Zazwyczaj dzielę książki na trzy kategorie. Pierwszą stanowią dzieła, które przywracają czytelnikom wiarę w istnienie dobrej literatury. W szeregi drugiej wchodzą, te które nigdy nie powinny powstać: literackie koszmarki, które marnują tylko czytelniczy czas. Do trzeciej kategorii zaliczam publikacje plasujące się gdzieś pomiędzy pierwszą a drugą kategorią. Tych zazwyczaj jest najwięcej, ale to dzięki nim doceniam książkowe perełki. Publikacje stanowiące trzecią grupę to dzieła przeciętne, albo całkiem niezłe; z niewykorzystanym potencjałem, ale ciekawymi elementami. Z przykrością stwierdzam, że w szeregi tej kategorii weszła kolejna książka – powieść Angusa Watsona pod tytułem Czas żelaza. Autor jest fanem powieści historycznych oraz epickiej fantasy, niestety zagłębiając się w lekturę nie odniosłam wrażenia, aby publikacja była wystarczająco historyczna, ani tym bardziej zadowalająco epicka.
Powieść rozgrywa się w tzw. brytyjskiej epoce żelaza. W 55 roku przed Chrystusem Brytania została zaatakowana przez rzymskich legionistów pod wodzą Juliusza Cezara. Wtedy właśnie rozpoczęła się trwająca stulecia rzymska okupacja brytyjskich Celtów. Autor twierdzi, że w swej powieści opowiada prawdziwą historię tamtych wydarzeń. Opowieść przedstawia z punktu widzenia kilku głównych bohaterów, tj. podstarzałego najemnika Duga, zdradzonej i poszukującej zemsty łuczniczki Lowy, sieroty o imieniu Wiosna oraz Ragnalla Owczego Króla. Wskutek szeregu zbiegów okoliczności i trafnych bądź nie, osobistych wyborów cała czwórka zawiera szyki by zgładzić okrutnika Zadara.
Pomysł na powieść narodził się podczas zwiedzania brytyjskiej forty, a rozwinął się kiedy Watson przemierzał starożytne brytyjskie szlaki podczas pracy nad artykułami dla gazety, w której wówczas pracował. Trudno więc określić z jakich źródeł czerpał swoją wiedzę. Odnoszę nawet wrażenie, że jego niewiedza w temacie została sprytnie przemilczana. Dlatego śmiem twierdzić, że powieść Czas żelaza to czysta fikcja literacka, zawierająca jako takie elementy historyczne. Jeśli zaś mam pisać o fantazji autora, to akurat tej trudno mu odmówić. Bohaterowie mają masę przygód; wpadają w tarapaty, z których błyskawicznie się wyplątują; podróżują i walczą. Jednak pomimo tego, że towarzyszyłam im przez ponad 760 stron powieści, trudno mi napisać, że stali mi się bliscy. Przy przedstawianiu postaci zabrakło pierwiastka ludzkiego. Wszystkie ich cechy charakteru zostały spłaszczone, a niekiedy wydaje się, że są dość skrajne i przeczą sobie. Okrutnicy zdają się być śmieszni, bohaterowie tchórzliwi, miłość płytka, sympatia podszyta niechęcią, a przygody dość niewiarygodne. Skłamałabym jednak gdybym napisała, że lektura wcale mnie nie zainteresowała. Okazuje się bowiem, że autorowi udało się coś, co często nie wychodzi innym, bardziej utalentowanym pisarzom. Fabuła jego powieści jest przepełniona akcją. Dzięki temu Czas żelaza posiada dobre, a nawet bardzo dobre fragmenty, choć to zdecydowanie nie wystarcza by trafiła do grona książek rewelacyjnych. Takich, które sprawiają, że w bohaterach można się zadurzyć, a emocje towarzyszące śledzeniu ich przygód rozsadzają ciało. Z nutą żalu zauważyłam także opis żywcem wyjęty z przypowieści biblijnej o mądrym Królu Salomonie. Szkoda, że autorowi nie wystarczyła jedynie inspiracja.
Czas żelaza to powieść przeciętna. Dużo wysiłku kosztuje przebrnięcie przez pierwsze rozdziały, później jest już lepiej (szczególnie dzięki wspomnianemu przeze mnie szybkiemu tempu akcji). Zakończenie nie zaskakuje, ale trzyma poziom najlepszych fragmentów tej książki, więc może ugłaskać tych czytelników, których lektura po prostu rozczarowała.
Tytuł: "Czas żelaza"
Autor: Angus Watson
Tłumacz: Maciej Pawlak
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Tytuł oryginalny: Age of Iron
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Wydanie: I
Cena: 44,90 zł