09 kwietnia 2013

Peter V. Brett - Wojna w blasku dnia. Księga pierwsza


Peter V. Brett zadebiutował w 2008 cyklem Trylogia Demonów. Pierwsza książka wchodząca w jego skład nosiła tytuł Malowany Człowiek. Następna to Pustynna Włócznia a teraz nadszedł czas na Wojnę w Blasku dnia. Już w pierwszym tomie tej błyskotliwej trylogii fantasy czytelnicy poznają bohaterów, których losy będą śledzić aż do końca. Tak więc jeśli komuś obce są imiona Arlan, Leesha, Rojer czy też Jardir czym prędzej powinien nadrobić zaległości. Natomiast tym, którzy czekają z niecierpliwością na dalsze przygody owych śmiałków spieszę z prezentacją tego, czego mogą się oni spodziewać po pierwszym tomie ostatniej części trylogii.

Wojna w blasku dnia nadciąga. Mieszkańcy krainy atakowanej przez krwiożercze demony mają tylko miesiąc na przygotowanie się do bitwy – to bardzo mało czasu a ludność wciąż jest podzielona. Jak mają stawić czoło otchłańcom, kiedy skaczą sobie do gardeł, a polityczne intrygi przyćmiewają im to co najważniejsze – czyli jedność w walce o przetrwanie? Arlem, Leesha, Inevra, Rojer, Jardan – każdy z bohaterów odgrywa szalenie ważną rolę w tych wydarzeniach. Jednak aby dowiedzieć się jak potoczą się ich losy trzeba samemu sięgnąć po pierwszą księgę Wojny w blasku dnia.

Świat powieści przypomina mi nieco ten przedstawiony w niektórych książkach z serii Forgotten Realms. Nie można jednak odmówić autorowi oryginalności. Jego bohaterowie są szalenie intrygujący, popełniają błędy, mają swoje zmartwienia i niejednokrotnie tylko cudem wychodzą cało z opresji. Dodatkowe napięcie wzmaga fakt, że autor umiejętnie knuje intrygi i niejednokrotnie oddala ich rozwiązanie tak, by czytelnik zbyt szybko nie dowiedział się, jak rozwinie się dalej fabuła. Skrupulatnie przeciąga pewne wątki, odwracając uwagę odbiorcy przez wprowadzanie coraz to nowych pomniejszych zdarzeń, które tylko pozornie niewiele wnoszą do rozwoju historii.

Aby tradycji stało się zadość, powieść podzielona jest na kilka osobnych torów, których ostatecznym celem jest połączenie w wielki i spektakularny finał, którego zapewne doświadczymy zapoznając się z ostatnią księgą trylogii. Natomiast w piątym tomie cyklu Brett sięgnął po zagrywkę taktyczną, przerywając akcję w momencie tak ważnym, że czytelnicy z pewnością nie będą mogli się doczekać kontynuacji. Jest to paradoksalnie ogromny plus książki, gdyż takie rozwiązanie kumuluje napięcie wywołane oczekiwaniem. I choć można narzekać, że fabuła zostaje urwana to jednak jest to zabieg sprytny i pozwalający na rozkoszowanie się dotychczas zdobytymi informacjami.

Muszę przyznać, że najciekawszymi rozdziałami zawartymi w księdze pierwszej były te opowiadające o szkoleniu Inevery. Bohaterkę poznajemy jako małoletnią dziewczynkę, której ścieżka życia wytyczona przez Everama sprowadza ją na drogę trudnej sztuki bycia adeptką dama’ting. Okazuje się jednak, że jej przyszłość jest bardziej skomplikowana niż mogłaby to sobie wyobrazić. Bohaterka dorasta na oczach czytelników i dzięki temu mamy też szansę śledzić jej dalsze losy oraz ogromny wkład jaki ma ona w rozwój wydarzeń i innych bohaterów. Inevera jest sprytna, inteligentna i posiada ogromną wewnętrzną siłę, dlatego też intryguje mnie niepewność pozycji jaką sobie wywalczyła. Zdaję sobie sprawę, z tego że żongluje półsłówkami i niedopowiedzeniami jak wprawny cyrkowiec, jednak nie chcę zdradzić wam zbyt wiele ciekawych informacji, które z pewnością chcielibyście uzyskać sami sięgając po Wojnę w blasku dnia.

Zachęcam wszystkich miłośników do zapoznania się z powieścią prezentującą klasyczną fantastykę. Autor naprawdę ma talent do kreowania fikcyjnego świata, a fabuła nie raz potrafi zaskoczyć. Drobnym utrudnieniem dla czytelników, którzy wcześniej nie mieli do czynienia z Trylogią Demonów może być dosyć spora ilość nazw własnych, które pojawiają się w powieści i które określają rangi i pozycje jakie zajmują bohaterowie, jednak z czasem można samemu odkryć co właściwie znaczy jiwah, damaji, khaffit itp. Tak więc, jeśli wyczekujecie z niecierpliwością premiery Wojny w blasku dnia, to nie pozostaje mi nic innego tylko utwierdzić was w przekonaniu, że naprawdę warto czekać. Jeśli natomiast pierwszy raz słyszysz o Peterze Brett’cie i jego trylogii to zachęcam do sięgnięcia po tom pierwszy i zapoznania się z szalenie barwnym, nieco orientalnym i brutalnym światem rządzonym lękiem przed otchłańcami.

Ocena: 6/6
Tytuł: Wojna w blasku dnia. Księga pierwsza
Autor: Peter V. Brett
Cykl: Trylogia demonów tom 5
Ilość stron: 680
Wydawnictwo: Fabryka słów 2013
Cena: 44,90 zł
Recenzja ukazała się także na blogu NASZERECENZJE.
Zapraszam do zapoznania się z recenzją WOJNA W BLASKU DNIA. KSIĘGA DRUGA

4 komentarze:

  1. Ciekawa trylogia. Polecę ją znajomemu, który lubi takie klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro tak pochlebnie wyrażasz się o tej trylogii, to faktycznie musi być znakomita. Ja wprawdzie rzadko sięgam po fantastkę, ale jak tylko będę chciała to zmienić, to zapewne poszukam ,,Wojnę w Blasku dnia''.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wcześniejszych tomów nie czytałam, ale ten tak i myślę, że zapoznam się z całym cyklem.

    OdpowiedzUsuń