„Entliczek-pentliczek… zapętlony
człowieczek”
Lśniące dziewczyny to
kryminał posiadający ogromny potencjał. Pomysł na opowieść o mordercy, który
przemieszcza się w czasie i dzięki temu pozostaje nieuchwytny wywołuje ciarki
na plecach. Jednak lektura pozostawia wiele do życzenia, szczególnie w
kontekście wyjaśnienia genezy tajemniczego DOMU*, który te podróże umożliwia. Motyw
podróży w czasie jest bardzo niebezpieczny i niewdzięczny, jeśli korzysta się z
niego nieumiejętnie może obrócić się przeciwko temu, kto robi z niego użytek.
Taki właśnie los spotkał Lauren Beukes i jej powieść.
Głównym
bohaterem jest Harper Curtis, mężczyzna żyjący w latach 30. XX wieku. Skłonność
do zabijania wyssał chyba wraz z mlekiem matki, gdyż poznając go jesteśmy
świadkami jego ucieczki po tym, jak zamordował znajomego mężczyznę w okolicznym
barze.
Podczas tej samej ucieczki, morduje kolejną osobę i w ten sposób wchodzi w
posiadanie tajemniczego klucza. Harper zostaje przyzwany przez mroczą siłę,
która zamieszkuje DOM, do którego drzwi owy klucz pasuje. DOM okazuje się
portalem do innych czasów i tak zaczyna się krwawa wycieczka Harpera przez
kolejne lata XX wieku w poszukiwaniu dziewczyn, które lśnią… dziewczyn, które
muszą zginąć. Jednak jedna z nich - Kirby przeżywa atak i postanawia odszukać
swojego oprawcę.
W
rasowym kryminale do samego końca nie wiadomo kto jest mordercą. Potrzeba
rozwikłania tej zagadki sprawia, że czytelnicy nie są w stanie oderwać się od
powieści. W Lśniących dziewczynach
wszystko zostaje podane na tacy: tożsamość mordercy, tożsamość ofiar oraz
przebieg wydarzeń. To co wymaga rozwikłania, to motywy kierujące sprawcą, a w
tym także tajemnica DOMU. Owszem, rozumiem, że wstęp do niego ma tylko ten,
kto zostanie wezwany, ale niejasnością
jest tu np. działanie, którego dokonuje Harper. Kolejnym trudnym do zrozumienia wydarzeniem jest to, że bohater cofa się do dnia,
w którym zdobył klucz, by umożliwić sobie jego zdobycie. Skoro coś już się
wydarzyło, nie trzeba cofać się w czasie, by wydarzyło się to znowu… Takich
dziwnych i wzbudzających niepotrzebny zamęt fragmentów jest wiele. Świadczy to
o tym, że autorka po pierwsze: nie radzi sobie z łączeniem gatunków; po drugie:
nie odrobiła lekcji z fizyki (sama nie jestem w tej dziedzinie orłem, ale znam
jedną zasadę, którą należy się kierować: im mniej wiesz na dany temat, tym
mniej go udziwniasz).
Odchodząc
od tematu skoków w czasie, reszta elementów składowych powieści Beukes jest
znośna. Bohaterowie są całkiem wiarygodni i charakteryzują się cechami
odpowiednimi do nadanej roli. Morderca jest ohydnym typkiem, który jednak
szybko miesza się w tłumie. Kirby jest silną i ekscentryczną dziewczyną, była
jednak taka zanim stała się ofiarą i doświadczyła tak traumatycznego
wydarzenia, jak próba zabójstwa. Dziennikarz, który jej pomaga jest zgorzkniały
i dość nijaki – w sam raz, by tworzyć tło. To by było na tyle. Reszta bohaterów
to dosłowne postacie drugiego planu.
Autorka
wciska na siłę w fabułę wątki romansowe. Nic z nich nie wynika i zupełnie nie
pasują do powieści. Wygląda to tak, jakby zależało jej na zapełnieniu luk
pomiędzy wydarzeniami należącymi do pierwotnej grupy sekwencji narracyjnych.
Historia psychologicznej gry między dziewczyną, która przeżyła, a jej oprawcą,
również mogłaby zostać nieco bardziej zaakcentowana. Jednak jest w tej powieści
wyczuwalna jakaś nuta napięcia. Choć nie jest to książka wysokich lotów, to
jednak ma w sobie potencjał, który może zostać spożytkowany przez czytelnika,
któremu nie będą przeszkadzały fabularne nieścisłości, w szczególności takiego,
który ich po prostu nie dostrzeże, ponieważ pozwoli swojej wyobraźni na
całkowite odcięcie się od rzeczywistości.
Powinnam
jeszcze poświęcić kilka słów na temat stylu w jakim napisane są Lśniące dziewczyny, jednak trudno jest
rozpisywać się nad książką poprawną w każdym calu. Z pewnością znajdą się tacy,
których poprawność zadowala oraz tacy, którzy np. z braku czasu, właśnie takiej
lektury będą szukać. Właśnie im polecam powieść Beukes.
Na plus:
+
okładka
+
pomysł na połączenie gatunków
+
wyczuwalne napięcie
Na minus:
-
poprawność powieści
- brak
wyjaśnienia podstawowych wątków, taka książka bez puenty
-
wciskanie innych wątków na siłę w fabułę
-
bohaterowie
Ocena: 3/6
Autor: Lauren Beukes
Tytuł: Lśniące dziewczyny
Tłumacz: Katarzyna Karłowska
Gatunek: kryminał/thriller/science-fiction
Cykl: -
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: Rebis
2014
Cena: 34,90
zł
* Piszę słowo "DOM" drukowanymi literami, aby zaznaczyć, że nie jest to zwyczajne domostwo.