24 sierpnia 2014

Nikola Sellmar, Jennifer Teege - Amon. Mój dziadek by mnie zastrzelił

Kiedy po raz pierwszy przeczytałam krótką notę na temat historii Jennifer Teege, wydała mi się wstrząsająca. Jednak wkrótce pojawiły się w mojej głowie wątpliwości, które powiększały się wraz ze zgłębianiem treści książki Amon. Mój dziadek by mnie zastrzelił. Bynajmniej nie jest źle napisana, zastanawiający wydaje się natomiast impuls, który zainicjował jej powstanie. Otóż, treść książki potwierdza sens twierdzenia, że ludzie nie mający kłopotów tworzą je sobie. Być może powyższe słowa uznacie za grubiańskie, a cały tekst będzie świadczył na niekorzyść mojej wrażliwości, uważam jednak, że bazowanie na trudnym temacie nie może wymuszać pozytywnej opinii, choć tak naprawdę książkę czyta się dobrze, jedynie wnioski płynące z lektury są dość niejasne.

W wieku 38 lat Jennifer Teege dowiedziała się, że w jej żyłach płynie krew Amona Götha. Przez przypadek znalazła w bibliotece książkę zawierającą informacje dotyczące jej matki, babki oraz nieznanego dotychczas dziadka. Kim był Göth? Dla wielu ludzi był najgorszym koszmarem, katem i mordercą, dla innych kochającym mężem, ojcem i członkiem rodziny, współcześni poznali go dzięki filmowi Spielberga Lista Schindlera. Pewne jest jedno – zostanie zapamiętany jako jeden z najbardziej brutalnych zbrodniarzy nazistowskich. Jennifer jest jego wnuczką, córką Niemki i Nigeryjczyka, wychowaną w rodzinie zastępczej i niemającej nigdy okazji go poznać. Książka Amon. Mój dziadek by mnie zastrzelił jest historią jej korzeni.

Z opowieści Jennifer wynika, że ani z matką ani z babką nie spędziła zbyt wiele czasu jako dziecko i ma z tych czasów tylko kilkanaście mniej lub bardziej wyraźnych wspomnień. Dziwi mnie zatem czemu pojawiła się w niej tak ogromna i utrudniająca życie trauma. Jestem w stanie zrozumieć, że odkrycie skrywanej przed nią przez lata tajemnicy wywołało u Jennifer szok. Jednak dojrzała kobieta, która ma kochającego męża, wspaniałe dzieci i mnóstwo przyjaciół z różnych stron świata nie powinna się zastanawiać jak ma dalej żyć z taką wiedzą. Przecież jej życie wcale się nie zmieniło. Nie znała człowieka, który jest jej dziadkiem. Rozumiem natomiast wątpliwości targające córką Amona. Posiadanie ojca mordercy jest dużo bardziej traumatyczne i może generować pytania o swoje istnienie, o cechy jakie się bezpośrednio odziedziczyło. Mam nadzieję, że jak dotąd udało mi się jasno przekazać sens moich wątpliwości – nie jestem po prostu pewna czy to co odkryła Jennifer naprawdę było aż tak istotne by opisać to w książce…

Sama lektura jest dosyć ciekawa, głównie przez wzgląd na zawarcie w niej wielu informacji dotyczących życia Amona Götha i jego działalności w obozie koncentracyjnym Plaszow. Właśnie to stanowi główny atut tej pozycji. Mniej ciekawy wydał mi się rozdział dotyczący odnowienia kontaktów Jennifer z jej matką – zabrakło w nim wyjaśnienia niektórych wątków tak mocno trapiących bohaterkę. Natomiast rozdziały opisujące relacje Jennifer z jej przyjaciółmi pochodzenia żydowskiego wydały mi się całkowicie nieuzasadnione. Reasumując książka ta została napisana ku pokrzepieniu serca Jennifer Teege, która czuła potrzebę wyjaśnienia światu, że człowiek nie odpowiada za grzechy członków swojej rodziny, choć może czuć się przez nie przytłoczony. Mądre ale nie odkrywcze. Jeśli, ktoś życzy sobie poznać tę historię to nie odradzam kupna książki, mam jednak nadzieję, że wiecie już czego się po niej spodziewać.

Na plus:
+ rozdziały dotyczące życia Amona Götha oraz funkcjonowania obozu koncentracyjnego Plaszow
+ niektóre wspomnienia z życia Jennifer Teege dotyczące jej biologicznej rodziny

Na minus:
- kilka niepotrzebnych rozdziałów
- dużo przemyśleń Jennifer Teege, które niestety wydały mi się nieco przesadzone
- w kółko przewijają się te same pytania, na które niestety brakuje odpowiedzi

Ocena: 3/6

Autor: Nikola Sellmair, Jennifer Teege
Tłumacz: Ewelina Twardoch
Gatunek: biografia/autobiografia
Cykl: -
Liczba stron: 304
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 2014

Cena: 36,00 zł

13 sierpnia 2014

John Lutz - Mrok

Moje pierwsze spotkanie z twórczością Johna Lutza nie było zbyt udane. Jego Seryjny zrobił na mnie średnie wrażenie, i choć nie mogłam uznać tej książki za słabą, to jednak jej mankamenty były dla mnie wyraźnie widoczne. Za to zupełnie inaczej prezentuje się Mrok, który również wyszedł spod jego pióra.

W porównaniu z pierwszym tytułem, ten robi wrażenie klasycznego thrillera, w którym autor zawarł skomplikowanego antybohatera, wiele zwodzących czytelnika wątków oraz zaskakujące zakończenie. Lepiej prezentuje się też konstrukcja fabularna, która tak jak poprzednio przenosi czytelnika między różnymi wydarzeniami na przełomie kilkudziesięciu lat. Nie ukrywam, że w tym przypadku również najwięcej przyjemności sprawiła mi lektura fragmentów opisujących przeszłość. Myślę, że zabieg ten można uznać za charakterystyczną cechę budowania opowieści przez Lutza.

Znany z Seryjnego detektyw Frank Quinn upadł na samo dno. Jego kariera zawodowa, tak samo jak życie prywatne, legła w gruzach. Stracił wszystko za sprawą ślepej wiary w prawo i porządek. Dostał też gorzką nauczkę, aby nie buntować się przeciwko skorumpowanym kolegom po fachu… Po kilku latach pojawia się szansa na rehabilitację i powrót do życia w społeczeństwie. Światełkiem nadziei dla bohatera staje się krwawe zabójstwo połączone z samobójstwem sprawcy. Pewien wysoko postawiony detektyw ma wątpliwości, czy aby wszystko na miejscu zbrodni rzeczywiście wskazuje na brak udziału osób trzecich. Pojawiają się pytania, na które odpowiedzi ma znaleźć właśnie, ponownie zwerbowany do pracy, Quinn.

Lutz stworzył mocny kryminał, który trzyma w napięciu choć nie przeraża. Misternie skonstruowana postać mordercy kryje w sobie wiele zagadek, które zostają odkryte dopiero na samym końcu historii. Ogrom uwagi poświęconej antybohaterowi sprawia, że inne postaci potraktowane są nieco po macoszemu, a pomniejsze wątki rozwiązane są nieco naiwnie, jednak cały magnetyzm tego thrillera oparty jest właśnie na osobie zabójcy i jego skomplikowanej historii, a tu autor wykazał się pomysłowością. Czytelnik zdobywa coraz więcej informacji o rzekomym mordercy, autor stopniowo odkrywa wiele szokujących faktów z jego przeszłości i kiedy już wydaje się, że wiadomo kto stoi za brutalnymi zbrodniami okazuje się, że prawda wygląda zupełnie inaczej.

Mrok sprawdził się świetnie jako podręczna książka w podróży. Przez wzgląd na swoje niewielkie gabaryty, łatwo można powieść spakować, a następnie wyciągnąć ją i umilać sobie drogę lekturą. Wszystkim spragnionym mocnych, ale niezbyt krwawych wrażeń polecam sięgnięcie po kolejną powieść Johna Lutza.

Na plus:
+ ciekawie rozwinięta postać antybohatera
+ fragmenty przedstawiające historię z przeszłości
+ umiejętne prowadzenie czytelnika
+ gabaryty

Na minus:
- poza antybohaterem inne postaci są mało charakterystyczne
- historia nie przeraża tak jak powinna

Ocena: 4/6

Autor: John Lutz
Tytuł: Mrok
Tłumacz: Bartosz Kurowski
Gatunek: Thriller
Cykl: Zabójcza seria
Liczba stron: 448
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 2014
Cena: 34,00 zł


Recenzja ukazała się na portalu PARADOKS.

01 sierpnia 2014

Marek "Ptaszek" Zimowski - W 90 dni dookoła Australii albo walkabout po polsku

Bardzo lubię poznawać nowych ludzi – szczególnie tych nastawionych pozytywnie do świata, ciekawych tego co czeka za zakrętem losu oraz mających własne zdanie na każdy temat, a przy tym otwartych na opinie innych osób. Dzięki książce W 90 dni dookoła Australii albo walkabout popolsku poznałam Marka Ptaszka Zimowskiego, którego charakteryzują wszystkie powyższe cechy, a za sprawą tej znajomości zakochałam się w tajemniczej Australii. Państwie-kontynencie, o którym zdaje nam się, że wiemy dużo, a tak naprawdę nie wiemy praktycznie nic.

Tomiszcze, które Zimowski spisał można nazwać przewodnikiem. I choć trudno byłoby je wpakować do plecaka i zabrać ze sobą w podróż, to jednak lektura tej książki dementuje wiele mitów oraz rozwiązuje wiele problemów, na które mógłby natrafić turysta, a które najlepiej zna imigrant mieszkający na stałe w Australii, w tym przypadku autor. Zasadniczą różnicą między rasowym przewodnikiem a tekstem Zimowskiego jest jednak cel jego powstania. Podróżnik spisał bowiem relację ze swojego walkaboutu – czyli samotnej podróży w poszukiwaniu spokoju ducha oraz przemyślenia swojego życia. Podróż taką bardzo często odbywali, a czasem odbywają nadal, rodzimi mieszkańcy Australii, czyli Aborygeni. Czytający te słowa nie powinni się jednak obawiać, że jest to dziennik nawiedzonego faceta, któremu coś w życiu nie poszło – wręcz przeciwnie. Marek Zimowski jest człowiekiem radosnym i pokornie nastawionym do wszystkiego co mu przynosi los. A więc czemu walkabout? A no bo czasami człowiek musi i już J

Książka ma jednak formę dziennika. Autor opisuje dzień po dniu wyznaczoną dookoła Australii trasę oraz przygody, legendy, anegdotki dotyczące miejsc, w które dotarł. Możemy więc dowiedzieć się czemu Australia exportuje swoje wielbłądy, jak wyglądają australijskie drogi po deszczu, kim była Kristina Pawlowski oraz po co autor wiózł ze sobą pluszowego Kubusia Puchatka na dachu samochodu. Jest też dużo pytań o zmieniający się obecnie świat, a że autor jest już dojrzałym mężczyzną, przekrój owych zmian na przełomie lat nie stanowił dla niego problemu. Wszystko to sprawia, że lektura wprowadza w bardzo ciekawy i wyjątkowo nastrojowy stan.

Nie wiem, czy można autora nazwać zawodowym podróżnikiem, za to na pewno można powiedzieć o nim, że jest wyjątkowym kompanem podróży i fantastycznym przewodnikiem po kraju, który jest nam mało znany. W zasadzie nawet w mediach nie podaje się bieżących informacji z Australii. Wszyscy pragnący wyruszyć w podróż do krainy kangurów powinni najpierw wybrać się W 90 dni dookoła Australii… Gwarantuję, że wrócicie wypoczęci, zrelaksowani i bogatsi o wiedzę z zakresu… życia! :)

Na plus:
+ lekki i swojski styl
+ ogromna liczba anegdot i informacji o Australii
+ autor jawi się jako bardzo ciekawa i sympatyczna osoba

Na minus:
- troszkę zbyt ciemne zdjęcia
- gabaryty
- drobne niedociągnięcia redaktorskie np. powtórzenia

Ocena: 5/6

Autor: Marek Ptaszek Zimowski
Tytuł: W 90 dni dookoła Australii albo walkabout po polsku
Tłumacz: -
Gatunek: Podróżnicza
Cykl: -
Liczba stron: 856
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza 2014
Cena: 65,00 zł

Recenzja ukazała się na portalu DużeKa.