomień, mam ochotę wsadzić sobie dwa palce do gardła i
wykonać teatralny gest pawia.
Jak już
wspomniałam, gdyby była to jedna z pierwszych tego typu książek przeczytanych w
moim życiu to pewnie odebrałabym ją zupełnie inaczej, dlatego uważam, że
największe szanse powinni jej dać właśnie ci czytelnicy, którzy zaczynają
dopiero swoją przygodę z paranormalnymi romansami. Patrząc na okładkę, naprawdę
można się zakochać w tej powieści. I naprawdę nie jest ona bardzo zła, nie jest
po prostu bardzo dobra. Jako osoba, która czyta książki, odkąd poznała alfabet
szukam w literaturze czegoś więcej niż papki dla mas. Mimo wszystko czytelnikom
także polecam szukać, tak w literaturze, jak w życiu czegoś więcej.
Moja
ocena: 3+/6
Tytuł:
Pomiędzy
Autor:
Tara Hudson
Ilość
stron: 344
Wydawnictwo:
Jaguar 2011
Cena:
39,90 zł
Na książkę miałam ochotę zanim zaczęłam czytać jej recenzje. Twoja jest kolejną, która utwierdza mnie, że nie warto zawracać sobie nią głowy. Jednak, jeśli nadarzy się okazja i książkę ktoś mi pożyczy, to może skuszę się na nią, aby wyrobić sobie własną opinię na jej temat :)
OdpowiedzUsuńJa mam coraz większy problem z wyłowieniem wśród nowości czegoś zjadliwego.Albo taki właśnie romans paranormalny albo denny kryminał o fabule takiej jak kilkanaście przed nim, albo kiepska kopia Sparksa czy Picoult. Pisać każdy może...
OdpowiedzUsuńCzytałam tą książkę i mam na jej temat takie samo zdanie co ty. Szału nie ma. Zwykła, przeciętna powieść paranormalna.
OdpowiedzUsuńCzytałam tą książkę i twierdze, że jest bardzo lekka i troche dziwaczna ;D
OdpowiedzUsuńMnie się podobała ta książka, to prawda że żadne z niej dzieło, ani to oryginalne, ani szokujące, sam romans też beznamiętny, a dialogi strasznie nieporadne, ale że lubię opowieści o duchach w których nie ma zbytniego kombinowania, to bardzo sympatycznie czytało mi się tę opowieść i nawet dałam jej solidna czwórkę :)
OdpowiedzUsuńKiedyś, sto lat temu zdarzało mi się czytać paranormalne romanse i jak mnie któryś znudził tak powiedziałam sobie "dość"...I już po nie nie sięgam, ale może kiedyś znów mnie najdzie na nie ochota? Na ten jednak raczej chyba nie...:)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, ta książka jest słaba.
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam dawno za sobą i szczerze mówiąc... nic z niej nie pamiętam :P Więc raczej nie należny nawet do tych gorszych z których coś tam jednak w głowie zostaje :D
OdpowiedzUsuń