06 maja 2015

Raymond Brenson - Dying Light.Aleja koszmarów

Zombie w owczej skórze, czy jakoś tak - czyli jak 'niezombie' podbiły zombijny świat 

Temat zombie błyskawicznie wypłynął na szerokie wody popkultury. Od dawna wiemy, że zombie są morderczymi potworami (Noc żywych trupów, Świt żywych trupów), niedawno odkryliśmy, że potrafią... kochać (Ciepłe ciała), a za jakiś czas przyjdzie nam zmierzyć się z emocjami, towarzyszącymi przemianie w jednego z nich (Maggie). Świat oszalał na punkcie komiksowych żywych trupów, które zostały przeniesione na ekran telewizyjny (The Walking Dead), czym wywołały jeszcze większe szaleństwo, a ich miłośników wciąż przybywa. Zombie są także popularnymi nemezis dla ocalałych bohaterów umierających światów wykreowanych w grach komputerowych. Jedną z takich gier, sprzedanych na całym świecie w milionowych nakładach jest Dying Light wydawnictwa Techland, a w ślad za nim ruszyło Zysk i S-ka Wydawnictwo, które kilka dni temu wypuściło na rynek literacki prequel gry, zatytułowany Dying Light. Aleja koszmarów. Na szczęście, aby cieszyć się lekturą nie trzeba znać fabuły gry, choć niezaprzeczalnie obydwa tytuły świetnie się uzupełniają.

Na potrzeby powieści wskrzeszono starożytne tureckie miasto Harran, które istnieje tu jako miasto-państwo, szykujące się do Światowych Igrzysk Lekkoatletycznych. Na kilka tygodni przez inauguracją tego wielkiego wydarzenia w mieście pojawiają się dziwne przypadki zachorowań oraz zaginięć. Pewien lekarz zaczyna wiązać ze sobą dziwne zachowania swoich pacjentów oraz niepokojące doniesienia, które napływają z biednej dzielnicy miasta. Próbuje ostrzegać władze przed zagrożeniem dla setek tysięcy turystów, którzy zjadą wkrótce do miasta, jednak ostrzeżenia te pozostaną niewysłuchane...

Mel Wyatt przyjechała do Harranu wraz z rodzicami i młodszym bratem. Nie spodziewała się, że udział w Igrzyskach oraz cała wycieczka do tego egzotycznego miasta stanie się koszmarem wypełnionym istotami, o których do tej pory mogła słyszeć jedynie w filmach grozy. Dziewczyna będzie starała się odszukać swojego zaginionego brata, a jeśli przy okazji uda jej się także znaleźć pozostawione gdzieś w mieście lekarstwo, być może uratuje także swoje człowieczeństwo...



Aleja koszmarów to tytuł, który zadowolił moją dziwaczną potrzebę po obcowania z zombiakami, ale także nieco mnie rozczarował. Dwa główne zarzuty względem lektury dotyczą rozwiązań fabularnych, bowiem po pierwsze zombie w tej książce to nie zombie (albo zombie bardzo... nietypowe) i aby poprzeć moje słowa posłużę się cytatem z 49 strony owej lektury: 

"Z początku ludzie sądzili, że Zarażeni są czymś na kształt filmowych zombie, nieumarłych, którzy wrócili do życia by jeść żywych. Teoria ta została obalona, gdyż Zarażonego można było zabić, a gdy został zabity, już nie wstawał."

Potwory z Alei koszmarów przypominają bardziej te z filmu 28 Dni później. Nie spodobało mi się także to, że bohaterką tej książki jest naiwnie myśląca nastolatka, której losy mogą nie zainteresować starszego czytelnika. Natomiast ogromnym plusem jest na pewno problem z jakim musi się zmierzyć dziewczyna. Mel nie jest zwykłą bohaterką, która stara się przeżyć. Jej podróż ma określony cel, którym nie jest jedynie znalezienie bezpiecznego miejsca, w którym będzie mogła poczekać na ewentualny ratunek. Poniekąd książka ta stanowi przedsmak tego, co chcą (przynajmniej tak można wnosić po obejrzeniu trailera) ukazać twórcy wspomnianego już przeze mnie, zapowiadanego na 22 kwietnia (świat), filmu Maggie. Z premedytacją użyłam tu słowa przedsmak, bowiem autor książki Raymond Benson, potraktował temat przemiany zdrowej istoty w Zarażonego dość pobieżnie, choć to w nim znajdujemy główną oś powieści. Jednak w Alei koszmarów jest to jedynie czynnik popychający akcję do przodu, nie stanowi natomiast przyczynku do tego, by głębiej zastanowić się nad tym, coraz częściej podejmowanym przez media (np. w filmach krótkometrażowych) problemem. Nie jest to jednak wada książki, gdyż sięgając po książkę Bensona nie spodziewałam się intelektualnych rozpraw na tematy egzystencjalne, a jedynie dobrej rozrywki, którą zapewnia!
 


Wspominając o autorze książki nie sposób pominąć jego ogromny wkład w rozwój postaci Jamesa Bonda oraz przyswajanie miłośnikom literatury fabuł innych gier komputerowych, po które przecież nie każdy sięga tak chętnie. Zasiadając do lektury Alei koszmarów, można więc być pewnym, że za tę robotę odpowiada naprawdę odpowiednia osoba. Dying Light. Aleja koszmarów to dobra i solidna powieść, która potrafi zatrzymać bicie serca. Na szczęście tylko na chwilę.

Recenzja została opublikowana na portalu RZECZGUSTU.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz