Jo Nesbø jest norweskim pisarzem, wokół którego ostatnio jest wielki szum. Nazwany następcą Stiega Larrsona i nominowany do wielu literackich nagród, powinien swoimi powieściami zwalać z nóg, a czytelników o słabych nerwach pozostawiać w stanie ciągłego napięcia. Zasiadając do lektury „Trzeciego klucza” oczekiwałam więc mocnych wrażeń oraz wzmożonej dawki pobudzającej adrenaliny. Liczyłam, że powieść urzeknie mnie nie tylko fenomenalnym wydaniem, ale równie sugestywną fabułą. Niestety zawiodłam się na całej linii.
Jeśli kochasz książki, uwielbiasz ich magię, lubisz podróżować po krainach wyobraźni to trafiłeś w dobre miejsce... zapraszam do czytania z fantazją.
Strona główna
Etykiety
- Fantastyka (64)
- Kryminał (44)
- Lit. faktu (21)
- Lit. obyczajowa (18)
- Powieść historyczna (16)
- Thriller (16)
- Postapokalipsa (14)
- Horror (13)
- Paranormal romance (12)
- Urban Fantasy (9)
- Science-fiction (8)
- Sensacja (8)
- #Konkursy (7)
- Antyutopia (6)
- Dramat (6)
- Przygodowa (6)
- Historyczna (5)
- Opowiadania (5)
- Film (2)
- Poradnik (2)
- Steampunk (1)
27 września 2012
26 września 2012
Sebastian Kossak - Zajazd
Sebastian Kossak jest mało
znanym pisarzem, o którym informacji jest jak na lekarstwo. Wydał dotychczas
dwie książki, z czego ostatnią, „Zajazd”, miałam okazję sobie przyswoić.
Powieść została wydana przez Warszawską Firmę Wydawniczą i trzeba przyznać, że robi
ona na pierwszy rzut oka dosyć spore wrażenie – mroczna okładka i przejrzysta
czcionka przykuwają uwagę. Jak jest, natomiast z treścią i redakcją?
Młody policjant Rafał Kollyber
pochodzący z Częstochowy, przenosi się do małego miasteczka o nazwie Kruszyna,
by po tajemniczej śmierci poprzednika objąć tam posadę w wydziale kryminalnym.
Przez pierwsze kilkanaście dni zatrzymuje się w posiadłości, będącej kiedyś
siedzibą rodu Denhoffów. Pałac osnuwa dziwna aura, która wydaje się mieć coraz
większy wpływ na mieszkańców miasteczka. Każdy zaczyna ulegać jej wpływom, w
ludziach budzi się niepohamowane pożądanie. Rafałowi śnią się dziwne i
przerażające sny, gdzieniegdzie słychać mrożące krew w żyłach odgłosy, a
maszyny buntują się swoim właścicielom i jak na rozkaz odmawiają posłuszeństwa,
gdy tylko zbliżają się w okolice posiadłości. Jaka tajemnica kryje się w
ścianach pałacu? Jaką legendę skrywa miasteczko Kruszyna? Czy Rafałowi uda się
rozwiązać zagadkę, zanim śmierć i szaleństwo pogrąży Kruszynę w zapomnieniu?
Autor miał całkiem ciekawy i
oparty na pół-prawdzie pomysł. Dobre przygotowanie merytoryczne nie idzie
niestety w parze z wykonaniem. Sebastianowi Kossakowi brak polotu w pisaniu.
Zdania są budowane infantylnie, czasem nielogicznie, a bardzo często niepoprawnie
a do tego pełne są powtórzeń np. „Zaczął
wciągać powietrze w płuca, które rozbudzało go swoją rześką świeżością”, „… o
zmęczeniu życiem, a jednak, mimo takiego wieku, czuł się zmęczony tym
wszystkim, co teraz pozostawił daleko, co stało niezmiennie daleko za
horyzontem…”, „Był nawet przekonany, że butelka nie ma szyjki, przez co zdawała
mu się nie być butelką whisky”(?). Do tego wszechobecne „tę, tą, jego, on” – co
potęguje w sposób przesadzony obecność podmiotu w zdaniu. I w tym momencie
zapytam, co się stało z redakcją w wydawnictwie? Dosyć sporą krzywdę
zrobiono tej książce, jeśli mowa poprawnej polszczyźnie. Czytając „Zajazd”
odniosłam wrażenie, że napisano go językiem adekwatnym dla dzieci, tylko
tematykę wybrano dla dorosłych.
Bardzo chciałabym znaleźć w tej
powieści coś czego będę mogła się uchwycić, jak ten przysłowiowy tonący, co
chociaż minimalnie byłoby w stanie wyratować ją w moich oczach, ale niestety… a
nie przepraszam! Jedno co naprawdę wyraźnie odkreśla się na tym dosyć słabym
tle to klimat. Autor rzeczywiście wie, jak zbudować atmosferę grozy i korzysta
z tego, aż do ostatnich stron swojej powieści.
Natomiast bohaterowie są "płascy", nie wzbudzają sympatii, do tego wydają się mało inteligentni i
przerysowani. Fabuła była dobrze przemyślana, ale została rozgromiona przez
kiepskie wykonanie i słabą redakcję. Moja rada jest taka, by następnym razem
autor postarał się popracować nad warstwą językową i poprawnością swojego
tekstu, a redaktorzy, by byli bardziej waleczni przy własnym wkładzie w czyjąś
pracę, jeśli jest ona niepoprawna.
Moja ocena: 2/6
Autor: Sebastian Kossak
Tytuł: Zajazd
Ilość stron: 398
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza 2012
Recenzja została napisana dla portalu DUŻEKA.
23 września 2012
Marcin Ciszewski - Upał
„Linie
frontu przebiegają najczęściej zupełnie gdzie indziej, niżby się wydawało na
pierwszy rzut oka.”
Jakiś
czas temu cała Polska żyła odbywającymi się w naszym kraju Euro 2012. Ta
ogromna impreza sportowa zwróciła na naszą piękną ojczyznę oczy większości
krajów na świecie. Byliśmy nie tylko bacznie obserwowani przez wzgląd na polską
drużynę biorącą udział w mistrzostwach, ale także pod kątem organizacji całych
zawodów. Oprócz zamieszania panującego podczas budowy stadionów, tym co
najbardziej nie dawało spać wielu rodakom było bezpieczeństwo w czasie
odbywania się mistrzostw. Nasz kraj dawno nie gościł, nie tylko tak wielu
miłośników piłki nożnej, ale także dużej liczby znanych osobistości. Mając w
pamięci wydarzenia z Letnich Igrzysk Olimpijskich w Monachium 1972 roku oraz
zamachy terrorystyczne z 2001 roku, można było przypuszczać, że tym razem
również nie obędzie się bez podejmowania ich prób przez zamachowców. Właśnie
taką tematykę wybrał Marcin Ciszewski na centrum fabuły książki „Upał” wydanej
nakładem wydawnictwa Znak. I choć już dawno po mistrzostwach, a wizja
Ciszewskiego na szczęście nie okazała się prorocza, nie zmienia to faktu, że
książka trzyma w napięciu i nie ulega przedawnieniu.
Autor
jest specem od służb specjalnych, co wyraźnie przebija z kart tej powieści. Jej
bohaterem jest podinspektor Jakub Tyszkiewicz, którego zdaniem jest właśnie
utrzymanie bezpieczeństwa podczas odbywających się w Warszawie ćwierćfinałów
Euro 2012. Bohater ma na głowie nie tylko walkę z terrorystami, ale także kłopoty
rodzinne, a na dodatek okazuje się, że gorszy wróg z którym przyjdzie mu się
zmierzyć ukrywa się po tej samej stronie barykady. I tu wykluwa się także wątek
polityczny, który zajmuje uwagę autora prawie tak samo intensywnie jak walka
Tyszkiewicza z terrorystami. Nie jestem w stanie ocenić prawdopodobieństwa
nastąpienia, aż tak zaawansowanej politycznej rozgrywki między służbami
mającymi dbać o nasze bezpieczeństwo w kraju, gdyż nie jestem specjalistką od
polityki, ale ja w tę historię uwierzyłam.
Akcja
„Upału” jest bardzo dynamiczna. Wielowątkowość powieści jednych odstraszy
innych przyciągnie, ale jedno jest pewne, autor nie zawarł w niej nic co byłoby
zbędne. Każdy zaistniały fakt i każde wydarzenie ma swój cel, i prowadzi do
rozwiązania historii. Swoja drogą, gdyby polscy reżyserzy chętniej korzystali z
adaptacji rodzimej literatury na ekrany kin, może wreszcie mielibyśmy czym się
pochwalić na arenie międzynarodowej, gdyż powieść „Upał” czyta się znakomicie i
równie dobrze by się oglądało. Ciszewski stworzył tak realistyczną wizję
zamachu terrorystycznego, że powinniśmy dziękować Bogu, że nie jest on
zagorzałym islamistą. A może jednak jest..?
Książka
charakteryzuje się niewymuszonymi i momentami dowcipnymi dialogami, co sprawia,
ze czyta się ją sprawnie, szybko i przyjemnie. Zapewne „Upał” sprawił większą
radość tym czytelnikom, w których ręce trafił jeszcze przed rozpoczęciem Euro,
ale nawet teraz kiedy wiemy już, że książkę należy zaklasyfikować do „political
fiction” wzbudza ona niemałe emocje.
„Upał”
jest także wyjątkowo udanym dziełem pod względem wydania. Ciekawa okładka oraz
profesjonalna opieka redakcyjna sprawiają, że powieść ta należy do grupy
najlepszych książek sensacyjno-szpiegowskich wydanych w naszym kraju, a także
poza jego granicami. Choć nie należę do fanów powieści takiego gatunku, urzekła
mnie jej wciągająca fabuła. Jestem przekonana, że znajdzie ona swoje miejsce na
półkach wielu miłośników książek.
Moja
ocena 5/6
Autor:
Marcin Ciszewki
Tytuł:
Upał
Ilość
stron: 416
12 września 2012
Jack London - Zew krwi
Ostatnimi
czasy postanowiłam wrócić do książek młodości. Ów retro podróż rozpoczęłam od
książki Jacka Londona „Zew krwi”. O ile dobrze pamiętam ostatni raz czytałam
ją, gdy miałam jakieś dziesięć lat, czyli szmat czasu temu. Jednak dopiero
teraz byłam na tyle dojrzała by zrozumieć, o czym tak naprawdę jest ta
niewielkich rozmiarów książeczka.
1897
rok - gorączka złota zapędza tysiące ludzi na mroźną Północ. Aby poradzić sobie
w tym niesprzyjającym klimacie potrzeba pomocy ze strony czworonogów – silnych,
umięśnionych i wytrzymałych psów, które będą zdolne do pracy. Takim psem jest
czteroletni mieszaniec Buck, mieszkający w posiadłości Millerów położonej w
słonecznej dolinie Santa Clara. Buck żyje spokojnie, jako towarzysz domowników,
do czasu, gdy jeden z pracowników jego pana podstępem wywabia go z domu i
sprzedaje obcym. W taki sposób psiak trafia daleko od domu, w ręce
bezwzględnych ludzi, którzy pięścią i przemocą próbują nauczyć go
posłuszeństwa. Czas mija a Buck trafia z rąk do rąk, stając się jednym z psów
zaprzęgowych. Jego duch ulega zahartowaniu, odzywa się w nim dzika natura i z
czasem odkrywa on uroki życia na jej łonie. Jednak zanim to się stanie odważny
pies będzie musiał się nauczyć, że życie na zimnej Północy jest trudne dla
ludzi, ale dla czworonogów jeszcze trudniejsze.
„Zew
krwi” bynajmniej nie jest książką o miłości człowieka i zwierzaka. Nie jest to
także, wbrew pozorom, lektura lekka. Chociaż nie powinna sprawiać trudności
ludziom w żadnym wieku. Młodszym przypadnie do gustu narrator, który rzetelnie
i ciekawie opisuje przeżycia psiaka. Starsi zainteresują się opowiadaną przez
Londona historią o wyzwoleniu, dzikiej naturze w sercu i przezwyciężaniu
własnych słabości.
Aż
dziw bierze, że „Zew krwi” choć napisany ponad wiek temu dalej urzeka. Prosty
język, przepiękne opisy przyrody i wzruszające zakończenie sprawiają, że jest
to jedna z najlepszych lektur, jakie pamiętam z młodości oraz jedna z
ciekawszych książek, do których miałam okazję wrócić. Polecam wszystkim, którzy
lubują się w klasycznej, dobrej lekturze.
Autor: Jack London
Tytuł: Zew krwi
Ilość stron: 136
Wydawnictwo: Iskry 1972
Subskrybuj:
Posty (Atom)