Superbohaterowie są
ostatnio na czasie. Kiedyś można ich było spotkać sięgając
jedynie po komiksy, następnie pojawiły się animacje oraz filmy
opowiadające o ich przygodach, a obecnie coraz chętniej autorzy
prozy wykorzystują ich do tworzenia fantastycznych historii. Innymi
słowy istoty posiadające nadnaturalne zdolności opanowały
praktycznie wszystkie elementy składające się na kulturę masową.
Stalowe serce Brandona
Sandersona to przykład jednej z takich opowieści. Różnicę
stanowi fakt, że jego superbohaterowie wcale nie są tak szlachetni,
jakbyśmy sobie wyobrażali.
Dzień,
w którym na niebie pojawiła się Calamity odmienił przyszłość
całej Ziemi. Za jej sprawą niektórzy ludzie nabyli niezwykłych
umiejętności. Ci, na których impuls nie podziałał oczekiwali, że
wreszcie pojawili się bohaterowie godni swoich czasów. Stało się
jednak inaczej. Nie wiadomo, czy Calamity zaczęła wyzwalać w
ludziach ich najgorsze instynkty, czy też działała jedynie na
tych, którzy pierwiastek zła mieli już w sobie. Tak czy siak, na
świecie rozpoczęły się okrutne rządy Epików. Stalowe serce jest
najpotężniejszym z nich, a David Charleston jako jedyny widział
jak wielki Epik krwawił. Tamtego dnia miał zginąć tak jak wszyscy
Ci, którzy na własne oczy zobaczyli słabość Stalowego serca.
Chłopak przeżył, ale tamtego dnia stracił ojca. Od 10 lat
kiełkuje w nim żądza zemsty. Wydaje się, że jedynymi ludźmi
zdolnymi mu pomóc są członkowie tajemniczej grupy Mścicieli,
którzy zajmują się eliminacją Epików. Jednak może się okazać,
że to David stanie się ostatnią nadzieją nie tylko dla Mścicieli,
ale dla całej populacji.
Powieść
Sandersona zaczyna się mocno, emocjonująco i wzruszająco. Autor
nie rezygnuje z tego, aż do ostatnich stron. Właśnie przez ten
silny emocjonalny przekaz, który nie jest ani tandetny ani
infantylny, Stalowe serce
wyróżnia się wśród innych powieści fantastycznych kierowanych
do starszej młodzieży. Co więcej, jestem przekonana, że powieść
ta spełni wymagania także tych czytelników, którzy pasjami
zaczytują się w komiksach, szczególnie serii o X-Menach, gdyż z
nimi szczególnie kojarzę Epików. Nie sądzę też, aby wiek
czytelników miał jakiekolwiek znaczenie przy odbiorze fantastyki
prezentowanej przez Sandersona. Całość napisana jest bowiem lekko
i z dowcipem, ale język pozbawiony został tych wszystkich
młodzieżowych, tak modnych obecnie, naleciałości. Treść jest
więc jasna, klarowna i konkretna. Sanderson doskonale zachowuje
proporcję między pędzącą do przodu akcją a opisami, które
przecież muszą się w powieści pojawić, ale nie powinny hamować
rozwoju fabularnego. Pomysł na fabułę jest zresztą genialny -
może nie nowatorski, ale jako całość wraz ze świetną narracją
tworzy kawał naprawdę dobrej literatury. Zaryzykuję nawet
stwierdzeniem – literatury, do której chce się wracać.
Stalowe serce
to trylogia, tak więc zakończenie książki otwiera kolejne
możliwości rozwoju fabuły, przy czym pewne wątki zostają
zamknięte. Doceniam umiejętność tworzenia nowych wątków. Powoli
męczące stają się te trylogie, w których chodzi o jedno i to
samo przez cały rozwój fabuły. Sanderson wyjaśnił kwestie, od
których zaczął. W pewnym stopniu zamknął początek i koniec
książki piękną i symboliczną klamrą, jednocześnie dając
bohaterom nowe cele. Powieść trzyma w napięciu, bohaterowie są
naprawdę świetnie skonstruowani i różnorodni, a Epicy, których
traktuję, jako osobny element tej fantastycznej układanki... Cóż,
dość powiedzieć, że podczas lektury bałam się ich w takim samym
stopniu co podziwiałam. Stalowe serce to
pasjonująca, wciągająca i sensacyjna powieść, w której
przeplatają się żywioły. Mam nadzieję, że na drugi tom nie
przyjdzie nam czekać zbyt długo.
Na plus:
+ bohaterowie
+ barwne opisy
+ postaci Epików
+ świetnie przedstawiony świat
+ zakończenie
+ okładka
Na minus:
- proste rozwiązania fabularne
OCENA: 5+/6
Tytuł: Stalowe serce
Autor: Brandon Sanderson
Cykl: Mściciele tom I
Tłumaczenie: Joanna Szczepańska
Liczba stron: 444
Wydawnictwo: Zysk i S-ka 2015
Cena: 34,90 zł
Recenzja została opublikowana na stronie RZECZGUSTU.