Łowca to czwarty tom cyklu o Franku Quinnie. Za publikację tej kryminalnej serii w Polsce odpowiada wydawnictwo Prószyński i S-ka, które niestety wydaje poszczególne jej części nie po kolei. Im więcej książek Johna Lutza czytam, tym bardziej przekonuje się do jego stylu. Coraz bardziej zaczyna mi także doskwierać fakt, że swoją przygodę z Frankiem Quinnem i jego zabójczo skuteczną drużyną zaczęłam od środka, a nawet od końca...
Czytelnicy nieznający jeszcze twórczości tego autora mają jednak szansę przeczytać całość w dobrej kolejności (prawie), a przynajmniej od początku, czyli powieści Mrok. Zaś ja po zapoznaniu się z tomem pierwszym i drugim, musiałam sięgnąć po czwarty, bowiem trzeciego jeszcze nie ma... (ale będzie). Wspomniany już wcześniej Łowca, jest według mnie najsłabszą jak dotąd częścią serii, choć jest to raczej wątpliwa zasługa skomplikowanego i zbyt enigmatycznego rozwiązania. Faktem jest, że wszystkie książki miały dość tajemnicze zakończenia i zazwyczaj żywiłam przekonanie, że coś zostało niedopowiedziane, ale w tym konkretnym przypadku autor, po prostu zbytnio przekombinował.
Nowym Jorkiem wstrząsa kolejna fala zbrodni. Od kul z małokalibrowej broni giną mężczyźni, a potraktowane jak łowieckie trofea ciała kobiet są odnajdowane w różnych częściach miasta. Czyżby w mieście pojawiło się dwóch seryjnych morderców? A może obydwie serie zabójstw są ze sobą powiązane? Detektyw Frank Quinn ruszy w pogoń za potworem, który jest łowcą w każdym calu. Może się jednak okazać, że schwytanie go wcale nie zakończy krwawych miejskich żniw.
Autor sprytnie podsuwa czytelnikowi tropy, choć niejednokrotnie są to błędne ślady, które wcale nie przybliżają do odkrycia tajemnicy dochodzenia. Dzięki temu, do ostatnich stron nie wiadomo kto zabija. Podoba mi się także to, że choć w standardowych już dla tej serii retrospekcjach autor wydaje się wskazywać na przeszłość mordercy, to i w nich często można natrafić na niespodzianki. Zdarza się bowiem, że choć wspomnienia traumatycznych przeżyć wskazują na to, że przeżywa je ten, kogo Quinn usiłuje schwytać, to finalnie okazuje się, że jest to historia człowieka jedynie wplątanego w śledztwo.
Powolutku zaczynam doceniać misterność z jaką Lutz tworzy historie swoich bohaterów. Ich losy bywają bardzo przewrotne. Dokładnie tak jest w tym przypadku. Choć, wydaje mi się, że tym razem zabrakło tu równowagi i chęć zaskoczenia czytelnika przysłoniła logikę fabularną. Jestem jednak pewna, że i tak książka ta zostanie doceniona przez miłośników Johna Lutza oraz detektywa Franka Quinna. Z pewnością warto po nią sięgnąć, gdyż mimo wszystko stanowi dobrą kontynuację pierwszych tomów. Pozostaje mi teraz poczekać na trzeci tom pod tytułem Bez śladu, który ma się ukazać pod koniec maja.
Czytelnicy nieznający jeszcze twórczości tego autora mają jednak szansę przeczytać całość w dobrej kolejności (prawie), a przynajmniej od początku, czyli powieści Mrok. Zaś ja po zapoznaniu się z tomem pierwszym i drugim, musiałam sięgnąć po czwarty, bowiem trzeciego jeszcze nie ma... (ale będzie). Wspomniany już wcześniej Łowca, jest według mnie najsłabszą jak dotąd częścią serii, choć jest to raczej wątpliwa zasługa skomplikowanego i zbyt enigmatycznego rozwiązania. Faktem jest, że wszystkie książki miały dość tajemnicze zakończenia i zazwyczaj żywiłam przekonanie, że coś zostało niedopowiedziane, ale w tym konkretnym przypadku autor, po prostu zbytnio przekombinował.
Nowym Jorkiem wstrząsa kolejna fala zbrodni. Od kul z małokalibrowej broni giną mężczyźni, a potraktowane jak łowieckie trofea ciała kobiet są odnajdowane w różnych częściach miasta. Czyżby w mieście pojawiło się dwóch seryjnych morderców? A może obydwie serie zabójstw są ze sobą powiązane? Detektyw Frank Quinn ruszy w pogoń za potworem, który jest łowcą w każdym calu. Może się jednak okazać, że schwytanie go wcale nie zakończy krwawych miejskich żniw.
Autor sprytnie podsuwa czytelnikowi tropy, choć niejednokrotnie są to błędne ślady, które wcale nie przybliżają do odkrycia tajemnicy dochodzenia. Dzięki temu, do ostatnich stron nie wiadomo kto zabija. Podoba mi się także to, że choć w standardowych już dla tej serii retrospekcjach autor wydaje się wskazywać na przeszłość mordercy, to i w nich często można natrafić na niespodzianki. Zdarza się bowiem, że choć wspomnienia traumatycznych przeżyć wskazują na to, że przeżywa je ten, kogo Quinn usiłuje schwytać, to finalnie okazuje się, że jest to historia człowieka jedynie wplątanego w śledztwo.
Powolutku zaczynam doceniać misterność z jaką Lutz tworzy historie swoich bohaterów. Ich losy bywają bardzo przewrotne. Dokładnie tak jest w tym przypadku. Choć, wydaje mi się, że tym razem zabrakło tu równowagi i chęć zaskoczenia czytelnika przysłoniła logikę fabularną. Jestem jednak pewna, że i tak książka ta zostanie doceniona przez miłośników Johna Lutza oraz detektywa Franka Quinna. Z pewnością warto po nią sięgnąć, gdyż mimo wszystko stanowi dobrą kontynuację pierwszych tomów. Pozostaje mi teraz poczekać na trzeci tom pod tytułem Bez śladu, który ma się ukazać pod koniec maja.
Na plus:
+ bohaterowie znani z poprzednich części cyklu
+ lekkie pióro
+ ślepe uliczki i mylne tropy, które podsycają napięcie
Na minus:
- historia opowiedziana w retrospekcjach jest gorsza od tych w poprzednich powieściach
- poszczególne części cyklu są wydawane w nieodpowiedniej kolejności
- przekombinowania fabularne
Ocena: 3+/6
+ bohaterowie znani z poprzednich części cyklu
+ lekkie pióro
+ ślepe uliczki i mylne tropy, które podsycają napięcie
Na minus:
- historia opowiedziana w retrospekcjach jest gorsza od tych w poprzednich powieściach
- poszczególne części cyklu są wydawane w nieodpowiedniej kolejności
- przekombinowania fabularne
Ocena: 3+/6
Autor: John Lutz
Tytuł: Łowca
Tłumacz: Bartosz Kurowski
Gatunek: Kryminał
Cykl: John Lutz tom IV
Liczba stron: 440
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 2014
Cena: 35,00 zł
Recenzja została opublikowana na portalu PARADOKS.